Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wakacje w Kostaryce 21.06-8.07.2018

Zwiedzamy Park Narodowy Manuel Antonio


03-07-2018

Sposób na Manuel Antonio

Ponieważ w poniedziałki Park Narodowy Manuel Antonio jest zamknięty świadomie nasz kolejny nocleg był na tyle blisko, że wracając się na plażę nie mieliśmy daleko. A bez żalu zamieniliśmy amerykański hotel, do tego drogi, na przytulny apartament na całkiem pustej plaży.

Nie mamy tu śniadań, więc wracamy do miasteczka, gdzie znajdujemy pyszne miejsce na naleśniki i pyszną kawę.

Do parku wjeżdżamy zaczepiani przez dziesiątki chłopaków proponujących parking na prawo i lewo i przekonujących, że dalej już się nie da dotrzeć. Zapamiętałam to miejsce jednak sprzed lat i jakoś nie uwierzyłam aż w tak wielkie zmiany, co zresztą za chwilę okazuje się dobrą intuicją podróżnika. W kolejce do parkingu jest wiele miejsc oddalonych nawet o dwa kilometry od bramy wejściowej do parku, gdzie po zostawieniu auta należy i tak pieszo udać się w jedno i to samo miejsce dokąd zmierzają wszyscy. My zostawiamy auto na najbliższym parkingu, o dziwo dziwnie pustym, pewnie właśnie naganiacze robią kawał dobre j roboty zatrzymując początkujących turystów na kilkaset metrów przed właściwym wejściem.

Wykupujemy bilety, rezygnujemy z naturalisty, których tutaj bez liku i podobnie jak parkingowi nakłaniają do wspólnych wycieczek po parku. My jednak doświadczeni już wieloma turami po Kostaryce wybieramy samodzielne zwiedzanie parku, co zresztą nie jest ani trudne ani niemożliwe. Gdy wie się czego i gdzie szukać łatwo to wypatrzeć. Jest znowu bardzo gorąco i mamy od rana piękne słońce, aż żal byłoby stracić taką pogodę  maszerując na zwiedzanie a nie na plażę.

Najładniejsza plaża Kostaryki

Kiedy przebijamy się przez gęstwinę parku po specjalnych trapach nagle wyłania się przed nami najładniejsza plaża Kostaryki. I rzeczywiście jest jak w bajce, zaraz znajdujemy sobie zaciszne miejsce pod wielkim migdałowcem, sprawdzam teren czy nie ma nad nami dojrzałych kokosów a obok rozrabiających małp, które nie od dzisiaj właśnie w tym parku podkradają turystom wszystko co mogą przyprawiając ich nierzadko o zawał serca, kiedy giną paszporty, okulary, majtki na zmianę.

Miejsce wydaje się bezpieczne i bardzo przytulne.

Dzieciaki nie mogą już wytrzymać i gonią do wody, muszelki, piękny piasek, ciepła woda, marzenie.

Ja tylko zdroworozsądkowo co jakiś czas zgarniam wszystkich na kolejne warstwy kremu. Słońce jest tutaj bezlitosne. Nie mamy ochoty wcale opuszczać tego miejsca i wbrew zapowiadającym się przed wejściem tłumom na samej plaży jest naprawdę przytulnie i kameralnie. Ostatecznie około 15 głód wygania nas z plaży.

Meksykańskie menu

W miasteczku dla przełamania dotychczasowych smaków wybieramy kuchnię meksykańska. O jaki to smaczny wybór. Pyszne chilli con carne, fasola, awokado, tacos, a dzieciaki mahi mahi i koktajle owocowe. Cóż za piękny dzień. W pobliskiej cukierni, nauczeni przygodami z wczoraj zaopatrujemy się na kolację i wracamy do apartamentu. Tu do nocy pluskamy się w basenie. Ale przyjemnie.

Pojechali i napisali:

PFR