Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Zakaukazie 26.04.-14.05.2012

Przylot do Tbilisi, pierwsze zwiedzanie miasta


27-04-2012

Godzina 3:50 nad ranem czasu gruzińskiego, samolot linii lotniczych LOT wylądował bezpiecznie na lotnisku w Tbilisi. Pokład pełen ludzi różnej narodowości, w tym my, 7 – osobowa grupa z Polski, lekko zmęczeni nieprzespaną nocą lecz w pełni chęci do zwiedzania. W hali przylotów przywitał nas właściciel biura lokalnego we własnej osobie. Okazało się, że wszyscy znają rosyjski, więc rozmawiał z nami z początku tylko po rosyjsku. Od rana niespodzianka. Dojechaliśmy do hotelu, by odespać trochę nieprzespaną noc. Pobudka dopiero na śniadanie o 10:30. O 11:00 wyruszyliśmy na pierwsze zwiedzanie stolicy Gruzji. Tym razem przywitał nas przewodnik na całej trasie po Gruzji – David. Również mówiący po rosyjsku i angielsku, jednak jako, że nie wszyscy w pełni rozumieją rosyjskie słówka przeszliśmy na angielski, który ja na bieżąco tłumaczę. Zacznijmy od Dawida. 45 letni mężczyzna, typowej dla Gruzinów, ciemnej urody, lubiący rozmawiać o polityce i mający wiele fachów w ręku. Wiele lat pracował jako inżynier, projektant dróg. Teraz natomiast jest wziętym, gruzińskim aktorem, codziennie praktykującym jogę, w wolnych chwilach zajmującym się turystyką. Obiecał nam już, że podczas wycieczki nauczy nas kilku ćwiczeń z jogi i puści jeden z flimów komediowych o Swanetii, w którym gra. Zapowiada się ciekawie.

Pierwszy dzień w pełni poświęciliśmy na zwiedzanie stolicy. Zaczęliśmy od Katedry św. Trójcy, następnie kilka innych cerkwi prawosławnych –  m. in. Mecheti, Kashveti, spacer wzdłuż twierdzy Narikhala, zwiedzanie muzeum etnograficznego, odpoczynek przy jednym z naturalnych Tbiliskich jezior, spojrzenie z bliska na górujący nad miastem pomnik Matki Gruzji (Kartlis Deda). Nie obyło się również bez legend o powstaniu miasta, życiu najważniejszych świętych i patronów Gruzji. Pierwszego dnia, mimo krótkiego snu, przyswoiliśmy więc dużą dawkę informacji, które mamy nadzieję pozostaną w naszej pamięci na długo.
Przejdźmy do jedzenia. Kiedy jest się w Gruzji, trudno jest znaleźć danie nielokalne. Gruzini przywiązują wielką wagę do swej kuchni. Dlatego też podczas obiadu próbowaliśmy tradycyjnie przyrządzane chaczapuri adżarskie (rodzaj placka zapiekanego w piecu z białym serem, jajkiem z dodatkiem masła). Niektórzy mogli się zmartwić, że się nie najedzą jednym daniem. Nie ma jednak nic bardziej mylnego, gdyż chaczapuri należy do jednego z bardziej sycących i kalorycznych dań. Mimo, że wszystkim bardzo smakowało, niektóre talerze nie zostały opustoszone do końca. Do lunchu mieliśmy okazję po raz pierwszy spróbować lokalnej lemoniady o różnym, mocno landrynkowym, słodkim smaku ( Większość, zdecydowała, że podczas podróży będzie preferować innego rodzaju trunki). Pojawiły się również pierwsze chętne osoby na smakowanie gruzińskiego piwa. Najedzeni, z nowymi siłami na zwiedzanie, przeszliśmy pieszo do Alei Rustaweliego, czyli najważniejszej ulicy w Tbilisi, gdzie mieszczą się budynki rządowe, najbardziej znane hotele oraz ratusz.
Ok. 18:00 dojechaliśmy do hotelu, by tam zrobić sobie godzinną przerwę na regenerację przed kolacją. O 19:15 ponownie spotkaliśmy się z przewodnikiem, z którym przed kolacją odwiedziliśmy wcześniejszą katedrę Tbilisi – Sioni i tzw. mały Paryż Tbilisi, czyli jedną z ulic, gdzie zlokalizowane są najdroższe kawiarnie i restauracje. Po miłym spacerze udaliśmy się do restauracji, gdzie czekały na nas nie tylko kolejne, lokalne dania gruzińskie ( Chinkali – specjalnie przyrządzane pierożki gruzińskie, które je się rękoma, mcwadi – szaszłyki posypane przyprawami, kaszi – gulasz mięsny) , ale również lokalne, gruzińskie wino. Podczas kolacji czas umilał nam zespół 4 młodych Gruzinów, śpiewających pieśni ludowe i grających na ludowych instrumentach. Nie obyło się również bez toastów.
Najpierw krótkie przedstawienie zasad Supry (uczty) Gruzińskiej, następnie głos zabrał nasz dzisiejszy Tamada – Dawid (prowadzący ucztę). Zaczęliśmy od toastu za nas przyjazd, następnie był również za przyjaźń, ojczyznę, pokój, wolność, miłość. Miałam również zaszczyt wzniesienia jednego toastu ( można go wznosić tylko jeśli wyznaczy nas do tego Tamada) . Na pewno każdy z nas choć raz będzie tamadą podczas naszej podróży. Zobaczymy, kto wzniesie najdłuższy toast. Tymczasem po miłym i pełnym wrażeń dniu nadeszła pora na powrót do hotelu i odespanie poprzedniej nocy. Pozdrawiamy z gorącej Gruzji!

Pojechali i napisali: