Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Mali, Burkina Faso, Benin 23.01-09.02.2016

UNICEF z bliska


10-02-2016

Dotarliśmy do Sikasso już po ciemku. Przed nami dzisiaj misja logistyczna: musimy zapakować nasze maski, dzidy, okiennice na podróż do domu. Kiedy podjeżdżamy pod hotel okazuje się, że mieszkamy przy stadionie. I nie byłoby to jakimś szczególnym wydarzeniem gdyby nie to, że akurat dzisiaj odbywa się tu mecz finałowy pomiędzy Mali a Kongo. Niestety Mali przegra 0:2. Szkoda, za to mamy okazję zobaczyć jak cieszą się zwycięzcy.

Hotel z pewnością najlepszy na trasie, ale my zawiedzeni bo tak się już przyzwyczailiśmy do warunków afrykańskich, że woleliśmy hostele, noclegi na dachach i klimatyczne „dziuple”. Poza tym nie smakuje nam tutejszy karp, to znak, że czas do domu.

Jednak Sikasso to miejsce, które utkwiło mi w pamięci po bardzo wzruszającym filmie nagranym z udziałem Artura Żmijewskiego w tutejszym szpitalu, który objęty opieką UNICEFU ratuje życie dziesiątkom dzieci. To właśnie tutaj współczynnik śmiertelności pośród noworodków jest najwyższy w kraju. Brakuje podstawowego sprzętu i lekarzy. Wpraszamy się z wizytą do UNICEFu. Przyjmuje nas koordynator projektu, Malijczyk świetnie mówiący po angielsku. Oczywiście odświeżamy w pamięci wizytę Polaków i usadzeni w salce konferencyjnej słuchamy o codziennych zajęciach Unicefu. Byliśmy, widzieliśmy, że warto pomagać. Więc jeśli możecie zróbcie to co my i pomóżcie Mali. Możecie być pewni, że pomoc trafi w bardzo potrzebujący region świata.

Teraz przed nami droga do stolicy. 360 kilometrów ale dzisiaj idzie nam wyjątkowo sprawnie, może to, że Lassi jest u siebie, a może brak kontroli i hopek pozwalają nam dotrzeć do stolicy w dobrym czasie. Jemy coś na lunch i decydujemy przejechać do hotelu na szybki prysznic przed wylotem. Okazuje się, że Centrum Francuskie gdzie chcieliśmy nabyć płyty z muzyką jest zamknięte, mamy jeszcze alternatywę  by zerknąć na targ recyklingu i targ z fetyszami. Jednak ponad 40 stopni trochę nas onieśmiela.

Jeszcze kolacja przed wylotem, restauracja bardzo afrykańska stylizowana na tutejsze domki. Gliniane konstrukcje bardzo ładnie pomalowane. Zamawiamy okonia nilowego nazywanego tu wszędzie kapitanem i do tego mnóstwo dodatków na półmiskach. Delektujemy się ostatnim posiłkiem w naszym afrykańskim gronie. Wspominamy trasę, robimy małe podsumowanie, co się nam najbardziej podobało, porównujemy hotele, omawiamy naszych opiekunów.

Robi się coraz smutniej, kraj i klimat bardzo nas zżyły i ciężko tak nam teraz po prostu się pożegnać.

W drodze na lotnisko mamy zatrzymać się jeszcze w jednym z domów dziecka by przekazać tam nasze ostatnie kartony. Nie wiemy co nas czeka. Wjeżdżamy w ciemną uliczkę w centrum miasta, na blaszanej bramie napis informujący o stowarzyszeniu. Ibrahim wita się z panią, która opiekuje się licznymi podopiecznymi. Okazuje się, że na małej powierzchni mieszkają tu 52 osoby. Część z nich podsypia bo jest już późno, inne głównie dziewczynki wychodzą nam naprzeciw. Dziękują za kartony gromkim merci. Tulą się do nas, a my płaczemy jak bobry. To po wizycie u Josephine w Beninie drugie miejsce któremu chcemy pomóc. Będziemy zbierać wspólnie buty, odzież, zabawki by także te konkretne dzieciaki miały kolorowe życie. Bądźcie z nami! Jutro podsumowanie wyprawy.

Pojechali i napisali:

PFR