Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Kanada i Alaska 29.05-15.06.2013

Rzeka Red Deer, muzeum dinozaurów, nocleg w Calgary


30-05-2013

Pada czy nie pada? Pada, za oknem kapie deszcz. Ale mówiono nam już wielokrotnie, deszcz w Kanadzie to naprawdę norma, Mateusz dał nam dobrą radę, najlepiej go w ogóle nie zauważać. Ale póki co nie deszcz nam w głowie tylko śniadanie. Nawet urozmaicone i bogate jak na tutejsze warunki. Kris piecze sobie gofry, Ania wyszukuje truskawki, zamawiamy też kilka omletów. Kawka, herbata, soki i omawiamy plany na dzisiaj. Calgary to miasto, które nie może zachwycać – potwierdzają to Ania, Iza i Kris, którzy po wczorajszej kolacji pokręcili się jeszcze po mieście. Decydujemy ruszyć za miasto, pada na Muzeum Dinozaurów, choć miny niektórych na hasło muzeum rzedną. Ale plan to plan i jedziemy, droga idealnie prosta, pusta i tylko 110 km/h. To męczy, ale jedziemy grzecznie trzymając się tutejszych przepisów. Widoki dość monotonne, preriowe. Pogoda taka sobie, nie jest zimno, pada i jest raczej jesiennie niż wiosennie. Ale wraz z kolejnymi kilometrami pogoda się nam poprawia, chmurki rozganiają dotąd zasnute szarością niebo i od razu świat pięknieje. Muzeum widać z daleka, a krajobraz uległ zmianie, pojawiła się wielka Dolina, rzeka Red Deer. Na parkingu jeszcze się wahamy czy wchodzić czy nie, hasła dumnie nas przekonują, że to stolica dinozaurów, ale są wątpliwości, wreszcie jednak kupujemy bilety i oglądamy poszczególne sale wypełnione kośćmi dinozaurów znalezionymi tuż obok, na pobliskich łąkach, polach i w skałach. Muzeum pięknie przygotowane, interaktywne, dinozaury imponujące. A wszystko dodatkowo bardzo zmyślnie wyeksponowane. Warto było, w tutejszym sklepiku nawet popełniamy pierwsze zakupy. Potem decydujemy się na przejazd Szlakiem Dinozaurów, po drodze mały prom, kilka punktów widokowych, małe skałki i wracamy do Calgary. Mamy adres na lokal z burgerami i shakami. A Kris i Dziewczyny pędzą jeszcze kawał dalej by zobaczyć Park Dinozaurów ze skamielinami, spotkamy się dopiero w hotelu. Nasza droga powrotna równie prosta jak ta do muzeum. Jedzenie okazuje się być lokalem tylko drive – in, ale i to nas nie przeraża, zgłodnieliśmy, hamburgery bardzo smaczne a shaki pożywne. Jesteśmy blisko centrum i decydujemy się wjechać na wieżę widokową w Calgary, dobry pomysł, bo pogoda znacznie się poprawiła, widoki lepsze, nie pada, a w podłodze szklana platforma i widok na ulicę pod nogami. Test dla tych, którzy mają lęk wysokości. I robi się już 18.30, powoli zarządzamy odwrót do hotelu. Czas na odpoczynek, kryzys zmęczenia daje nam o sobie znać. Przed nami jeszcze wizyta w wypożyczalni, musimy jednak zamienić jedno auto na coś większego, 5 walizek się na pewno tu nie zmieści. Oglądamy, przymierzamy się do kilku maszyn, mam wrażenie że niewiele nam brakuje już do autobusu albo małego czołgu. Wszystko wielkie, wysokie i dostojne. Wreszcie dostajemy auto, także forda, nowiusieńki, jeszcze pachnie nowością przejechane tylko 215 kilometrów. Powinniśmy się spakować tu idealnie. Wprawdzie wszystko jest jeszcze dla nas tajemnicą, bo pełna elektronika i musimy go rozszyfrować ale damy radę. Spotkanie w basenie i w jacuzzi a potem gości nas Wacek u siebie w pokoju, w planie pogawędki, gry i zabawy. Dobranoc.

Pojechali i napisali:

PFR