Estera Hess - podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Krótka noc. Zmiana czasu prawie niewyczuwalna, tylko godzinka. W pokojach 4*hotelu story zasunięte i dzięki temu oszukujemy dzień wydłużając sobie noc. Luksusów to tu nie ma, a gwiazdki są bardzo mylące. Przy śniadaniu wymieniamy wrażenia spod prysznica, gdzie woda ciurkała tylko dwoma oczkami i to nigdy na wprost, a raczej na boki. Poza tym była chłodna. A to dopiero początek.
Jemy ser, owoce, mamy herbatę i kawę. Odnajdujemy pączki i jajecznicę. Za oknem główna ulica miasta, szara i przypiaszczona. Ruch umiarkowany, tylko białe auta.
Mając jeszcze chwilę w recepcji w oczekiwaniu na nasze samochody terenowe dajemy się wyciągnąć Ani pod drzewo za rogiem, gdzie na zwykłych kartonach służących jako stołki pani ma mini kawiarnię, jakich tu w Sudanie sporo i parzy świeżą kawę z kardamonem, pieprzem i imbirem. Idealne miejsce, nie wolno nam robić zdjęć, pani nie pozwala fotografować siebie, zgadza się na zdjęcia kawy. Smakujemy i jesteśmy już kupieni przez ten smak. Wyborna, mocna, gęsta kawa. Ci z nas, którzy skusili się na herbatę, też dokonali dobrego wyboru, świeży napar z suszonych kwiatów hibiskusa.
Koniecznie cukier do tego!
Tak opici i z dobrym smakiem ruszamy w drogę. Na Chartum przyjdzie jeszcze czas w drodze powrotnej. Wtedy będziemy go zwiedzać. Teraz pierwsze kilometry przez miasto, jedziemy do miejsca, gdzie spotykają się Nil Biały i Nil Błękitny. Zaskakujące jak na jedną z największych atrakcji stolicy, żadnych tablic, żadnego zaplecza, na brzegu rzeki wśród traw stoją dwa niebieskie krzesła. Poza tym nic.
Jest gorąco, zapowiedzi pogody nie kłamały. Ruszamy dalej na targ. Tutaj zaczynamy od stosików z nasionami, potem wchodzimy w paciorki i koraliki, mijamy pachnące świeżą miętą stoiska z ziołami, dalej są ryby i mięso. Bardzo efektowna część z warzywami i owocami, a sprzedawcy albo pozują do zdjęć albo wręcz przeciwnie, zasłaniają się unikając zdjęć. Zaczynamy nabierać wprawy.
Kuszą nas wielkie sterty suszonego hibiskusa, staramy się zapamiętać poszczególne stanowiska, żeby zakupić go w drodze powrotnej. Wszystko jest dla nas póki co takie egzotyczne i takie nowe, na samym końcu ulicy, posileni falafelami, które jeszcze gorące zakupiliśmy od lokalnego sprzedawcy zatrzymujemy się w ulicznej kawiarni. Pani parzy dla nas kawę i herbatę, a My siedząc tam chwilę, korzystając ze zbawiennego cienia w południe, obserwujemy ulicę. Kadry jak obrazki przebiegają nam przed oczami. Miasto tętni życiem.
Lunch, jesteśmy ciekawi kuchni sudańskiej. I zaraz będziemy bardzo zdziwieni, bo nasi opiekunowie parkują przed restauracją typu fast food, która specjalizuje się w kurczakach albo z grilla albo z głębokiego tłuszczu. W budce obok wyciska się świeże soki. Zestaw będzie dość prosty: kurczak z grilla albo kurczak smażony, do tego spod lady świeże surowe warzywa pokrojone w plastry lub kawałki.
Zaskakująco wielkie porcje, kurczak zajmuje cały wielki talerz. Soki bardzo treściwe, gęste i sycące. Całkiem przytulnie się nam siedzi na niskich zydelkach przy kilku połączonych specjalnie dla nas drewnianych stolikach. Do czasu, kiedy nie zaczniemy być okadzani, bo akurat teraz obsługa przyniosła do łazienek czarki z wonnościami, a potem zaczęła wygarniać spod stolików resztki jedzenia naszych poprzedników. Folklor na całego.
Jednak pierwszy lunch za nami. Ruszamy za miasto już w kierunku naszego docelowego noclegu. Jeszcze na wylocie przystanek w małym sklepiku gdzie odbieramy zamówione wcześniej mięsko; Mamy ze sobą kucharza, który poza miastami odpowiedzialny będzie za gotowanie dla całej naszej ekipy.
Po kilku godzinach jazdy robimy przystanek przy drodze. Wygląda to na zajazd dla kierowców wielkich ciężarówek, którzy pokonując dziesiątki kilometrów w upale co jakiś czas wylegają po prostu na rozstawione wzdłuż drogi prycze i wyciągając się w cieniu drzemią przy całkiem ruchliwej trasie.
Nie do końca to rozumiemy, ale rozsiadamy się na szybko na metalowych krzesełkach, zamawiamy kawę i herbatę. Już nie dziwi nas mała filiżanka kawy, do tego kopiaste trzy łyżeczki cukru i jedna łyżeczka uniwersalna do słodzenia i do mieszania.
Czujemy się muśnięci zwyczajami sudańskimi. Dalej w drogę. Zachód słońca wisi już w powietrzu. Nasi kierowcy zupełnie nagle skręcają z drogi i zatrzymują się kilkaset metrów od niej. Tu zapada decyzja, że stanie nasze obozowisko.
Dzisiaj występujemy jeszcze w roli praktykantów, staramy się bardziej nie przeszkadzać niż pomagać. Oglądamy nasze namioty, podglądamy jak należy je umiejętnie rozbijać. Nie wyglądają na zbyt skomplikowane. Oswajamy się z okolicą, upatrujemy sobie krzaczki, które będą naszą toaletą. A kucharz Omar i kierowcy zabierają się do pracy. Najpierw rozpalają ognisko w małym grillu kominku, jak tylko brykiet drzewny na tyle się dobrze rozżarzy ustawiają na nim wielki czajnik z wodą.
Od tego zaczynamy naszą kolację. Gorąca kawa lub herbata. Trochę to trwa ale na stole pojawiają się chleb, sos orzeszkowy, warzywa specjalnie na nasze zamówienie i mięsko oraz najpyszniejsza zupa na pustyni. Omar wie dokładnie jak nam dogodzić. A całkowitą niespodzianka jest wino lokalne, bardziej przypominające bimber aniżeli jakieś wytrawny trunek, które kierowcy swoimi znanymi drogami przemycili dla nas na kolację. Salwę śmiechu wywołuje nasz lecimy ale jakże jurny kucharz, który po zakończonej kolacji przynosi nam rolki papieru toaletowego rozdzielając sprawiedliwie po dwie na każdy namiot.
Oczywiście to tylko zbieg okoliczności i nasza bujna fantazja spowodowały niekończące się opowieści o kucharzach i dolegliwościach żołądkowych, przed nami pierwsza sudańska noc w namiotach na pustyni.
"Jesteśmy ciągle pod wrażeniem wspaniałej wyprawy do Toskanii pod kierunkiem Ani. Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Ciekawa trasa, urozmaicona wizytami w winnicach, lanczami i kolacjami przygotowanymi tylko dla nas przez gospodarzy. Wspominamy doskonałą atmosferę. "
"Zakończyliśmy naszą wspaniałą przygodę z Indiami. Baaardzo dziękujemy za bardzo ciekawą trasę, świetną organizację i opiekę nad nami. Jesteśmy Indiami zachwyceni i z pewnością tam wrócimy, mamy nadzieję, że z Tobą osobiście albo co najmniej z Twoim biurem. Trudno byłoby nam w Indiach żyć natomiast zdecydowanie łatwiej do Indii wracać. "
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Bardzo dziękuję firmie ESTA Travel za cudowną podróż do Namibii. Było na tym wyjeździe wszystko: od burzliwego Oceanu, poprzez wydmy i pustynie na Jeepach i Quadach, aż do sawanny i buszu z bogactwem zwierząt (od jaszczurek po słonie i żyrafy). Niezapomniane spotkania z kobietami z plemienia Himba i innymi tubylczymi plemionami. Wspaniałe noclegi w lodżiach na sawannie i w górach oraz troskliwa opieka samej Szefowej, Estery. Dzięki!"
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Kolejna świetnie zorganizowana impreza poprzez logistykę, pięknie "skrojony" program i znakomicie realizowany przez Esterę. Hotele otoczenie miejscowi przewodnicy i miejsca które odwiedzaliśmy - fantastyczne. Nie spodziewaliśmy się takich uroków kraju. Ja ponieważ jestem z Mazur dostąpiłem zaszczytu i obroniłem honor grupy łowiąc piranię, ciekawy punkt programu ale bezpieczny. W ogóle mimo zagrożenia o jakim się słyszy nie odczuwaliśmy tego bezpośrednio. Kolejny raz się nie zawiedliśmy, dzięki!"
"Ale nasza Kamczatka była super przygodą!!! Jeszcze raz dziękuję za piękny czas, który z Wami spędziłem… To był mój dobry i piękny czas! "
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Chciałabym bardzo podziękować za zorganizowanie świetnego wyjazdu na Sri Lankę! Hotel był rewelacyjny, kuchnia, zajęcia z Pauliną - rewelacja! A takiej przewodniczki jak Karolina to nigdy nie miałam, bardzo profesjonalna. "