Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Egipt 9-16.02.2012

Lot do Luksoru


11-02-2012

Wracamy grubo po 21.00 Czas na spanie. Za oknem mnóstwo świateł i muzyka. Egipt się bawi, z pewnością wesela na Nilu. To taka moda, że rodziny wynajmują całe statki i zapraszają gości na rejs i kolację weselną. Przy naszym hotelu rozpościera się widok na najbardziej ruchliwą część rzeki w mieście i tu zderzają się instrumenty z kilku statków, do tego migoczące światła i niezapomniany widok. A rano to samo miejsce to jeden wielki klakson, od lat powtarzany jest dowcip, jak to Egipcjanin kupując samochód sprawdza w pierwszej kolejności sprawność i głośność klaksonu. Wszyscy trąbią i w sobie tylko znany sposób wiedzą co jaki sygnał oznacza. Jeździć po Kairze nie jest łatwo.

My ruszamy na lotnisko. Dzisiaj przed nami lot do Luksoru, jako opcję miałyśmy pociąg, ale mimo odwagi i całej sympatii godzina lotu wygrała z całonocną eskapadą z dzieckiem i bagażami pociągiem. Tym bardziej, że kobiety tu same nie podróżują. A lot pełen, ale bardzo szybko i sprawnie. I wita nas Luksor – jedno obok Asuanu z moich ulubionych miejsc w Egipcie. 28 stopni, błękitne niebo, same wspaniałe zabytki, dorożki, najbardziej błękitny Nil na świecie, palmy i kwitnące o tej porze roku kwiaty. Bosko.
W hotelu wszystko gotowe, tu dostajemy jedynie łóżeczko o którym muszę wspomnieć bo to w bardzo egipskim stylu. Wspominam o tym w recepcji, bo tak rezerwowałam hotel, zamawiając łóżeczko. Nie ma go w pokoju, ale na pewno zaraz będzie. Obiecuje manager, przekazuje to dalej i tak pewnie kończy się na panu który ma je nam donieść. Nas nie ma, idziemy na obiad, a w tym czasie pan przynosi nam łóżeczko. Łóżeczko? Raczej wrak łóżeczka. Obiekt iście muzealny, z powyrywanymi wszystkimi elementami, łącznie z gąbką, nie sposób w nim leżeć po podłoga jest zgięta na pół wystają druty, a części, które można otworzyć są otwarte i nie można ich zamknąć. Czyli w skrócie łóżeczko,  które pewnie pamięta czasy faraona i z pewnością nie spełnia żadnych norm unijnych.
Nagle cała moja miłość do Egiptu zamienia się w pilocką walkę o swoje dobro. Krótka ale treściwa rozmowa z recepcją. I co się okazuje, że za minut dziesięć mamy już nowe łóżeczko, w stanie dobrym +. I co się okazuje? To było jako drugie gdzieś w składziku. A pan który je wyjmował na łóżeczkach się nie zna, bo w Egipcie dzieci śpią z rodzicami a nie w jakichś łóżeczkach. I jak tu nie kochać Egiptu? A zdjęcia chętnie Wam pokażę, w osobnej galerii.
Po wygranej walce znowu mamy dobry humor i czas na zasłużony odpoczynek. A wieczorem po raz pierwszy ruszamy do miasta. Ale nie pieszo. Od zawsze Luksor kojarzy mi się z dorożkami. I mam tu nawet swojego woźnicę, od zawsze pomagał mi przy grupach. Wielki i silny jak tur Mohamed. I teraz wystarczy że zagaduję jednego z natrętnych dorożkarzy o Mohameda i podaję jego numer dorożki, od razu patrzą na mnie inaczej, jestem wtajemniczona, wiem coś więcej. Nie mija 5 minut a Mohamed stoi przy nas i przeciera oczy ze zdziwienia, ja tutaj i sama, to znaczy bez grupy z dzieckiem?
Już siedzimy w koszu i jedziemy. Nawet nie pyta dokąd, jedzie przed siebie. Przystaje, zeskakuje z kozła, wraca ma w torebce colę i wodę i sok dla dziecka. Ot tak po prostu.
Wieczorem zwiedzamy Świątynię Luksorską, jest już ciemno, obiekt pięknie podświetlony i do tego pusto. Uwielbiam to miejsce o tej porze.

Pojechali i napisali:

PFR