Estera Hess - podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Miał być lot o 9, jest o 7 co znaczy że już o 5 musimy być na lotnisku. I tak dajemy sobie więcej czasu bo o 5 dopiero startujemy z hotelu, docieramy na lotnisko o 5:20 i ku naszemu zaskoczeniu jesteśmy pierwsi. Całkiem pierwsi czyli nawet przed pracownikami lotniska. Tego jeszcze nie było, wyjmujemy bagaże i rozsiadamy się w całkowitych ciemnościach na schodach wiodących do małego lotniska obsługującego tylko loty czarterowe. Hmmm, i co teraz będzie.
Po pół godzinie jest nadzieja bo w sali przemyka cień człowieka, Kasia wypatrzyła panią z ochrony. Ta jednak ignoruje nas całkowicie i udaje, że nas nie widzi. Ale po kilku minutach zza rogu wychodzi pan z ochrony, który otwiera drzwi i wpuszcza nas do środka. Wybiła 6 a my nadal siedzimy, tyle, że już nie na schodach a w sali wylotów. Ściany zdobią wielkie murale Fidela Castro, Che Guevary i Chiaveza.
A przy okienku odpraw nikogo nie widać. Szczęśliwie dla nas pojawia się jeszcze jeden turysta, który tak jak my czeka na nasz lot.
A czas biegnie obawiamy się, że wrócimy do wersji pierwotnej naszego lotu czyli że jednak ruszymy o 9:00. Podobno brakuje jeszcze pani, która zechciałaby przyjąć nasz bagaż.
Nie wiadomo po co bo i tak za chwilę będziemy go targać osobiście do awionetki… Wreszcie panowie biorą nasze paszporty, ręcznie wypisują karty pokładowe, tworzą listę pasażerów przepisując wszystkie dane paszportowe co oczywiście odpowiednio długo trwa i teraz bagaże. Ważenie komisyjne i zbiorowe, dokładają tak długo aż zbiorą nadwagę zmieniając wcześniejsze ustalenia z 15 dopuszczonych kilogramów na 10.
Nawet to nas nie wyprowadza z równowagi, płacę wymaganą kwotę i czekam co będzie dalej. Ruchy oczywiście powolne i właśnie wybija 7. A my nadal w hali odlotów.
Teraz okazuje się, że nadane bagaże mamy zdjąć z wagi i musimy maszerować za panem, czyli jedne schody, drugie schody, rampa, druga hala. Złośliwie chyba upycha nas pod klimatyzatorem by nas zamrozić, mamy powoli dość rajskich wakacji.
Nasza pani przewodniczka na niewiele się zdaje, siedzi sobie na kanapie i śmiga w internecie.
Ale my się nie poddamy, to dla nas nie pierwszyzna, widzieliśmy już trochę w Wenezueli i bierzemy się na sposób: każą czekać to czekamy, każą iść to idziemy i to nas ratuje. Wreszcie poddają się, muszą nas sprawdzić, nadać i skierować na płytę lotniska. Teraz jeszcze tylko 300 metrów marszu i rozsiadamy się w awionetce. Pan kapitan i pani pilot przejmują nas w swoje ręce, drzwi do kokpitu otwarte, humory nam wracają i lecimy.
Zaledwie półgodzinny lot i ładne widoki za oknem.
Lądujemy na małym i krótkim pasie startowym.
Po pasie biegają psy, jest sielsko anielsko jak na wyspę przystało. My wysiadamy, odbieramy nasze bagaże i pakujemy je na wózki bagażowe, które podstawili nam pod awionetkę nasi panowie z posady. Idziemy pieszo bo innego transportu tu nie ma do naszego hotelu. Przed nami najdłuższy pobyt bo aż 4 doby w jednym miejscu. Jest upalnie, małe kolorowe domki, leniwie, pachnie kawą i cynamonem. Nabieramy orientacji w terenie ponieważ nasza posada leży na przeciwległym końcu wyspy.
Zasiadamy do śniadania, dostajemy pokoje i walczymy z klimatyzacją, wodą, albo raczej brakiem ciepłej wody, pojawiającym się internetem widmo. Ale przecież przyjechaliśmy tutaj dla plaży i rajskich widoków. I co się okazuje, że plaży tu nie ma. Oczywiście nie wierzymy na słowo i czasie wolnym podzieleni na grupy udajemy się na spacer po wyspie, jednak kiedy spotykamy się w porze lunchu okazuje się, że rzeczywiście by dotrzeć na plażę jak z folderów musimy przepłynąć tam jedną z łódek, to dla nas zaskoczenie, tego się nie spodziewaliśmy.
Ale na próbę dzisiaj wszyscy pakujemy się do jednej łódki i płyniemy na Cayo położone najbliżej naszej wyspy. Z daleka już widać namorzynową roślinność i długą białą plażę. Panowie rozbijają nam parasole, rozkładają krzesła z poucinanymi nogami by łatwo było się wbić w piasek i posiedzieć nad wodą albo w wodzie.
Póki co plaża jednak nas nie zachwyca. A kiedy pierwsi wejdą do wody i będą przestrzegać przed meduzami i kawalątkami parzących koralowców to już zupełnie entuzjazm z plażowania nam odchodzi. Tyle, że co robić kiedy na lądzie atakują nas meszki i to ile naraz? Woda okazuje się wybawieniem, tyle że tu szczypią korale.
Tak, a łodzi nie ma, wróciła do portu i pojawi się dopiero za cztery godziny. No to się ugotowaliśmy. Lunch zabrany ze sobą, zimne piwo i napoje poprawiają nam na chwilę nastrój, ale meszki są bardziej żarte niż gdziekolwiek do tej pory.
Podpatrujemy jednak innych, którzy siedzą kawałek dalej, im jakby nic. Nie oganiają się nerwowo od owadów, ba nawet niczym nie smarują. Musimy wybadać teren, okazuje się, że na końcu cypla dość mocno wieje i to jest zbawienne, meszek tu nie ma. Szybko ewakuujemy się z naszego dotychczasowego miejsca, stwierdzając zgodnie, że albo zdobywaliśmy odznakę zucha albo nasi panowie nas chcieli skutecznie zniechęcić do plażowania.
Na końcu cypla okazuje się, że woda jest bardzo przyjemna, nic nie gryzie a i widoki mamy nie najgorsze.
Jest lepiej. Ale to i tak nie to, czego oczekiwaliśmy.
Wracamy na naszą wyspę, kąpiel i o 19:30 zasiadamy na kolację. Mamy nadzieję, że nie będzie wołowiny. Nie ma ale jest o wiele smaczniej i lepiej niż gdziekolwiek do tej pory. Może wpływy włoskie, właściciel jest Włochem. Pyszne carpaccio z cukinii, potem pasta z warzywami a na sam koniec ryba smażona i deser: flan karmelowy.
Kawa, caipirinha, Cuba libre, zaczyna być wakacyjnie.
A i mamy plany na jutro. Udało mi się wynegocjować inną wysepkę dla połowy grupy, a my płyniemy na długą trasę by wybadać czy oferowana wycieczka warta jest swojej ceny i czy rzeczywiście jest aż tak atrakcyjna.
"Polecam gorąco. Świetna organizacja, dobre pomysły a nade wszystko wsparcie i opieka najlepszej pilotki ever :) 10/10"
"Sudan to było nie lada wyzwanie! W ogóle nie był na mojej liście 'must visit', ale wizja wspólnego wyjazdu z Esterą Hess ESTA TRAVEL na przetarcie szlaku w kompletnie nieznane obszary sprawiła, że długo się nie zastanawiałam;) Wrażenia ogromne, olbrzymi kraj, kompletnie inna rzeczywistość, zupełnie obce nam problemy tamtejszej ludności... Super fajne jest to, że z ESTA TRAVEL widzimy, jak naprawdę wygląda życie w totalnie odmiennych kulturach, religiach i strefach klimatycznych. To jest zwiedzanie poza przetartymi już szlakami, poza 5-cio gwiazdkowymi hotelami. To jest podróż i przygoda! Ja to uwielbiam! Ładuję wówczas swoje akumulatory. Na pewno jeszcze nie raz skorzystam z oferty ESTA TRAVEL!!!! "
"Chciałabym bardzo podziękować za zorganizowanie świetnego wyjazdu na Sri Lankę! Hotel był rewelacyjny, kuchnia, zajęcia z Pauliną - rewelacja! A takiej przewodniczki jak Karolina to nigdy nie miałam, bardzo profesjonalna. "
"Misja Wino w Andaluzji. Wyjazd taki, że żal wyjeżdżać. "
"Kolejna świetnie zorganizowana impreza poprzez logistykę, pięknie "skrojony" program i znakomicie realizowany przez Esterę. Hotele otoczenie miejscowi przewodnicy i miejsca które odwiedzaliśmy - fantastyczne. Nie spodziewaliśmy się takich uroków kraju. Ja ponieważ jestem z Mazur dostąpiłem zaszczytu i obroniłem honor grupy łowiąc piranię, ciekawy punkt programu ale bezpieczny. W ogóle mimo zagrożenia o jakim się słyszy nie odczuwaliśmy tego bezpośrednio. Kolejny raz się nie zawiedliśmy, dzięki!"
"Byłam na Sri lance zorganizowanej przez Esta Travel i chciałabym podziękować za wspaniałe przygotowanie. Czułam się bezpiecznie na każdym etapie podróży. Wspaniałe miejsce a przede wszystkim organizacja, profesjonalizm biura ale również p.Karoliny Łuczak - której wsparcie i profesjonalizm czuło się przez cały okres trwania wycieczki: wesoła, przygotowana merytorycznie i organizacyjnie :) Pani Paulina Młynarska ciepła osoba i z dużą wiedzą na temat jogi, medytacji i ogólnie spraw kobiet:-) "
"Jesteśmy ciągle pod wrażeniem wspaniałej wyprawy do Toskanii pod kierunkiem Ani. Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Ciekawa trasa, urozmaicona wizytami w winnicach, lanczami i kolacjami przygotowanymi tylko dla nas przez gospodarzy. Wspominamy doskonałą atmosferę. "
"My jeździmy dużo, ale ta wyprawa "Misja Wino" przebija wszystkie inne. Zorganizowana dla małej grupy i zorientowana na poznanie lokalnych atrakcji przygotowanych przez gospodarzy daje niezapomniane wrażenia. Długo będziemy te wyprawę wspominać i mamy nadzieję, że uda nam się wpisać kolejna z Pani programu do naszych planów wycieczkowych."
"Jestem po Ugandzie. Piękny kraj, piękna wyprawa, piękna organizacja wyprawy. Poza tym rzecz szalenie istotna daleko od domu - poczucie bezpieczeństwa i beztroska - wszystko podane na tacy. Komfort podziwiania rzeczywistości ugandyjskiej takiej jaka jest z zabezpieczeniem wygód, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni - świetne noclegi, jedzenie, dojazdy itp. Polecam sceptykom myślącym, że niemożliwe jest połączenie "dzikości" kraju z naszymi potrzebami ludzi Europy. Wart uwagi jest też talent organizatorki do scalania grupy."
"Wyjątkowa właścicielka, wyjątkowe biuro, wyjątkowy serwis, rewelacyjna oferta. Tak trzymać. "
"Jesteśmy zachwyceni Indiami i zastanawiamy się dlaczego tak długo zwlekaliśmy. Trasa super. Miejsca, które odwiedzamy powalają. Czasami warto zboczyć z drogi aby zobaczyć coś extra. Mamy super kierowcę. Przy tutejszym ruchu to prawdziwy skarb. Jesteśmy teraz w Gwaliorze w baaaardzo klimatycznym hotelu - coś na kształt paradoru hiszpańskiego. "
"I to już jest koniec lankijskiej przygody. Dziękujemy za perfekcyjną organizację. Do następnego razu!"
"Misja Wino w Andaluzji. Jesteśmy z mężem pod wrażeniem profesjonalizmu Ani i Ani, a gdyby nie pełne autentycznej pasji i wiedzy o Andaluzji prowadzenie imprezy, to nie byłoby to... "
"Zakończyliśmy naszą wspaniałą przygodę z Indiami. Baaardzo dziękujemy za bardzo ciekawą trasę, świetną organizację i opiekę nad nami. Jesteśmy Indiami zachwyceni i z pewnością tam wrócimy, mamy nadzieję, że z Tobą osobiście albo co najmniej z Twoim biurem. Trudno byłoby nam w Indiach żyć natomiast zdecydowanie łatwiej do Indii wracać. "
"Naturę Islandii zawsze chciałam zobaczyć. Propozycja i program wyjazdu z ESTA TRAVEL były dokładnie tym, w czym chciałam wziąć udział. Islandia wyspa lodu i ognia - lepiej nie można jej opisać. Po prostu skrajności. Trasa długa do przejechania, niewiele dni. Estera z pozytywnym nastawieniem do ludzi i podróży pomimo niesprzyjającej pogody, potrafiła przybliżyć nam wyspę, jej naturę, mieszkańców. Świetna organizacja! Dzięki za to, co widziałam!"