Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Nowa Zelandia i Australia 27.10.- 23.11.2011 (27)

Prom na Wyspę Południową, przejazd do Nelson


07-11-2011

Przed nami ostatnie godziny pobytu na Wyspie Północnej. Wstajemy znowu wcześnie i ruszamy w stronę terminala, dzisiaj promem przedostajemy się na Wyspę Południową. W porcie już spory ruch, ustawiamy się i my w długiej kolejce samochodów. Nasz prom o godz. 8.25 odpływa do Picton. Z przeprawą wiążemy wielkie nadzieje, bo jak sporo rzeczy do tej pory zaliczany jest do najbardziej malowniczych na świecie. Ponieważ przed nami jeszcze sporo czasu, gramy w kości na chodniku, idziemy po kawkę. Pani z obsługi informuje o półgodzinnym opóźnieniu. Nie denerwuje się nikt wokół nas to i my zostajemy spokojni. Czas mija, nasze plany powoli ulegają zmianie. Zbliża się już prawie 10:00. Wybieram się z B. na kawę. Intuicyjnie w informacji pytam o przyczynę opóźnienie i dalsze plany. Pani nie ma dla nas dobrych wiadomości, na najbliższy prom o 10.25 nie ma już miejsc, a najprawdopodobniej prom zostanie odwołany, kolejny to dopiero 18:25 i to bez miejsc dla samochodów. Fatalnie. Kłamię jak z nut, robię z nas sierotki, które jeszcze dzisiaj mają samolot do Europy. Pani nam szczerze współczuje ale póki co nie widzi innego rozwiązania. Znajduję pana, ten kiwa ze zrozumieniem głową i wykonuje kilka telefonów prom. Proszę o upchanie nas na najbliższy  prom. A czas ucieka. I po cichu modlę się by nikt nie kazał mi przedłożyć naszych biletów lotniczych, bo spalę się ze wstydu, pan wraca z zaplecza z informacją, że starają się nam pomóc. Wysyła wraz ze mną pana, który ma obejrzeć z bliska kolejkę samochodów i zobaczyć jakie są szanse by nas z niej wyprowadzić. My mamy oczywiście swoje pomysły, ale okazuje się, że nie wszystko jest tu takie proste. Nie wychylamy się, inni patrzą na nas już podejrzliwie, ale póki co z miłym uśmiechem.

Pan ogląda nas z bliska i znika. Mieliśmy nadzieję przez chwilę, ale wraz z jego odejściem nasze nadzieje maleją. Siedzimy grzecznie w samochodach obserwując dalszy przebieg zdarzeń. Po kilku minutach przychodzi dwóch panów, i znowu to samo, oglądają nas, nasze autka i znikają. Potem ja łapię pana od kierowania ruchem, wie już o nas i potwierdza, że działają. Tylko gdzie, skoro my nie ruszyliśmy się ani metr dalej.
Pewnie brakuje już utraty wiary, i ku naszemu zaskoczeniu pojawia się pan numer cztery, który zaczyna przesuwać autka przed nami, za nami i za chwilę jedziemy już po chodniku. U nas za kierownicą B. która budzi podziw i uznanie innych kierowców przeciskając się wąskim chodnikiem dalej i dalej. Tu znowu niemałe zamieszanie, bo pan niezorientowany chce nas wyrzucić z kolejki, na szczęście wypatruję pana, który był już u nas i ten potwierdza, że jesteśmy grupą pędzącą na samolot i ładują nas na pokład promu zarezerwowany dla pociągów. Nieważne, udało się, płyniemy.
Przed nami trzy godziny rejsu. Pogoda bardzo ładna, a im bliżej Wyspy Południowej coraz ładniejsza.
Przed dziobem promu baraszkują w wodzie delfiny. Schodzimy na ląd i przed nami droga do Nelson.
Wybieramy trasę widokową, zatrzymujemy się w punktach widokowych i nasza pasja fotograficzna przybiera na sile. W jednym z przewodników znalazłam bardzo dobre opinie o restauracyjce słynącej z dań z owoców morza z naciskiem na hodowane tutaj małże zielonouste. Nie możemy pominąć tego miejsca. Oczywiście znowu zapominamy, że jest pora nijaka na jedzenie i knajpy są zamknięte, ale i na to znajdujemy rozwiązanie. Idziemy najpierw na zakupy, tankujemy auta a dopiero potem rozsiadamy się nad dymiącymi kociołkami z małżami i białym winem. Smakują wybornie, obsługuje nas pani z Chile – jest międzynarodowo. I smacznie.
Tuz przed zachodem słońca meldujemy się w naszym hotelu. Jest bardzo stylowo i pięknie. Czerwona cegła, kwiatki, światełka. Spacery po małej miejscowości, winko.
A i B wymieniały dzisiaj szereg przymiotników związanych z Nową Zelandią, było już nieziemsko, kosmicznie, bajkowo, zjawiskowo, genialnie. Przyznajemy, że pogoda zrobiła swoje i na powitanie Wyspa Południowa urzekła nas swoim pięknem. Oby tak dalej. Jutro kajaki.

Pojechali i napisali: