Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Plan był taki, żeby lecieć wraz z naszą przewodniczką lokalną porannym samolotem do San Pedro Sula czyli już do Hondurasu i stamtąd autobusem do pierwszych dużych ruin Majów czyli Copan. Niestety nasza Gwatemalka zapomniała, że lot miała i owszem ale wczoraj i teraz musi zorganizować sobie transport lądowy. Cóż, polecimy sami i spotkamy się w Hondurasie. Naszych planów to nie zmienia. Miasto jeszcze śpi kiedy jedziemy na lotnisko, tym szybciej jesteśmy na miejscu. Małe zamieszanie przy odprawie, miejsce Janusza jest zepsute i musimy je wymienić na inne, nie ma nikogo kto chciałby nam wytłumaczyć co się stało i o co chodzi i każdy się kolejno chowa. Wreszcie po długiej dyskusji i jeszcze dłuższym czekaniu odprawieni w komplecie idziemy do bramki odlotowej. Szybka odprawa paszportowa i opuszczamy Salwador. Po niespełna półgodzinnym locie jesteśmy na miejscu. Tu czeka na nas kierowca i ruszamy. Droga nie należy ani do prostych ani do wygodnych. Cały czas hopki na trasie, zakręt za zakrętem. Planowaliśmy na przejazd około 3-4 godzin, niestety po tym czasie
