Estera Hess - podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Niespokojna noc za nami. Olek chory, gorączkował i to mocno, ponad 40 stopni. Na szczęście dobrze wyposażona apteczka podróżna i udało się nam dość szybko zbić temperaturę. Jednak rankiem powtórka, stąd decyzja o podaniu antybiotyku.
Dzisiaj Dzień Taty, wprawdzie nie wszędzie obchodzony jest 23.06, my jednak zostajemy wierni naszej polskiej tradycji. Sto lat, książka w prezencie i rafting, ale to za chwilę. Na zewnątrz pada, a szkoda, bo miejsce z wielkim klimatem. Za oknem kusi basen i jacuzzi. Po drugiej stronie z wielkiego okna w lobby widać imponującą aleję palmową, tu stoi także stół bilardowy i piłkarzy ki. Przewiewne wnętrza i bardzo smaczne śniadanie, także tutaj nie ma zbyt wielkiego ruchu dlatego dostajemy kartę dań śniadaniowych do wyboru.
Dzieciaki na słodko, my jajka, startujemy w nowy dzień. Przed Basią i Maćkiem rafting. Przed wieloma laty na rzece Pacuare mieliśmy fenomenalny rafting przede wszystkim widokowy. Chciałam bardzo powtórzyć go i tym razem bo zapamiętałam go jako wyjątkowo urokliwy i przyjemny. Niestety minimalny wiek to 7 lat, czyli nigdzie nie udało się nam upchnąć w komplecie z Olkiem. Wybieram trochę inną rzekę i inną trasę, na miejscu okazuje się jednak, że odcinek Pacuare idealnie nadaje się na spływ razem z Basią. O umówionej porze przyjeżdża po nich przewodnik i kierowca, tym samym mi i Olkowi zostaje nasze wypożyczone auto i być może inne plany w tym samym czasie. Chłopaki z firmy raftingowej pojawiają się nawet przed czasem. Co warte podkreślenia, jeden z nich okazuje się osobą niepełnosprawną bez jednej nogi a świetnie radzi sobie w biznesie raftingowym, jest pełen energii, mocy i uśmiechnięty. Nie sprawdza się jego osobista prognoza pogody wieszcząca deszcz i chmury a nawet chłód na resztę dnia. Jak tylko auto znika za zakrętem niebo staje się niebieskie i wychodzi słońce. U nas oczywiście podobnie, mimo choroby Olka nie ma mowy byśmy darowali sobie basen, o tej porze mamy go tylko dla siebie. Check out z hotelu i to zasadniczo dotyczy większości hoteli na Kostaryce dosyć późno bo o 12:00, co jest nam dzisiaj wyjątkowo na rękę. Zanim jednak wskoczymy w stroje zahaczamy o bilard, Olek sięga brodą już lekko ponad stół czyli mamy równe szanse.
W basenie super przyjemnie, niestety koło południa kolejny napad gorączki. Musimy uzbroić się w cierpliwość zanim antybiotyk zacznie działać. Póki co leki przeciwgorączkowe skutecznie zbijają gorączkę i za chwilę ruszamy. O 14 jesteśmy umówieni w biurze turystycznym po odbiór Basi i Macieja po raftingu. Po drodze podziwiamy kostarykańską wieś, spory ruch dzisiaj znowu, ale nic już nie przypomina horroru z San Jose. Jest o niebo lepiej. Docieramy na miejsce przed czasem ale akurat na tyle wcześnie by Olek mógł sobie podrzemać w aucie a ja zmieniam obiektyw na duży i buszuję w tutejszych krzakach w poszukiwaniu jaszczurek, żabek, ptaszków. Z sukcesem, fotografowanie ich z ręki nie jest bardzo łatwe ale kilka zdjęć z dziesiątek się udaje.
Wreszcie kilka minut po 14 zjeżdżają raftingowcy, Basia umęczona ale zadowolona. Organizacja nie zawiodła, rzeka też nie.
Teraz głodni jak wilki zajadamy się malowanym kogutem i mięskiem z kurczaka. My dosiadamy się do stołu i biesiadujemy wraz z nimi. Jedzenie bardzo smaczne, dopiero teraz zjeżdżają się inni wycieczkowicze głównie młodzież z USA. Oni byli na dłuższej trasie po Pacuare, są i tacy, którzy rozbijają teraz nad rzeką swoje namioty i szykują się do gotowania kolacji nad ogniskiem, bo wybrali opcję spływu dwudniowego. Nam akurat wystarcza opcja krótka i jedziemy dalej na północ na wybrzeże karaibskie w kierunku Limon. Po drodze coraz więcej ciężarówek, wielkich kontenerów i co jakiś czas pojawia się logo albo Chiquita albo Dole, to potentaci jeśli chodzi o banany i ananasy. Dobrze nam znane marki tu mają swoje magazyny. Ciężko nam przepchać się w kierunku Limon, droga bardzo zatłoczona. Pogoda na przemian funduje raz słońce raz deszcz. W samym Limon zatrzymujemy się w poszukiwaniu lodów, po drodze gramy we wszystkie nam znane gry samochodowe: skojarzenia, przeciwieństwa, kolory, państwa i miasta.
Nocujemy dzisiaj w Cahuita, tuż przy wejściu do Parku Narodowego. Właścicielka jak się okazuje zaledwie 4 pokoi jest Szwedką z francuskim paszportem Erica. Mieszka tu na stałe z kotem na smyczy. Tego oczywiście nam nie mówi sama z siebie, ale szybko odkrywamy jej tajemnice. Za rodzinę obrała sobie całkiem pokaźne stado kapucynek, które rzeczywiście leżakują nad jej domkiem, a codziennie rano i wieczorem robią wielki zamęt i mnóstwo rabanu biegając po dachach naszych pokoi.
Dzieciaki się cieszą bo mamy tutaj łóżka z moskitierami. Zawsze to jakoś bardziej egzotycznie.
Na kolację wybieramy się do miasteczka, Erica pokazała nam na mapie swoje ulubione miejsce, brzmi dumnie, menu wygląda imponująco i bardzo włosko. Nie mamy problemu by tam trafić, we wsi są aż trzy ulice i kilka lokali serwujących ciepłe dania. U Włocha okazuje się być nie tylko smacznie ale i bardzo klimatycznie, Tico młody lokales pobierał nauki w Italii a teraz prowadzi swoją własną knajpkę. Klimatyczne miejsce choć wcale na takie się nie zapowiadało. Wracamy dość późno jak na Kostarykę, tu w ogóle dzień kończy się wraz z zachodem słońca czyli w porywach około 20 za to startuje bardzo wcześnie bo już od 5:30 słychać i to nie tylko koguty i biegające po dachu kapucynki. Są już pierwsze kolibry, psy i iguany szukające złaknione pierwszych promieni słońca.
Mieszkamy nad samym morzem, wielkie fale walą o brzeg. Zima ale jaka przyjemna.
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Kolejna świetnie zorganizowana impreza poprzez logistykę, pięknie "skrojony" program i znakomicie realizowany przez Esterę. Hotele otoczenie miejscowi przewodnicy i miejsca które odwiedzaliśmy - fantastyczne. Nie spodziewaliśmy się takich uroków kraju. Ja ponieważ jestem z Mazur dostąpiłem zaszczytu i obroniłem honor grupy łowiąc piranię, ciekawy punkt programu ale bezpieczny. W ogóle mimo zagrożenia o jakim się słyszy nie odczuwaliśmy tego bezpośrednio. Kolejny raz się nie zawiedliśmy, dzięki!"
"Ale nasza Kamczatka była super przygodą!!! Jeszcze raz dziękuję za piękny czas, który z Wami spędziłem… To był mój dobry i piękny czas! "
"Zakończyliśmy naszą wspaniałą przygodę z Indiami. Baaardzo dziękujemy za bardzo ciekawą trasę, świetną organizację i opiekę nad nami. Jesteśmy Indiami zachwyceni i z pewnością tam wrócimy, mamy nadzieję, że z Tobą osobiście albo co najmniej z Twoim biurem. Trudno byłoby nam w Indiach żyć natomiast zdecydowanie łatwiej do Indii wracać. "
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Bardzo dziękuję firmie ESTA Travel za cudowną podróż do Namibii. Było na tym wyjeździe wszystko: od burzliwego Oceanu, poprzez wydmy i pustynie na Jeepach i Quadach, aż do sawanny i buszu z bogactwem zwierząt (od jaszczurek po słonie i żyrafy). Niezapomniane spotkania z kobietami z plemienia Himba i innymi tubylczymi plemionami. Wspaniałe noclegi w lodżiach na sawannie i w górach oraz troskliwa opieka samej Szefowej, Estery. Dzięki!"
"Chciałabym bardzo podziękować za zorganizowanie świetnego wyjazdu na Sri Lankę! Hotel był rewelacyjny, kuchnia, zajęcia z Pauliną - rewelacja! A takiej przewodniczki jak Karolina to nigdy nie miałam, bardzo profesjonalna. "
"Jesteśmy ciągle pod wrażeniem wspaniałej wyprawy do Toskanii pod kierunkiem Ani. Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Ciekawa trasa, urozmaicona wizytami w winnicach, lanczami i kolacjami przygotowanymi tylko dla nas przez gospodarzy. Wspominamy doskonałą atmosferę. "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"