Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Seszele i Madagaskar 16.11-5.12.2016

Pociągiem przez Afrykę


29-11-2016

Dzisiaj to rozkład jazdy decyduje o naszej pobudce. Chociaż nasz kierowca lojalnie uprzedzał nas o możliwym opóźnieniu pociągu nawet do dwóch godzin to nic sobie z tego nie robiąc o 7:00 jesteśmy na stacji kolejowej. Okazuje się, że kupił nam bilety w 1 klasie czego bardzo żałujemy bo kolorowo to jest w drugiej, ale jak się okaże miejsc na II klasę już nie było, nawet stojących. Pociąg pokonuje dystans 160 kilometrów, my jedziemy tylko kilkanaście na samym początku by poczuć klimat kolei na Madagaskarze. Widać, że taki pociąg to tutaj rzadkość i wielka atrakcja bynajmniej nie turystyczna. Ludzie przyglądają się nam z wielkim zaciekawieniem, machają, pozdrawiają,  pozwalają sobie robić zdjęcia. Zaledwie po kilku minutach jazdy już widać, że kwitnie biznes gastronomiczny, pojawiają się pierwsi sprzedawcy kawy  z termosów, pączków, na każdej stacji sprzedawcy mango, ananasów, gotowych dań, jakichś ciastek. A co ważne to sprzedawcy ściśle określeni za pewnością określoną kwotą pieniędzy, bo stacje zamykane są na klucz i kłódkę i mają wielkie metalowe drzwi!!!

Wysiadamy w małej miejscowości gdzie mieści się jedyna na wyspie fabryka herbaty. Pani przewodniczka pokazuje nam kolejne etapy powstawania herbaty, a cała okolica tonie w zielonych krzewach herbacianych. Mamy okazję degustować herbatę na sam koniec pobytu. Smakuje dobrze, kusimy się na zakupy pamiątkowych woreczków z herbatą.

By było niepokornie udajemy się jeszcze choć na chwilę na plantację by zobaczyć pracujących na polu zbieraczy herbaty. Ależ tu kolorowo, zarówno kobiety jak i mężczyźni pracują przy zbiorach. Nie są zepsuci turystyką, pozują do zdjęć bardzo chętnie nie oczekują w zamian żadnego wynagrodzenia. Możemy bez ograniczeń robić im zdjęcia.

Są bardzo kolorowi i pięknie odcinają się od zieleni i to takiej czystej i soczystej umytej przez deszcz.

Dalej do Ranomafany. To kolejna atrakcja, Park Narodowy z lemurami. Najpierw jednak zajmujemy nasze pokoje, zabieramy lunch na wynos i jedziemy do parku. Mamy idealną pogodę, jest nadal ciepło ale niezbyt upalnie. 40 stopniowy upał zelżał i mamy teraz 28 stopni i cień. Szukamy lemurów żywiących się bambusami, do pomocy oprócz przewodnika mamy tropiciela który wychodzi w las przed nami i telefonicznie (o zgrozo) informuje naszego przewodnika gdzie należy skręcić i zboczyć ze szlaku by wypatrzeć lemury. Polegamy na nim i warto bo udaje się nam znaleźć trzy odmiany lemurów, kameleony, jaszczurki, gekona i żabkę.

Wracamy do lodży na krótki odpoczynek by jeszcze przed kolacją ale już po zachodzie słońca wybrać się na nocne safari w poszukiwaniu lemura mysiego i kameleonów.

Mało turystów, poza dwoma Austriakami nie spotykamy nikogo. Nasz przewodnik suto smaruje gałązki drzewa bananem i to takim mocno już przejrzałym, za to bardzo aromatycznym.

Czekamy ale póki co ani widu ani słychu. Zaczyna padać. Musielibyście nas zobaczyć, czwórka dorosłych osób stojąca na asfaltowej drodze w środku Madagaskaru wpatrzona tępo w suche gałęzie jakiegoś drzewa. Zaczyna padać, ale obraz zmienia się tylko o parasole i kurtki na deszcz, poza tym nadal stoimy i się wpatrujemy przed siebie wyczekując na lemura. Wyglądamy na pewno przezabawnie, ale nie to się teraz liczy tylko lemur. I jest nagroda dla wytrwałych, lemur się pojawia, nagle, bardzo szybko wychyla się zza konaru by za chwilę zniknąć i tak kilkukrotnie. Jednak jesteśmy zadowoleni, lemur był, kilka kameleonów także.

Smaczna kolacja i błogi odpoczynek. Przed nami jutro kolejny dzień pełen atrakcji.

Pojechali i napisali:

PFR