Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Zakaukazie 26.04.-14.05.2012

Zwiedzanie stolicy, Eczmiadzyn, Zwartnoc


12-05-2012

Dziś najdłuższy dzień programowy po Armenii. Zaczęliśmy od zwiedzania Erewania – Plac Republiki zachwycał pięknymi budowlami z  tufu wulkanicznego, który jest najczęściej używanym w Armenii materiałem budowlanym. Objechaliśmy główne ulice miasta podziwiając po kolei parlament, pałac prezydencki, przepiękne parki, wernisaże, operę, oddziały uniwersytetu, budynki rządowe, fabrykę słynnego koniaku Ararat oraz wiele innych pięknych budowli. Następnie wjechaliśmy na najwyższy poziom schodów kaskadowych, z których rozpościerał się widok na całą stolicę, niczym amfiteatr, w którym Ormianie stanowią widownię, a góra Ararat jest aktorką wdzięczącą się przed publiką. Zeszliśmy majestatycznymi,kaskadowymi schodami na sam dół, zwiedzając wnętrza muzeum sztuki nowoczesnej i spacerując aż do opery.

Kolejny punkt programu był obowiązkowy ale trudny. Odwiedziliśmy muzeum pamięci ofiar rzezi Ormian z 1915 roku. Zwiedzane muzeum, poznanie dokładnej historii, zdjęć, dowodów, podejście pod wieczny ogień na długo pozostanie w naszej pamięci.

Muzuem manuskryptów z pomnikiem Masztota przed frontowym wejściem - twórcy alfabetu ormiańskiego, dało nam możliwość przyswojenia  niesamowicie dokładnej wiedzy na temat manuskryptów ormiańskich z różnych dziedzin nauki na przestrzeni tysiąca lat.

Eczmiadzyn to miasto, w którym chrześcijaństwo się zaczęło. To tu mieści się najważniejsza świątynia Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego - Kościół - Matka - Katedra. To tu znajduje się siedziba najwyżej głowy kościoła - Katolikosa Patriarchy. Zwiedzaliśmy również Kościół św. Krypsyna, w którym znajduje się grób jednej z mniszek, mających głosić chrześcijaństwo w IV wieku. Miasto zrobiło na nas wielkie wrażenie. Świątynia pełna była pielgrzymów przybywających z całej Armenii, by móc się pomodlić, bądź ucałować księge liturgiczną czy ikony.

Niedaleko Eczmiadzyn zatrzymaliśmy się na obiedzie, który należał do jednego z najobfitszych podczas całego naszego wyjazdu. Zaczęło się od wielkiego talerza sałatki dla każdego, poprzez lokalną zupę na bazie jogurtu  Tan Apur ( ponoć ma działanie lecznicze - pycha!) i ogromne drugie danie w postaci - lokalnie przygotowywanego makaronu i słynnych klopsów wołowych - kofty. Tu warto wspomnieć, że trafiliśmy akurat na klopsy na bazie wymion krowych, co niektórzy dowiedziawszy się po zjedzeniu, długo trawili, mimo że im bardzo smakowało. Nie martwcie się jednak, klopsiki przygotowywane są z różnego typu wołowinki, dla każdego coś pysznego! Popijając danie lokalną kawą bądź mniej lokalną herbatą byliśmy już tak objedzeni i opici, że pojawiły się żarty - grupa zostaje w miłyum cieniu na sjeście, ja z Sonią ( przewodniczką) jedziemy zrobić zdjęcia i później je pokażemy.

5 minut sjesty i jednak wszyscy się zmobilizowaliśmy do dalszej drogi. Zatrzymaliśmy się przy jeszcze jednym kompleksie klasztornym - Zwartnoc - z tórego niestety obserwować można tylko ruiny, jednak bardzo ciekawe. Po tym kompleksie nadszedł czas na powrót do stolicy. W mieście zrobiliśmy mały przystanek w pobliskiej cukierni, gdzie zakpiliśmy lokalne pączki z czekoladą i budyniem i wróciliśmy do hotelu.

Wieczorem jak zwykle spotkaliśmy się na integracji. Mieliśmy wielki plan, by wybrać się późną porą na pokaz fontann, jednak skończyło się na dłuższym posiedzeniu w bardzo przytulnym hotelu. Około 22:30, gdy rozeszliśmy się już do swych pokoi, za oknami zagrzmiło, błysnęło i lunęło. Ufff, dobrze, że zdecydowaliśmy się na pobyt w hotelu!

Pojechali i napisali: