Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Trasa po Kostaryce 14-28.11.2018

Rafting po rzece Pacuare


16-11-2018

Wczesna pobudka

Kolejny dzień wyprawy zaczął się już o 5:50 rano kiedy to znaleźliśmy się w busie zmierzającym ku górskiemu pasmu Cordillera de Talamanca. Zazwyczaj w wyprawach przygodowych bywa tak, że im wcześniejsza pora wyjazdu z hotelu tym dzień będzie bardziej najeżony atrakcjami.

Nie inaczej było tym razem, bo czekał na nas rafting po górskiej rzece Pacuare, która uznawana jest za jedną z bardziej wymagających w Kostaryce, ale też za jedną z najbardziej malowniczych. Już sam dojazd busem do miejsca startu był bardzo atrakcyjny, ponieważ musieliśmy zjechać do jednej z górskich dolin po kamienistej drodze. Wytrzęsło nas porządnie, ale nazwijmy to apetizerem przed dzisiejszym daniem głównym.

Mamy swój ponton

Cała nasza grupa wraz z pilotem wycieczki i sternikiem zajęła największy 8-osobowy ponton. Po krótkim szkoleniu i wyjaśnieniu sobie zasad panujących podczas raftingu przystąpiliśmy do spływu. Jako, że niektórzy z uczestników już wcześniej mieli styczność z Raftingiem górskim, nie mogli się doczekać tego co rzeka sprezentuje im tym razem.

Miłe początki

Zaczęło się delikatnie. Przez pierwsze 40 minut było dosyć spokojnie z przydarzającymi się od czasu do czasu bystrzami, gdzie mieliśmy okazję porządnie się rozgrzać. W międzyczasie zdarzały się przestoje w wiosłowaniu, więc idealnie aby popodglądać życie przyrodnicze na brzegach rzeki. Towarzyszyły nam tego dnia różne ptaki, zaczynając od czapli kończąc na tukanach. Podglądanie dostojnie prezentujących się czapli czyhających na posiłek sprawiło nam dużo radości.

A dalej miej się na baczności

Jednak sielanka nie może trwać wiecznie, więc rzeka dała o sobie przypomnieć bardziej gwałtownie. Bystrza na poziomie 3 i 4 w skali 6-stopniowej wymagały od nas dużego wysiłku i synchronizacji ruchów u wszystkich „majtków“ na pokładzie. Komendy wydawane przez sternika tj. „Padnij!“ „Łap za linę“ „Mocno do przodu!“ mówią same za siebie. To nie była ośla łączka dla raftingowców, a porządny kawał adrenaliny!

Mnóstwo niespodziewanych akcji podczas przepływania po bystrzach, utknięć na kamieniach, połamane wiosło, czy porządne chluśnięcie górską orzeźwiająca wodą po twarzy to tylko niektóre atrakcje tego spływu. Zdecydowanie jeden z najlepszych spływów raftingowych jakie można przeżyć.

Wróciliśmy zmęczeni ale szczęśliwi! Od dzisiaj każda mijana rzeka jest przez nas analizowana pod kątem raftingu, to uzależnia!

Pojechali i napisali: