Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 22.09.-12.10.2011

Park Nechisar, jezioro Abaya i Chamo, plemię Dorzo


03-10-2011

Dziś planowaliśmy wyjazd o 7:30. Jako że obsługa tutaj ma etiopską manianę, wyruszyliśmy z półgodzinnym opóźnieniem. Zaczęliśmy od safari w parku Nechisar, gdzie furorę robiły zebry, gazele, kudu, dik diki, pawiany i kilka nowych gatunków ptaków. Trasa przez góry z pięknymi widokami na jeziora Abaya i Chamo zajęła nam pół dnia. Widoki były niesamowite, w jeziorze Chamo mogliśmy dojrzeć również hipopotamy i jak to Sławka ładnie nazwała - długie deski, które później okazały się krokodylami nilowymi. Przydały nam się lornetki i dobre zoomy w aparatach. Krajobrazy sawannowe oraz błotnista droga przez lasy nadały tej trasie nutkę przygody. O 15:00 wróciliśmy do hotelu na obiad, który dzięki naszym przewodnikom był bardzo szybko podany. Dziś jak zwykle wszystko przepyszne. Różne rodzaje zup, tilapie, cielęcinki, świeże sałatki z pomidorów i cebulki, lokalne piwko i na deser tradycyjna kawa. Ok 16:00 wyjechaliśmy w kierunku wioski plemienia Dorzo, które liczy obecnie 38 tysięcy osób. Wioska położona bardzo malowniczo na wysokości 2400m, charakterystyczna z bardzo wysokich domków, budowanych konstrukcyjnie z bambusa i pokrywanych liśćmi z ynsetu (fałszywego bananowca). Mieliśmy dużo szczęścia, gdyż zdążyliśmy na lokalny targ, gdzie zakupić można było warzywa, zioła, piwo lokalne, tkaniny, wełnę. Stamtąd udaliśmy się do jednej z rodzin, by zobaczyć życie wewnątrz domku. W środku wszystko podzielone, część sypialna dla dzieci, rodziców, kuchnia, obora, spiżarnia, wszystko ma swoje miejsce. Krzesła obite skórą z krowy, tykwy służące do picia wody i piwa. Mieliśmy okazję obserwować proces tworzenia lokalnego chleba - koczo (ze sztucznego bananowca) jak i spróbowaliśmy lokalnego bimbru - arek - całkiem smaczny. Po degustacji koczo z miodem i ostrym sosem oraz próbie areku wszyscy mieli wyjątkowo dobre humory. Mieliśmy też dużo szczęścia, zdążyliśmy wszystko zwiedzić przed zachodem słońca. Z zadowoleniem mogliśmy zjechać z powrotem do Arba Minch, gdzie tradycyjnie zakończyliśmy dzień smakując piwo i świeżo wyciskany sok z mango.

Pojechali i napisali:

PFR