Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

RPA 8-24.08.2015

Basia na rączkach!


14-08-2015

Budzik dzisiaj ustawiony na 5:30, zaplanowałam na dzisiaj całodniowe safari w Parku Krugera. Za oknem całkowite ciemności, jeszcze. Safari wyrwie mnie z łóżka zawsze i wszędzie o każdej porze, Maciej musi, więc wstaje bez większego marudzenia a Basia zgadza się na przeniesienie w piżamie do samochodu, gdzie smacznie sapiąc śpi sobie dalej. Do bramy parku mamy kilka kilometrów, zmierzamy według znaków po ciemku. Przy samej bramie mały ruch, rejestrujemy się w wielkiej księdze gości, kupujemy gorącą kawę i kanapki i ruszamy. Basia jeszcze na śpiocha, tuż za bramą orientujemy się, że Maciej nieopatrznie zjadł jej kanapkę, bo była taka smaczna, wracamy do mini kiosku przed bramą, bo następny obóz dopiero za dwie godziny. Przerwa na toaletę i wtedy orientujemy się, że zapomnieliśmy dla śpiącej wówczas Basi zabrać jakichkolwiek butów. Tak, odpowiedzialni Rodzice na wakacjach. Baśka za to wniebowzięta, zapowiada się cały dzień na rączkach.

Jak się okazuje nie tak do końca, bo przecież bieganie na bosaka jest nader przyjemne, a do tego są jeszcze o wiele numerów za duże buty Taty…

Posileni wjeżdżamy do parku, takiego Krugera nie widziałam jeszcze nigdy dotąd, wygląda jak Bieszczady u nas we wrześniu przy cudnej pogodzie, busz mieni się kolorami żółci, pomarańczy i czerwieni. Niesamowicie to wygląda, gęsty i zielony busz zamienił się w mozaikę ciepłych kolorów które zachęcają do wypatrywania zwierzaków, a tych nie brakuje. Tuż za bramą raczy nas wielkie stado bawołów, głównie matki z maluchami, dopiero za nimi wielki samotny byk. Kawałek dalej jedno z wielu na dzisiejszej trasie stad słoni, potem niezliczone impale, które komponują się bajecznie z kolorami sawanny.

Basia odkrywa dobrodziejstwa lornetki i bawi się w wyszukiwanie ptaków oraz zwierzaków w oddali. My polujemy na to co pojawia się po prawej i lewej stronie auta, zatem nic nie umknie naszym oczom, wspólnie przeczesujemy okolicę centymetr po centymetrze.

Pełni zachwytów odkrywamy coraz to nowsze zwierzaki odhaczając je na specjalnej liście dołączonej do mapy parku.

Pogoda jak marzenie, nie jest za gorąco, ludzi niezbyt wiele, widoczność genialna, nawet kilometrowe przejazdy bez żadnych zwierzaków nie są monotonne, sprawiają nam wiele przyjemności. Jak tylko oddalamy się od asfaltu i przemierzamy trasy równolegle położone do rzeki odkrywamy całe wielkie stada małp, hipopotamów, słoni, ptaki wodne i nie tylko. Spod kół auta wypełza nam przestraszony wąż, na gałęzi  przeskakują spłoszone wiewiórki, Basia odkrywa przy drodze słynnego Zazu czyli dzioborożca mądralę z „Króla Lwa”.

Krążymy tak od jednego obozowiska do drugiego. Przystajemy na przepyszne śniadanie, iście królewskie, z widokiem wartym milionów. Niesamowity zasięg przestrzenny, wspaniała perspektywa i  ten zapach wiosny w powietrzu. Jak dotąd tak pachniała pampa na Altiplano w Peru, zjeżdżaliśmy wtedy na rowerach z prawie 5000 metrów, a rozgrzane wiosennym słońcem zioła pachniały świeżością, miętą i zdrowiem. Teraz ta historia się powtarza zapach jest bardzo przyjemny, tyle, że to Afryka czyli jeszcze lepiej.

Niestrudzeni w boju nie odpuszczamy żadnej trasy szutrowej, zaglądamy na każdy punkt widokowy, a tu odnajdujemy przycupnięte stado kudu, obok bawoły, nad wodopojem żyrafy,  i to ile, 1,2,5,7?!!!

Cudnie ustawione przodem do nas powolutku pochylają się nad wodopojem szukając sobie dogodnej pozycji by napić się wody.

Zerkamy na zagarek, przed zachodem słońca musimy zdążyć do bramy wjazdowej. O 18:00 będzie już zamknięta.

Kolacja tuż za bramą parku, przy ognisku i świecach. Na talerzu oczywiście dziczyzna , wprost spod krzaka.

Dobranoc!  I znowu nie udało się nam obejrzeć naszej lodży za dnia.

Pojechali i napisali: