Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Filipiny 19.11-03.12.2015

Niemożliwe jest możliwe


30-11-2015

Andrzejki, niestety nie mamy wśród nas żadnego Andrzeja, a i szukanie tutaj wśród miejscowych po próżnicy. Zatem najpierw śniadanie z widokiem na morze i piękną plażę a potem wybieramy się do portu. Zabiera nas mały motorek z mini przyczepką, ale mieścimy się wszyscy i docieramy do przystani. Tu zostajemy przekazani w ręce naszego przewodnika, ten zabiera nas na dużą łódź. Trochę nas przeraża ilość pasażerów, bo zapowiada koło 20-30. Wolimy oczywiście 20. Nakładamy kapoki i płyniemy. Obok nas sporo innych łodzi i wszyscy w tę samą stronę.

Pierwszy postój na otwartym morzu: nurkowanie i snorklowanie. Pod nami podobno ogród z rafą koralową Nie mamy jakoś ochoty na wejście do wody, tym bardziej, że cała gromada Azjatów, nie bardzo potrafiąca pływać walczy o przeżycie w wodzie. Kapoki, w których weszli do wody utrudniają im nurkowanie bo wypychają do góry, maski i okulary nieszczelne, więc cały czas łapczywie łapią powietrze wychylając głowę ponad poziom wody, do tego jeszcze stale przesuwająca się łódź, na szczęście ma spore pływaki z bambusa, więc jest się czego trzymać.

Nie nastraja nas to jakoś bardzo pozytywnie, tym bardziej, że mamy tak spędzić czas do 16:00.

Negocjujemy z przewodnikiem zmianę planów, wszystko jest możliwe. Na telefon przywołuje mniejszą łódkę tylko dla nas, mamy majtka i kapitana i robimy co chcemy. A życzenia mamy przyziemne, rozpieszczeni dotychczasową pustką na plażach marzy się nam pusta plaża, i co? I okazuje się, że takie też są, tym szybciej przepływamy na pustą plażę z pięknymi skałami i tam schodzimy na ląd. Panowie nas pilnują, a my robimy zdjęcia, wylegujemy się na słońcu, baraszkujemy w wodzie. Zagadują nas miejscowi, którzy dzisiaj przy okazji wolnego dnia też wypoczywają.

Nagle ciemna chmura zajmuje pół nieba nad nami i zaczyna kropić, niewinna mżawka szybko zamienia się w deszcz, a ten w ulewę. I chowamy się pod skałami by przeczekać, jednak niebo nie tak szybko zapowiada zmianę pogody.

Ruszamy zatem w deszczu, wykorzystując okno pogodowe na lunch, przy okazji opłyniemy kawał wyspy i dobrze, bo sobie wszystko obejrzymy bardzo dokładnie. Lunch choć zapowiadał się na masową stołówkę miło nas zaskakuje, jesteśmy prawie sami, bo nikt tu nie jada o 14:00, wszyscy są już dawno po jedzeniu. Zatem zasiadamy w ciszy i bez przepychania się przy bufecie do stołu i czekamy na dania, które będą podane do stołu. Mamy wszystko co lubimy, od warzyw po mięsko, rybę a nawet krewetki. Zajadamy się, na deser owoce i ustalamy co robimy dalej. Mamy do wyboru powrót do hotelu, który nie bardzo nam pasuje albo prywatną plaże, co przynajmniej z nazwy nam się bardziej podoba.

Pada na plażę, trochę walczymy z falami, które od tej strony wyspy są zdecydowanie większe niż gdzie indziej ale dopływamy do pięknej i zupełnie pustej plaży. Od razu zajmujemy strategiczne miejsca, jedni na słońcu, inni w cieniu i leniuchujemy dobrą godzinę. Kiedy kapitan stwierdza, że fale stają się niebezpiecznie wysokie pakujemy się do łódki i odpływamy. Mamy teraz raz jeszcze widok na całą długą białą plażę i to w słońcu, bo deszcz tak samo jak szybko przyszedł, tak i minął.

Wysiadamy na plaży całkiem blisko naszego hotelu i zaglądamy jeszcze na dobrą kawę i ciasteczko.

Potem pieszo do naszego hotelu by chwilę odpocząć a wieczorem do miasta. Jest już zdecydowanie spokojniej niż wczoraj, jednak ruch wcale nie umarł. Dzisiaj jesteśmy bardziej ambitni i docieramy pieszo aż do samego końca plaży. Wracamy na soczek do naszego hotelu a potem zasłużony odpoczynek.

Pojechali i napisali:

PFR