Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Uganda 12.02-27.02.2021

Z wizytą w wiosce Pigmejów


15-02-2021

Jezioro Bunyoni

Dzisiaj śniadanie na spokojnie. W planach mamy wycieczkę łódką po jeziorze Bunyoni. W hotelu poza nami tylko jedna para Niemców i jedna samotna turystka wolontariuszka. Nie ma ludzi.

Płyniemy łódką po jeziorze. Widoki przecudne! Śledzimy i podglądamy najbliższe prognozy pogody, bo mimo gwarancji, że luty to miesiąc suchy, codziennie zdarza się mniejszy lub większy deszcz. Na szczęście rano pogoda jest cudna i dzięki temu lekka bryza przyjemnie owiewa nas podczas rejsu.

Na wodzie całkiem spory ruch. W porcie dzisiaj poniedziałkowy targ i wielu mieszańców płynie po sprawunki. Oczywiście łodzie mocno przeładowane. Poza ludźmi płyną także towary i motocykle, banany i drewno.

Trekking do wioski Pigmejów

My oglądamy poszczególne wysepki na jeziorze, z których każda ma jakąś historię. Dopływamy wreszcie do brzegu, gdzie w planach mamy trekking do wioski Pigmejów. Okazuje się, że już na małym molo czekają na nas dzieciaki ochoczo proponujące nam swoją pomoc. Niektórzy z nas od razu startują i ruszają dość ostro pod górę, inni potrzebują lekkiego wsparcia i za chwilę cała nasza grupa gęsiego po wydeptanej małej ścieżce pnie się do wioski. Mija nas sporo osób, kobiety bardzo odświętnie ubrane, jest też grupka podlotków, zaczepnych, ale nienachalnych.

Jak dotrzemy na miejsce okazuje się, że wieś szykuje się do podwójnego pogrzebu. Niestety jedna z mam podczas porodu straciła dziecko, a i mamy nie udało się uratować. Chwila niezbyt stosowna na odwiedziny i tańce. Dlatego skracamy nasz pobyt w wiosce do minimum. Bawimy się chwilę z dziećmi, które obdarowane zabawkami cieszą się i bawią od razu klockami i samochodzikami, robią bańki mydlane. Dorośli intonują dla nas dwie piosenki, ale ciszej i mniej radośnie niż zwykle w szacunku dla zmarłych.

Bardzo smuci nas widok szkoły, którą pamiętam niegdyś jako całkiem sprawnie działającą jednostkę. Pana nauczyciela też pamiętam, dzisiaj też jest tutaj z nami, wygląda na mocno nieświeżego, wymachuje telefonem komórkowym i wydaje się zarządzać całą wsią. Nie budzi zaufania, a kiedy zaczyna opowieść o braku środków i braku funduszy, które do tej pory zawsze płynęły dla szkoły z Nowej Zelandii, łatwo orientujemy się, do czego zmierza. Nie jesteśmy przygotowani na pomoc dla całej szkoły, zostawiamy sporo zabawek, pastę do zębów, buty, torebki, mamy gumki do włosów, ozdoby, długopisy. To wydaje się nam lepszym rozwiązaniem.

W tłumie Pigmejów odkrywam starszą kobietę, którą pamiętam z moich poprzednich wizyt tutaj. Podchodzę do niej, postarzała się znacznie, ma zaćmę na obu oczach. Kiedy jednak przytula mnie wiem, że mnie poznaje, wtula się we mnie i całuje po rękach w podziękowaniu za zwitek banknotów, które wpycham jej do dłoni. Szlochamy obie, sięga mi zaledwie do łokci, jest taka krucha i drobna. Rozczuliła mnie na całego. Ona też się wzruszyła, nawet nie wiem jak ma na imię. Ukrywając łzy oddala się skrzętnie chowając pieniądze pod bluzką. Ogląda się jeszcze raz, nadal płacze.

Ze względu na sytuację nie zostajemy tutaj zbyt długo. Schodzimy do łódki korzystając znowu z pomocy miejscowych. Jest się na kim wesprzeć w potrzebie. Przy łódce podziękowania, wymiana fantów i odpływamy. W hotelu mamy chwilę czasu, by spakować bagaże, wskoczyć pod prysznic. Lunch, nauczeni już doświadczeniem z wczorajszej kolacji zamówiliśmy przy śniadaniu, dzięki temu wszystko jest gotowe i przez godzinę udaje się nam zapakować walizki na dach i punktualnie o 14 ruszamy dalej.

Jutro goryle

Ekscytacja rośnie, bo już jutro mocny punkt programu, czyli spotkanie z gorylami. wybieramy się na trekking. Trasa do przejechania na dzisiaj to zaledwie 100 km, za to zupełnie off road, co powoduje, że jedziemy aż pięć godzin, jesteśmy umęczeni i obtłuczeni, ale nasyceni tak pięknymi widokami jakich mało. Pokonywaliśmy ponad 1500 metrów przewyższeń z widokami na całą okolicę, wspaniałe zielone góry, małe wioski, ludzi na polach. Najpierw rosły bananowce, potem ziemniaki, wreszcie krajobraz zamienił się na malownicze pola z herbatą.

Nie można było wręcz oderwać wzroku od poletek. W hotelu, w którym jesteśmy jedynymi gośćmi siadamy do wspaniałej kolacji, robimy sobie szczegółową odprawę przed jutrzejszą wyprawą do lasu, trochę nas zmartwił ulewny deszcz, który złapał nas dosłownie na 2 minuty po wyjściu z samochodów, bo to oznacza, że w lesie jutro będzie grząsko i ślisko, ale nie straszne nam nic i niczego się nie boimy.

Następny dzień

 

Pojechali i napisali:

PFR