Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Papua Nowa Gwinea 11-27.09.2022

Trekking w poszukiwaniu rajskich ptaków


14-09-2022

Wczesna pobudka

Od razu wskakujemy na level master, czyli pobudka o 3:30 w nocy, bo zamierzamy wybrać się na trekking w poszukiwaniu rajskich ptaków. Pełne śniadanie o 4 zaskakuje nas mocno, ale i stawia na nogi. Dzisiaj jest z nami prawdziwy przewodnik, który pewnie świadomy tego, co wydarzyło się wczoraj, w 30 minut przejazdu na miejsce stara się opowiedzieć nam wszystko. Jest ciemna noc, na niebie gwiazdy, miasto śpi, żywego ducha na ulicach. Nasz busik pnie się po krętych drogach, by ostatecznie wjechać ostro pod górę i tu się zatrzymuje.

Nocna wspinaczka

Obok busika kilka osób z latarkami gotowi nam pomóc w podejściu na szczyt góry. Z 1600 metrów w miasteczku wspięliśmy się teraz na 2500, a to nie koniec. Rajskie ptaki lubią wysokości. Jest rześko, chyba nawet zimno, ubieramy kolejną warstwę rzeczy na siebie i zaczynamy wspinaczkę, trochę nam zajmie. Idziemy w całkowitych ciemnościach, przed nami wąska ścieżka, i mnóstwo rosy. Jest ślisko, bo podłoże bardzo gliniaste, co jakiś czas wpadamy w błoto. Obok trzcina, krzaki, a po chwili wspaniały gęsty las. Co jakiś czas robimy postoje na złapanie oddechu, niebo powoli zaczyna się rozjaśniać, o 6:00 tradycyjnie jak to na równiku będzie jasno.

Zaczyna się dzień

Nagle las zaczyna się budzić, z uśpionego dopiero co rozbrzmiewa dźwiękami i śpiewem ptaków. Wreszcie docieramy na miejsce, specjalny punkt widokowy na szczycie i korony drzew. Tu mamy wyczekiwać rajskich ptaków, i wcale niedługo. Przewodnik od razu wskazuje na ptaszka siedzącego na jednym z drzew, to wstęgogłów, przepiękny nie za duży żółty ptak z kolorowym brzuszkiem, który charakteryzuje się dwoma długimi piórami wyrastającymi z miejsca gdzie zwyczajowo są uszy. Samiec wygląda spektakularnie i takiego właśnie osobnika mamy przed sobą na drzewie. Pręży się i podskakuje na drzewie, przy tym rusza zabawnie głową i piórami.

Jest daleko, ale widać go doskonale, może nie będzie z tego zdjęć National Gographic, ale zobaczyć go w naturalnym środowisku w tętniącym od dźwięków lesie to niesamowite przeżycie.

Gdyby tak chciał podlecieć bliżej, chociaż na chwilę. Rozdzielamy się i część z nas idzie na kolejną polankę. Tu także pozostałości małej ambony obserwacyjnej, podobno te znakomite filmy z Netflixa o ptakach rajskich też były kręcone z tego miejsca. Odtwarzamy nawet sobie fragment takiego filmu, gdzie akurat bohaterem jest nasz wstęgogłów. Rozglądamy się za kolejnymi ptakami, pojawiają się astrapie, też prezentują się wspaniale, papugi co jakiś czas przelatują nad naszymi głowami. Jest moc.

Nasyceni widokami wracamy

Zejście nie jest najłatwiejsze bo stale zjeżdżamy po błocie w dół. Nasz przewodnik pokazuje nam piękne maleńkie orchidee i zabiera do swojej wioski. Po raz pierwszy mamy okazję zobaczyć jak wyglądają tutejsze tradycyjne domostwa, małe ogródki przydomowe a w nich taro, maniok, cebula, bataty. Mężczyźni zajmują się uprawą truskawek w górach, panie z gromadką dzieci są w wiosce. Trzy może cztery chaty na krzyż, teraz siedzą pod pozostałościami ciężkiego sprzętu z czasu wojny i przyglądają się nam dociekliwie, uśmiechają się i chętnie pozują do zdjęć.

W kolejnym punkcie widokowym udaje się nam wypatrzeć piękną astrapię, która przelatuje tuż nad naszymi głowami. Jeszcze tylko mini ogród botaniczny z orchideami i wracamy do hotelu. Oddajemy z marszu nasze buty do mycia, są tak ubłocone, że nikt nie stara się ich myć osobiście.

Przerwa i lunch

Mamy gości, dzięki uprzejmości doktora Jaworskiego, który akurat teraz poleciał stąd na urlop do Poznania mam całą listę kontaktów w Papui z polskimi księżmi, ojcami i lekarzami. Wykorzystujemy pierwszy z nich i zapraszamy na spotkanie z nami księdza Józefa, a przychodzi dwóch, jeszcze ksiądz Bogdan. Zasiadają przy stole pomiędzy nami i opowiadają o Papui i życiu tutaj, mamy mnóstwo pytań. Maluje się obraz tkany opowieściami o tutejszych skromnych warunkach życia, naprawdę trudnej pracy misjonarza oraz wielu codziennych kłopotach. Z obu jednak tryska radość i spełnienie w swojej pracy.

Czas na nas

Po drodze do kolejnego hotelu mamy jeszcze ochotę odwiedzić znaną w okolicy Lodge, która ma specjalną ławę, na której wykłada świeże owoce wabiąc tym samym liczne ptaki, wśród nich także rajskie. I rzeczywiście miejsce jest bardzo ładne, ławy szerokie, pani przynosi całą tacę ananasów, papai, bananów a ptaki wydają się tylko na to czekać, nagle podrywają się siedząc dotąd zupełnie niewidoczne na gałęziach drzew w ukryciu i zabierają się za jedzenie. Mamy papugi, astrapie, wspaniałe samice cudowronków. A nawet jednego szczura, choć on wydaje mi się bardziej małym oposem.

Zapatrzeni jak w teatrze na kolejne sceny tego spektaklu po dobrej godzinie, gdy powoli zaczynamy marznąć, bo słońce chyli się ku zachodowi zbieramy się, po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu. Nasz nowy dom leży pośród zieleni z pięknym widokiem na magiczną górę. Tonie w kwiatach, domki, rozstawione w rzędzie jeden obok drugiego wyglądają dość schludnie, warunki skromne, ale nadal z wodą i prądem, pościelą czystą choć wymiętą bo tu o żelazku nikt nie słyszał.

Kolacja znowu smaczna, bo przyjechał z nami kucharz z poprzedniego hotelu, w mig zbudował sobie kuchnię i już wydobywają się  z niej piękne zapachy.

Zasiadamy do stołu, cisza, bo jemy, ale i cisza bo jesteśmy padnięci.

Zasypiam w sekundę, Dobranoc.

Następny dzień!

 

Pojechali i napisali:

PFR