Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Zakaukazie 26.04.-14.05.2012

Powrót ze Stepancmindy, Gori, Uplisciche, Akalciche


29-04-2012

Dziś niebo było idealnie przejrzyste, przez co biały szczyt Kazbegi objawił nam się w całej swej okazałości. Nic nie zastąpi tego widoku, postanowiliśmy więc zrobić sesję zdjęciową, a następnie udać się w drogę powrotną Gruzińską Drogą Wojenną. Pogoda w regionie Kaukazu sprzyjała nam o poranku, przez co robiliśmy dużo częstsze postoje na zdjęcia niż wczoraj. Gdy wjechaliśmy do regionu Kartli, zmierzając do Gori – miasta Stalina – pogoda całkowicie się zmieniła. Zrobiło się gorąco, temperatura doszła do 29 stopni. Zatrzymaliśmy się w Gori na lunchu, a następnie zwiedziliśmy muzeum oraz dom, w którym  Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili mieszkał w swym dzieciństwie. Na niektórych muzeum zrobiło negatywne wrażenie – lekkość z jaką nasza przewodniczka opowiadała o życiu Stalina i historia Polski, znajoma każdemu z nas, zrobiły swoje.
Uplisciche było kolejnym miejscem, które zwiedzaliśmy dzisiaj. Miasto skalne, sięgające swym wiekiem do epoki paleolitu, mimo swych stosunkowo niewielkich rozmiarów, robi wrażenie. Na skalistych urwiskach, mimo niesamowitego upału, wiał silny wiatr. My zaś niewzruszeni przeszliśmy prawie całe miasteczko, zwiedzając poszczególne pieczary oraz dobudowaną w czasach średniowiecza cerkiew. Po tak wyczerpującym spacerze i wspinaczce nadszedł czas na sjestę w gruzińskiej kawiarni. Stoły, niczym z naszego komunizmu, należało najpierw pozbawić łańcuchów, następnie można było usiąść i zamówić piwo, które okazało się być najdroższym z dotychczas zamawianych. Mimo wszystko złoty napój podziałał na niektórych orzeźwiająco, mogliśmy zatem po chwili ruszyć w dalszą drogę. W naszym busiku rozgorzały dyskusje damskie i męskie, przez co droga przejazdowa minęła nam dużo szybciej, niż się spodziewaliśmy. W Akalciche, tj. miasteczku, w którym mieliśmy nocleg, znaleźliśmy się o godzinie 19:40. Nasz hotel o nazwie Prestige, pozostawiał wiele do życzenia, ale w tej miejscowości wszystkie czterogwiazdkowe hotele wyglądały podobnie, więc trudno było narzekać.

Nasz Kierowca, Godżo, sprezentował nam jako swym gościom pięciolitrowy baniak wyrabianego przez siebie wina białego z winogron. Postanowiliśmy znaleźć dziś restaurację, w której mogliśmy rozpocząć gruzińską Suprę wraz z toastami. Po krótkim spacerze, który z 200 metrów przerodził się w 1 km, znaleźliśmy restaurację, w której czekały na nas lokalne dania. Kierowca nie tracił czasu i rozlał wszystkim po szklance wina. Nietypowe w smaku, bardzo wytrawne, wszystkim smakowało. Nie daliśmy jednak rady wypić tak dużej ilości, więc poprosiliśmy, by część wina została na jutro. Ok. 23:00 zmierzaliśmy w drogę powrotną do hotelu, odwiedzając przy okazji lokalne sklepy, które mimo niedzieli i późnej godziny wciąż były otwarte. Ewie, udało się nawet zakupić w każdym ze sklepów jakąś pamiątkę.
Nie tylko sprzedawcy byli zadowoleni, ale również nasz przewodnik – Dawid. Jako że jest aktorem Gruzińskiego kina, w drugim sklepie natrafił na swoje fanki, które z radością zrobiły sobie zdjęcie z nim, a następnie z naszą grupą. Dzień pełen wrażeń więc nadszedł czas na sen.

Pojechali i napisali: