Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Madagaskar

Czas na park


15-09-2015

Na dzisiaj mamy zaplanowany pobyt w Parku Narodowym Isalo. Podoba się nam bardzo, tym bardziej że wczorajszy przejazd przez fragment parku a potem zachód słońca już w parku pozwalają wyobrażać sobie, że w samym parku jest jeszcze ładniej. Kolorowe skały, ciekawe formacje wapienne i sporo atrakcji jakie obiecują foldery to musi się sprawdzić. Ruszamy wcześnie ale i tak nie jesteśmy pierwsi pod kasą, gdzie prócz biletów wstępu i rejestru do księgi gości odbieramy naszego lokalnego przewodnika. Lala – to wbrew przypuszczeniom mężczyzna, który mówi po angielsku więcej niż rozumie ale zna park na wylot. Najpierw mierzy nas wzrokiem, ogląda nasze wymiary, zerka w metrykę wieku, potem już tylko pobieżnie sprawdza obuwie i kwalifikuje jako zdatne turystki na zwiedzanie parku.

Szlak wybrałyśmy najdłuższy i najbardziej wymagający, przed nami 10 kilometrów do przejścia, jeszcze dokładnie nie wiemy w jakich warunkach ale musimy dać radę.

Pierwsze  3 kilometry to dość łatwe podejście, poza tym raz jest w górę potem w dół, a na samym końcu bardzo malowniczej trasy czeka na nas zasłużona niespodzianka naturalny basen. Woda zasilana jest przez lokalne krystalicznie czyste i bardzo rześkie źródło.

Najbardziej odważna jest Basia, która wskakuje do wody mimo jej chłodu, ja pociągnięta za nią ambicjonalnie zanurzam się ale i równie szybko łapię oddech już ponad taflą wody, czuję jak mrowią mnie łydki i to z zimna, ale kąpiel jest nader przyjemna i bardzo orzeźwiająca. Wracają nam siły na dalszy marsz.

Ruszamy bo lala upomina, że zaraz południe i będziemy maszerować w pełnym słońcu. Jako bonus ponad nami w krzakach pojawia się samotny lemur catta, czyli Król Julian z bajki „Madagaskar”.

Słabo do zdjęć, bo ukrył się za gałązkami i krzakami ale pierwszy lemur odhaczony. Przed nami teraz wielka otwarta przestrzeń i bardzo przyjemny marsz, co jakiś czas fundujemy sobie przerwę na wodę i coś do jedzenia. Ostatni kilometr przed campingiem to bardzo wymagające zejście po nierównych stopniach. Dajemy radę ale potrzebujemy chwili i to dłuższej żeby odetchnąć. I mimo wyboru powrotu na parking gdzie zapewne czeka na nas nasz kierowca i busik albo podejścia i zejścia pod wodospady decydujemy się zrealizować zamierzony cel do końca. Zatem udajemy się najpierw nad rzekę, gdzie grupa przed nami odkryła rodzinę lemurów, tym razem to gatunek lemura brązowego ogoniastego. Wygląda uroczo z przenikliwym wzrokiem przeskakuje z gałęzi na gałąź zbliżając się do  nas coraz bardziej. Robimy mu zdjęcia nawet z bardzo bliska i ruszamy pod wodospad. Droga jest niby krótka i malownicza ale wymagająca. Jakby połączyć wszystkie nasze siły to udało się nam grupowo zrealizować trasę w całości. Zadowolone ale i zmęczone wracamy do naszej lodży. Na szczęście na tyle wcześnie by jeszcze skorzystać z dobrodziejstw basenu i potem delektować się po raz kolejny smaczną kolacją.

22:00 pora spać.

Pojechali i napisali: