Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś nasz hotel wygląda zupełnie inaczej niż dnia poprzedniego, kiedy zmęczone dotarłyśmy tu z lotniska, po ciemku i w tropikalnej ulewie. Soczysta zieleń, piękne kwiaty i odgłosy żab i gekonów sprawiają wrażenie, jakbyśmy zamieszkały w środku dżungli, a nie blisko Ubud.
Po długim locie i drastycznej zmianie czasu nie było nam łatwo wstać na pierwszą sesję z Pauliną, zaplanowaną na 8.30 rano. Zaczynamy wodą z cytryną, rozmową wprowadzającą i kilkoma łagodnymi, rozluźniającymi asanami.
Po śniadaniu udajemy się na krótki spacer po Ubud, o którym mówi się, że jest kulturalna stolicą Bali. Odwiedzamy sklep z batikiem, mijamy słynny Monkey Forest a nasz lokalny przewodnik prowadzi nas prosto na… balijski masaż. Każda z nas znika ze swoim masażystą na 90 minut, żeby rozmasować bolące po długim locie plecy.
Wracamy rozluźnione i pachnące, dajemy sobie czas wolny, w którym część z nas pije nieśpieszną kawę a druga część buszuje po obłędnych balijskich sklepach z biżuterią i pamiątkami.
Spotykamy się ponownie wieczorem, żeby wspólnie obejrzeć tradycyjny balijski taniec Barong i pojechać na kolację do restauracji położonej na uboczu, wśród zielonych pól ryżowych.
