Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

RPA 11-27.10.2009

Knysna, degustacja ostryg, jaskinia Cango, Oudtshoorn


22-10-2009

Próbowaliśmy dzisiaj rano skusić się na canopy tour – nowość w pobliskim lesie, gdzie na platformach przymocowane są liny i zjeżdża się po nich w specjalnej uprzęży. Podzieliliśmy się na dwie mało równe części i dlatego zaważyła większość. Jednak na brak atrakcji dzisiejszego dnia nie będziemy narzekali. Najpierw przejazd do miejscowości Knysna. Mała ale bardzo lubiana w RPA miejscowość nad samym morzem, z piękną zatoką i bardzo urokliwym nabrzeżem. A w nim jachty, stateczki, restauracje, bary. My najpierw jedziemy do farmy ostryg. Niestety farma zamknięta na cztery spusty i ani żywego ducha obok. Musimy zawrócić i parkujemy w miasteczku. Okazuje się, że farma przeniosła się bliżej centrum. Tu spacerem przez nabrzeże docieramy na degustację ostryg oczywiście z szampanem. Niektórzy się nimi zajadają: Wacek, Tadeusz, Kama, Ola. Inni od razu odstawiają talerzyki: Marysia, Kasia. Inni ciekawie podpatrują i jednak się kuszą Rafał. Po kilku dokładkach ruszamy do miasteczka. Chcemy rozejrzeć się za pamiątkami. Natrafiamy na bardzo ciekawy mały sklepik z afrykańską ceramiką. Kusimy się na kilka rzeczy: są tu piękne duże talerze, figurki, zwierzaki ze szkła i ceramiki. Same ładne rzeczy. Zaglądamy także do pobliskich małych galerii i o umówionej porze czas na zbiórkę. Po drodze tankujemy i przekąsimy coś małego i teraz przed nami kolejne kilometry do Oudtshoorn – pierzastej stolicy RPA. Miasto to słynie od lat z hodowli strusi. My dzisiaj także zamawiamy wizytę na jednej z takich farm. Najpierw jednak jedziemy do jaskiń Cango. Bardzo duża jaskinia chroni nas przed upałem na zewnątrz. Przechodzimy z jednej sali do drugiej i podziwiamy różnorodne formacje i nacieki. Mamy miłego przewodnika, który prócz tego, że świetnie zna angielski to może pochwalić się wspaniałym głosem, o czym przekonuje nas wykonując brawurowo utwór w sali ze świetną akustyką.

U strusi czeka nas najpierw pogadanka o tych wielkich ptakach. Potem idziemy w plener i możemy wziąć na ręce małe kurczaki. Jedna z dam – Betsy rozkosznie rozgląda się za ochotnikami do całowania i karmienia. Na sam koniec przejażdżka na strusiach – nikt z nas jednak się na nią nie kusi. Za to chętnie karmimy żarłoczne ptaki, które tratując się wzajemnie walczą o pokarm z wiaderka. Na sam koniec jaja strusie, na których można stanąć i nawet potańczyć. Przeglądamy drobiazgi w miejscowym sklepiku i jedziemy na kolację do hotelu. Dzisiaj dla nas braai. Czyli afrykański grill. Jakże zaskoczona jest pani właścicielka, kiedy najszybciej znika papka kukurydziana wraz z sosem pomidorowym. Podobno jesteśmy pierwszą grupą turystów zagranicznych, która w ogóle zamiast tradycyjnych ziemniaków zażyczyła sobie paap, a teraz na dodatek łakomie wypatruje dokładki. Wszystko jednak daje się załatwić i nikt z nas nie kładzie się głodny. Nad nami bardzo rozgwieżdżone niebo i piękny księżyc, inny niż u nas.

Pojechali i napisali:

PFR