Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Nowa Zelandia i Australia 27.10.- 23.11.2011 (27)

Przylot do Auckland, wynajem samochodów


29-10-2011

Kolejna zmiana czasu w powietrzu, teraz 11 godzin do przodu względem czasu polskiego. Kolejny bardzo długi lot, następne 11 godzin. Lecimy naprawdę na koniec świata. Samolot wypełniony po brzegi. Śpimy, nadrabiamy zaległości filmowe, czytamy.

Lądujemy w południe w Auckland, wiosna w pełni. 20 stopni, słońce i od razu dobre humory. Oczy się nam kleją ze zmęczenia, ale bacznie obserwujemy wszystko co dzieje się wokół by nie uronić żadnych ważnych faktów. Odprawa graniczna i każdy z nas z inną literką maszeruje dalej. Kategoria A zostaje wzięta pod lupę, pozostali mogą iść dalej. Kontrola naszych walizek, nie udaje się przemycić kabanosów. Lądują w koszu. Maciek H. swoimi sposobami załatwił sobie mycie sandałów trekkingowych. Pozostali już na płycie czekają na nas. Bagaże dotarły w komplecie. Teraz dzwonimy po nasz busik. Ta wycieczka rządzi się innymi prawami, bo sami prowadzimy wypożyczone autka.  Pierwsze autko to Maciek H. dzisiaj za kierownicą, B, A i Estera, za nami Rysio za kierownicą i Zosia, Hanka, Basia i Marek obok, i na koniec  Maciek M. jako kierowca z Mariuszami i Agą Ch. Wyjątkowo dużo par o tych samych imionach, pewnie w trakcie pojawią się lokalne pseudonimy. Premiera jazdy po lewej stronie. Najdziwniej z rondem, potem jeszcze trzeba opanować kierunkowskaz i nie mylić go z wycieraczkami. Ruszamy do miasta. Upragniony prysznic coraz bliżej.
 
Pierwsze koty za płoty. Oczywiście wszystko nowe, wszystko dziwne. Jakoś inaczej. Nasz hotel leży w samym centrum, tu jedynym ale wielkim problemem okazuje się parkowanie, wszystko pełne i bardzo drogie. Ale bierzemy się na sposób i za radą kiwi znajdujemy miejsca gdzie płacić nie trzeba. Wymieniamy ostatecznie nasze autka i na chwilę zamykamy się w pokojach. Pierwsza chwila oddechu po 46 godzinach w podróży.
 
Mimo zmęczenia i niedospania udajemy się na wieczorny spacer po mieście. Warto to zobaczyć, szczególnie w sobotni wieczór. Ruch, zgiełk, sporo młodzieży, w przebraniach Halloween, gwarno, wesoło i miła bryza od wody. Spacerujemy dzielnie, powłócząc czasami noga za nogą, bo zmęczenie stara się wygrać z naszą silną wolą. Odprawa na jutro i jeszcze Sky Tower. Symbol Auckland, wysoka wieżą telewizyjna, piękny widok z góry na całe miasto. Jest na co popatrzeć. Kolacja na szybko, po drodze Miły i smaczny Turek, niektórzy  Mc Donald’s obok naszego hotelu. Jesteśmy skonani. Ale miasto zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie, już słychać komentarze: Kraj szczęśliwych ludzi, Raj, Błogość. Jutro dzień pełen planów i nasze dalsze wdrażanie się w tajniki ruchu lewostronnego i na pewno cała moc licznych niespodzianek. A teraz błogi i bardzo wyczekiwany sen. Dobranoc!

Pojechali i napisali:

PFR