Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Madagaskar

I wschód na dodatek


26-09-2015

Nienasycone to my. To prawda że zachód słońca nad Aleją Baobabów był piękny ale co z tego, skoro mamy niepowtarzalną okazję by zobaczyć dzisiaj rano także wschód słońca. Angażujemy pana taksówkarza, bo pożegnałyśmy się z naszym dotychczasowym kierowcą – przewodnikiem, który bladym świtem wraca dzisiaj do stolicy i o nieprzyzwoicie wczesnej porze bo o 4:30 ruszamy ponownie do baobabów.

Tego co zastajemy na miejscu po wczorajszych wrażeniach z tego miejsca się nie spodziewałyśmy. Jesteśmy tu dzisiaj samiuteńkie, nie ma ani jednego turysty, pusto. Kiedy wysiadamy z naszego auta, które samo w sobie było dodatkową atrakcją, zapewne Peugeot pochodzący jeszcze z lat 80, rozklekotany niemożebnie, z pourywanymi klamkami, guzikami, niedziałającymi wskaźnikami, ze światłami które zamiast zamieniać się z krótkich na długie w ogóle gasły i radiem, które samoistnie nabierało mocy lub słabło przygrywając nam standardy Celine Dion sprzed 20 lat, jest jeszcze ciemno.

Szczekają psy, koguty budzą dzień. I tylko my.

Pojedyncze ciemne postaci zaczynają wylegać ze swoich chatek. Idą pewnie po wodę, albo do toalety, przestraszone dwie dziewczyny, uciekają do swoich domków. My szukamy najlepszego miejsca. Niebo jeszcze czarne, dopiero po kilku minutach zacznie się bardzo nieśmiało przecierać tworząc delikatną firankę na niebie. Pojedyncze chmurki, blady świt, baobaby i tylko my.

I mamy to co się nam marzyło. Słońce wstaje, bardzo regularna pomarańczowa kula wyłania się zza drzew. Podnosi się bardzo szybko i dostojnie, natychmiastowo barwy miękną i ocieplają się. Aleja nadal tylko dla nas, zaczyna się lokalne życie, czyli te zdjęcia z prospektów i kartek to żadne ustawki czy wklejanki, to po prostu nagroda dla wytrwałych. Mamy wozy zaprzęgnięte w zebu, miejscowych okutanych w kolorowe chusty, kury, kaczki i kaczątka zmierzające do stawu, hordy psów bawiące się w trawie. Szalejemy fotograficznie i delektując się samotnością.

Po drodze przystajemy by uchwycić jeszcze kilka obrazków z trasy i wracamy do hotelu. A tu prócz zmęczenia, które niestety przypomina nam zarwaną noc mamy widok na morze, biały piasek i pół dnia przed odlotem do stolicy.

Pojechali i napisali: