Zamierzałam siąść do pisania relacji na naszym pięknym tarasie w lodży nad Jeziorem Mburo. Już widziałam siebie na miękkiej kanapie z rozległym widokiem na sawannę, oczko wodne i przechadzające się nam przed nosem zwierzaki. Jednak okazało się, że na rozgrzanych słońcem deskach tarasu przede mną wygrzewał się tam wąż. I to najprawdziwszy, cienki jak sznurówka, zielony i podobno niejadowity. Grzecznie ustąpiłam mu...