Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Sri Lanka Sylwester 29.12.2014-11.01.2015

Sylwester 2014/2015


31-12-2014

Ostatni dzień starego roku przed nami. Najpierw jednak dziwaczna noc, z jednej strony zmęczeni byliśmy straszliwie po nieprzespanej w całości nocy w samolocie, do tego przesiadka, zmiana czasu, pogoda iście letnia, z drugiej jednak czytaliśmy, wertowaliśmy przewodniki, mapy, gawędziliśmy do północy a teraz widać efekty. Sri Lanka wita nas słońcem około 9 mamy zamiar ruszyć mimo dnia wolnego na zwiedzanie, a tu by się pospało. Jednak urozmaicone śniadanie, mocna kawa i pyszna lankijska herbata stawiają nas na nogi.

Program przewidywał dzień wolny, ale nie przystoi  wręcz tak się lenić, i zgodnie ruszamy na zwiedzanie okolicy. W naszych planach jako pierwszy punkt mamy ogrody architekta krajobrazu Davisa Bawy. Docieramy tam błądząc tylko raz i to nieznacznie, za wielkimi drewnianymi drzwiami oczom naszym ukazuje się przepiękny, bardzo przemyślany ogród  z mnóstwem kwiatów, krzewów, drzew egzotycznych. Spacerujemy odkrywając coraz to nowe zakątki ozdobione fontannami, ławeczkami, małymi figurkami. Robimy mnóstwo zdjęć a na koniec przed nami wizyta w willi samego artysty. Tu pan opiekujący się budynkiem na co dzień opowiada nam trochę z historii tego miejsca. Z zaciekawieniem oglądamy grafiki na ścianach budynku, przeglądamy rzeźby, podziwiamy kolejne patio, wannę pod gołym niebem, odkrywamy czarną lilię będącą wielką niespodzianką dla nas wszystkich. Warto było się wybrać na zwiedzanie. To jednak nie koniec atrakcji, kolejny punkt to wypad nad rzekę by zrobić sobie rzeczne safari. Pogoda nas rozpieszcza, jest na pewno około 30 stopni i ogromna wilgotność, na wodzie jednak bardzo przyjemnie, bryza od samej wody, po kolei odkrywamy warany rzeczne, małpy, zimorodki, kormorany. Potem poznajemy tajniki produkcji cynamonu, pan przy nas zwija w rurki korę cynamonowca. Wreszcie robimy małe zakupy, odwiedzamy świątynię buddyjską, na przegubach większości z nas pojawiają się niteczki z błogosławieństwem lokalnego mnicha.

Wracamy do samochodu i szybko na nasz prom łączący ląd z naszą Paradise Island by dotrzeć do hotelu i zjeść jeszcze lunch. Wgryzamy się dosłownie w przysmaki lokalnej kuchni, ostre mieszamy ze słodkim, posypujemy wiórkami kokosowymi, jest bardzo smacznie.

Przerwa czasu jaka nam została do sylwestra zostanie wykorzystana bardzo użytecznie, jedni podsypiają, inni grają w ping ponga, jeszcze inni spacerują lub czytają. Spotykamy się na koktajlu przed restauracją. Mnóstwo pracy włożyli miejscowi, by tak pięknie wszystko przygotować. Na stole misternie ustawione kolorowe drinki, obok mini koreczki. Pani manager otwiera bufet i składa nam życzenia. Przez okna restauracji podglądamy co dzieje się w środku, a tam przygotowania na całego, zostało tylko pół godziny do kolacji. Kucharze wykładają przygotowane dania, dzisiaj wszystkie ułożone będą w artystyczne wzory, na ozdobnych paterach, do tego powycinane owoce, warzywa, piramidy, nawet rzeźby lodowe. Wszystko robi naprawdę ogromne wrażenie, już wyobrażamy sobie jak wybornie musi to też smakować. I rzeczywiście, kiedy przesiądziemy się do naszego stolika, feeria kolorów dopełni tylko mieszance wybornych smaków.
Nie wiemy nawet kiedy mijają nam cztery godziny, podjadamy, delektujemy się winkiem, snujemy wieści z naszych podróży, życia, opowieści zasłyszanych i przeżytych.

Na krótko przed północą przenosimy się nad basen, gdzie przygotowujemy lampki na szampana i czekamy na pokaz sztucznych ogni. Są wiwaty, życzenia i pięknie podświetlony lodowy napis Happy New Year 2015. Do tego sztuczne ognie które przecinają niebo pomiędzy palmami sięgając niemal księżyca.

Oczywiście nie może się  obyć bez tańców. Królujemy na parkiecie, podrygując do rocka, Micheala Jacksona, country…  Żaden styl nam niestraszny.

Jeszcze na powitanie spacer po plaży, a nawet moczenie miało być do kolan, niektórym udało się nawet wyżej i około 2 jesteśmy w pokojach. Zgodnie w szampańskich humorach uraczyliśmy się miłym wieczorem i naprawdę pięknie, inaczej niż zawsze powitaliśmy Nowy Rok.

Pojechali i napisali:

PFR