Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Umbria i Toskania 14-21.09.2020

Sery, wino i Gladiator


18-09-2020

Dzień dobry Toskanio!

W naszej willi otoczonej winoroślami właśnie zaczęło się winobranie. To ważny dzień dla lokalnej społeczności, widać poruszenie, pierwsze zdjęcia z koszami pełnymi winogron i pierwsze przyczepy owoców.

My z naszym nowym kierowcą zbieramy się do odjazdu. Cóż, zapowiada się dość intensywny dzień. Nasz kolega jeździ zupełnie inaczej niż Marco, przyspiesza w miejscach, gdzie zazwyczaj my byśmy jednak hamowali. Jedzie sobie z zakrętami od prawa do lewa i nie reaguje na prośby wolno, wolniej, uwaga zakręt. Może to tylko chwilowe.

Urocza Pienza z przewodniczką

Pierwszym naszym przystankiem jest Pienza, gdzie byliśmy wczoraj wieczorem na pysznej kolacji, ale nie zwiedzaliśmy miasteczka. Tu na placu przy murach poznajemy naszą lokalną przewodniczkę, która jest tak charakterystyczna i tak pięknie mówi po polsku, że ujmuje nas wszystkich. Robi show i zamienia pobyt w małej Pienzy w swoistą ucztę. Każdy jest zainteresowany opowieściami o starych losach miasta, cytatami z Herberta czy dowcipami z życia Włochów.

Maszerujemy główną ulicą miasta, docieramy na taras widokowy, zwiedzamy katedrę i pałac władz miejskich. Mamy czas na kawę, małe zakupy, chwilę dla siebie. Pienza bardzo się nam spodobała.

Droga Gladiatora w Val d'Orcia

Schodząc przez miasteczko docieramy do alei cyprysów, tej najsłynniejszej, która zagrała pamiętną rolę w „Gladiatorze”. Jest to niemały wysiłek, by zejść do pierwszych drzewek i całkiem spory kawałek marszu. Idziemy niemal w komplecie, jest ciepło, słońce stoi wysoko. Pani przewodniczka ma formę kozicy i nadaje nam ostre tempo. Zdjęcia, wspomnienia, gwar i dyskusje. Milkną wszyscy, a ja na samym dole, w cieniu pierwszego z cyprysów łapię na tyle mocny internet, że udaje się odtworzyć w tej niesamowitej scenerii cały fragment filmu z przejmującą muzyką.

Pojawiają się łzy w oczach wzruszonych uczestników wycieczki, jedna para oczu szkli się, w drugiej naprzeciwko mnie stoją już łzy, wzruszam się i ja. Nie spodziewałam się, że będzie tak przejmująco. Andżelika chlipie za górką, skrywa się za plecami, ale i tak wiemy, że się wzruszyła. Ilona ociera kącikiem rękawa mokre oczy, Justyna siąpi nosem. Ale to pięknie wyszło.

Powoli wracamy, każdy w swoim tempie, podejście pod górkę jest dużo bardziej wymagające.

Sery u Giuseppe

Kolejnym punktem na dzisiaj jest wizyta w małej fabryce produkującej sery. Giuseppe, właściciel cieszy się opowiadając nam ciekawą historię. Jesteśmy tutaj pierwszą grupą po długiej przerwie. Dzisiaj rano był u niego właściciel piwnicy z winami z Montepulciano, ten sam, który wczoraj specjalnie dla nas otworzył swoje piwnice, zupełnie przez przypadek panowie zmówili się i padło hasło o pierwszej grupie turystów z Polski, która przynajmniej, tak by chcieli, na nowo zaczęła ruch po przerwie. Wiemy, że mowa o nas, jesteśmy dumni.

Myjemy ręce, popijamy wodę i idziemy za właścicielem do fabryki, gdzie bardzo ciekawie i krok po kroku poznajemy tradycję i technologię robienia serów w Toskanii. Najciekawsze są same sery, które przechowywane w lodówce są teraz przed nami.

Jednak dopiero degustacja jest niebywała! Poza wędlinami własnego wyrobu na stole mamy duże deski z serami. Giuseppe znaczy je poszczególnymi numerami, a potem zaleca ich degustację opowiadając o każdym serze kilka słów. Jesteśmy dość zgodni, że ser z pieprzem jest bardzo dobry, dla kilkorga z nas ser z chilli też jest bardzo dobry. Mamy także sporo zwolenników sera z winem. Sałata, pieczywo, oliwa, a na koniec ricotta. Jeny, jakie to pyszne! Oczywiście jest jeszcze woda i wino.

Brunello w Montalcino

Taki inny obiad, ale jaki ciekawy i pyszny. Pędzimy dalej jeszcze wyżej do Montalcino, by spróbować w jednej z najbardziej uznanych winnic słynnego Brunello. Tu także zbiory idą pełną parą. W bramie mija nas właściciel winnicy, który pędzi na pole. Oprowadza nas Simone, która najpierw po krótce kreśli historię winnicy, potem pokazuje piwnice i wreszcie zabiera nas na degustację.

Brunello to trudne wino, dlatego jesteśmy podzieleni co do opinii, czy jest dobre, czy trudne. Ale warto było popróbować i nauczyć się odróżniać kolejne szczepy win czerwonych. W grupie widać zaskakujące różnice. Na początku wycieczki byli i tacy, którzy deklarowali wręcz oficjalnie, że wina nie piją, bo nie lubią, albo wręcz im szkodzi. Dzisiaj wszyscy zgodnie podnoszą kolejne kieliszki degustując trzecie i czwarte wino.

Czas na powrót do hotelu

Łapiemy głęboki oddech, bo droga kręta, a umiejętności kierowcy wątpliwe. Od kołysania, naprzemiennego hamowania i przyspieszania robi się nam niedobrze. Jesteśmy po krótkiej rozmowie z kierowcą na boku, sytuacja wydaje się opanowana. Jednak w praktyce to ten typ Włocha, który nie bardzo liczy się ze zdaniem młodszej kobiety. Oj będzie nam trudno razem.

Krótka przerwa w hotelu i jedziemy na kolację. Okazuje się, że Jarek zostawił swoje okulary w winnicy więc planujemy jeszcze misterny plan ich odbioru, choć pomysł powrotu do winnicy przez góry odrzucamy wszyscy zgodnie niemal natychmiast.

Kolacja dzisiaj u swojskiego kucharza, który gotuje dania toskańskie, bawi nas rozmową, a daniem popisowym są pici, czyli domowej roboty makaron podobny do spaghetti, ale bardziej spłaszczony przyrządzany przy stoliku w serze. Nam poza przystawkami i makaronem smakują też bardzo słodycze.

Wracamy do domu w bardzo dobrych humorach.

Zapraszamy na następną wycieczkę do Włoch!

Apulia

 

Pojechali i napisali: