Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wyruszamy tuż po śniadaniu, w Parku Krugera zanosi się dzisiaj na bardzo upalny i słoneczny dzień. My musimy dotrzeć bardziej na południe kraju do Parku Hluhlawe, tymczasem kierujemy się do granicy najmniejszego Królestwa w Afryce - Swazilandu. Na granicy najpierw pożegnanie z RPA, pieczątka, potem wjazd do Swazilandu i znowu pieczątka. Korzystamy z toalety i opowiadając sobie o Swazilandzie mkniemy autostradą przed siebie. W autobusie zamiast spać albo marudzić na długość przejazdu same śmiechy i wygłupy. Obserwujemy życie przy drodze, lokalne chatki, ludzi, dzieciaki wracające ze szkoły. Droga mija nam nadzwyczaj szybko. Nie obejrzeliśmy się a dotarliśmy do kolejnej granicy, gdzie całą procedurę musimy powtórzyć ale w odwrotną stronę, to znaczy najpierw pieczątka wyjazdowa ze Swazilandu, a potem jeszcze jedna wjazdowa do RPA. Wacek po opowieściach o tutejszym królu zgłosił swoją kandydaturę na następcę. Radośni, że jesteśmy znowu w cywilizowanym kraju, rozsiadamy się wygodnie w fotelach busa, wiedząc, że przed nami ostatnie kilometry. Chyba pogadanka o lwach i ich zwyczajach wywołała głód. Marek a w ślad za Nim kolejni wołają jeść. Na szczęście nadzwyczaj szybko udaje się nam dotrzeć do hotelu i zakwaterować. Nie spodziewaliśmy się, że przed 16.00 będziemy na miejscu. Artur jak zwykle spisał się na medal. Nieprzyzwoita pora, by ogłosić czas wolny na wycieczce objazdowej. Wpadam na pomysł, żeby spontanicznie zorganizować safari o zachodzie słońca. Chętnych nie brakuje i o 17.00 w składzie: Tereska, Kasia, Małgosia, Ania, Marek, Władek, Wacek i ja ruszamy w trasę. To nasze pierwsze spotkanie z Parkiem Hluhlawe, tym razem wieść nas będzie po nim biały ranger Brad. Słońce pięknie oświetla cudowne krajobrazy parku. Jeszcze przy bramie rozbawia nas do łez rodzinka guźców podczas jedzenia. Maluchy klęcząc podskubują trawę. Wjeżdżamy dalej, mamy pierwsze antylopy. Dojeżdżamy do skąpanej w pomarańczowym słońcu polanki i wreszcie to, na co czekaliśmy i czego nam brakowało w Wielkiej Piątce - nosorożce. Park Hluhluwe słynie z tych zwierząt, zarówno odmiany białej jak i czarnej. My widzimy na wyciągnięcie ręki trzy dorodne nosorożce białe w towarzystwie żyraf. Piękny motyw do zdjęć. Wreszcie po setkach ujęć ruszamy przed siebie. Na trasie będą jeszcze bawoły, słonie, antylopy. Widzimy także zebry. Przed opuszczeniem parku jedziemy łeb w łeb z żyrafami, które prawie odprowadzają nas do wyjścia. Robi się ciemno. I kiedy gotowi na pożegnanie z parkiem chowamy nasze aparaty i kamery, nagle ukazuje się nam sylwetka jakiegoś zwierzęcia. Nie wiemy co to takiego. Zbliża się do nas w dużym tempie, wreszcie nasz przewodnik szepce: hiena. Dwie, trzy cztery... Nie bardzo wiemy o co chodzi i jaki to spektakl rodzinny rozgrywa się na naszych oczach. Obserwujemy tę scenkę z podziwem, słychać dziwne pomrukiwania, śmiech, kwilenie. Wreszcie udaje się nam ustalić wersję: dwa maluchy próbowały namówić swoją Mamę do ustawienia się tak, aby mogły possać mleka. Mama jednak była niechętna i bardzo niezadowlona, a całemu temu wydarzeniu towarzyszył dumny tata. Kiedy postanawiamy ruszać, nasz ranger nie może uruchomić silnika. I powiało grozą. A hieny tuż przy nas, ciekawskie podeszły pod samo auto przyglądając się nam spode łba. Ania i Kasia ze strachem śledzą każdy ruch zwierząt, kiedy Brad wysiada, by wyjąć z bagażnika zapasowy akumulator. Wstrzymujemy oddech. Ale cała historia kończy się szczęśliwie, i w komplecie opuszczamy park. To chyba jak dotąd jedno z najpiękniejszych safari w godzinie simby. Kolacja przy świecach i południowafrykańskim winie. A po kolacji szaleństwo zakupów w hotelowym sklepiku i impreza u Aniołów. Najpierw była planowana w pokoju ale przeniosła się na basen. O reszcie cicho sza...
Lenistwo od rana, wstajemy późno, by po śniadaniu dopiero o 9.00 ponownie wybrać się do parku na safari, tym razem w ciągu dnia. Znowu dopisuje nam pogoda, bo nie ma prażącego słońca. Dzielimy się już zwyczajowo na dwa autka i ruszamy. Oto nasze zdobycze: słoń, nosorożce, antylopy nyali, gnu, koby śniade, zebry, żyrafy, guźce, orzeł, zimorodki, bawoły. Władek nawet wypatrzył węża. I znowy setki zdjęć. Dochodzimy do perfekcji. Robią się nawet specjalizacje wśród nas, są tacy, którzy robią tylko zbliżenia, inni portrety, jeszcze inni widoczki ze zwierzakami, a zapytajcie Grażynę jaką Ona sobie wybrała specjalizację. Pewna część u zwierząt... (mam w grupie dwójkę Nastolatków więc domysły pozostawiam Wam).
Popołudniem przejeżdżamy zaledwie 80 kilometrów by dotrzeć na kolejny nocleg tym razem w San Lucia. Tu o zachodzie słońca wybierzemy się na rejs po rozlewiskach wokół, by obserwować zadomowione tu hipopotamy (ponad 800) i krokodyle nilowe, a na kolację ryby i owoce morza. Póki co ja pracuję, a w lodży błogie lenistwo nad basenem. Niestety zdjęcia są tak duże i tak ich wiele, że serwery nie nadążają z ich przesyłaniem. Nie poddaję się i będę szukać lepszej przepustowości.
Wybieramy się na przejażdżkę stateczkiem po rozlewiskach San Lucia. Najpierw naszym celem stają się krokodyle. Nasz sprawny skiper wypatruje ich kilkanaście sztuk jednego po drugim. Opowiada nam o wydmach, mangrowcach, poszczególnych gatunkach ptaków. Wśród wielu rozpoznajemy czarnego bociana. Wreszcie z daleka Władek wypatruje hipopotama. My z daleka rozpoznajemy tylko fragment jego grzbietu, który widoczny jest ponad powierzchnią wody. Podpływamy bliżej. Zwierz wynurza się łypiąc na nas swymi wielkimi oczami, by po chwili znowu w całości zanurzyć się w wodzie. Przy brzegu obserwujemy całą bardzo liczną gromadę hipopotamów, która wygrzewa się w półcieniu. Po dwóch godzinach wracamy na krótką chwilę do hotelu i wybieramy się na kolację.
Na dziś zapowiedziano owoce morza i ryby. Krzywi się tylko Ania, która nie jada nic co z wody. Dla Niej zamawiamy kurczaka. Teresa i Władek rezygnują z „robaczków” i zostają przy sporej porcji ryby. A my zasiadamy do iście królewskiej uczty. Na przystawkę małże w sosie czosnkowym lub smażony ser grecki. Na danie główne większość z nas zamówiła plater pirata, na który składało się 12 krewetek książęcych, kałamarnice, stek z kałamarnicy, małże w sosie czosnkowym. Pychota. Wacek zjadł nie tylko swoje i swojej Gosi, ale poobjadał talerze najbliższych sąsiadów z prawa i lewa. Na „robaczkach” nie skończyliśmy, po nich przyszedł czas na deser i pudding z toffi lub ciastko greckie. Kulaliśmy się wszyscy do hotelu. Mimo przejedzenia część z nas skusiła się na kąpiel w basenie pod rozgwieżdżonym niebem. Ja przetarłam szlak, za mną byli Gosia i Oskar, potem Marek a na sam koniec dołączyła do nas Grażyna. Bosko!
Na niebie Krzyż Południa, pod stopami Czarny Ląd.
O zachodzie słońca wyspa San Lucia jest cudna,
Laguna – krokodyle – hipopotamów rząd!
Na kolację owoce morza, Wacław zjadł dwa kilogramy.
- lampka wina, koncert cykad, kwiatów woń,
Aż żal wyjeżdżać stąd.
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"