Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Panama i Kolumbia 23.04-1.05.2019

Wioska Indian Embera i Kanał Panamski


24-04-2019

Jet lag

Zmiana czasu w tę stronę jest zawsze dość bolesna, mimo zmęczenia od 4 w nocy trudno już dospać. Zatem jestem na śniadaniu dość wcześnie. Wschód słońca i widok z pokoju na całe miasto, a potem także z restauracji jest cudny. Dzisiaj w planach wyjazd kawałek poza miasto, by zobaczyć Indian Embera. Mimo wcześniejszych zapowiedzi zwiastujących deszcz okazuje się, że przede mną kolejny słoneczny dzień.

Droga do portu nie trwa zbyt długo, przy okazji mam możliwość, żeby zobaczyć, jak wygląda Panama poza stolicą. Przypomina trochę sąsiednie kraje latynoskie.

Wizyta w wiosce Indian Embera

W porcie okrętuję się w małym czółnie i płyniemy do wioski Indian, tu niepotrzebnie pierwszy przystanek, ponieważ jak się okaże później i tak wrócimy tutaj jeszcze na lunch. Gra orkiestra złożona z trzech muzyków, kobiety w swych pięknych strojach i koronach z kwiatów witają nas przy wejściu do wioski. Całe show kradnie jednak mały chłopiec, który przytula swoją małpkę. Ta oswojona i przywiązana do niego daje się karmić z ręki, przytulać i fotografować.

Ochłoda przy wodospadzie

Ponownie schodzę do rzeki, płyniemy dalej do wodospadu. Niestety poziom wody jest bardzo niski i zazwyczaj łódź radzi sobie świetnie z przepłynięciem całego odcinka, tymczasem szoruje dnem po kamieniach i muszę wielokrotnie wychodzić z łodzi, by ja przepchnąć po rzece.

Robi się coraz cieplej. Wreszcie dobijamy do brzegu, stąd trzeba podejść pod wodospad. Jest na tyle gorąco, a woda wydaje się przyjemna, że szybko wskakuję w strój kąpielowy i jestem już pod wodospadem. Pewnie w porze deszczowej wygląda on bardziej okazale, ale taki jak dzisiaj też wystarczy, by się schłodzić.

Wracam do wioski Indian na przekąskę. Indianki w swych tradycyjnych strojach podają kawałek smażonej ryby oraz placuszki arepa w talerzykach z liści bananowca. Potem plater owoców. Wprawdzie po drodze zakupiliśmy ich więcej, a dostaliśmy tylko arbuza i papaję, ale reszty się szuka.

Na sam koniec show taneczny, podczas którego wioska pokazuje nam kilka swoich tańców w rytm indiańskiej muzyki. I tak tanecznym krokiem żegnamy się z Indianami.

Kanał Panamski

Czas na powrót do miasta.Teraz w programie punkt, na który najbardziej czekałam podczas pobytu w Panamie, czyli Kanał Panamski. Nie mam racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego akurat to miejsce było dla mnie tak ważne, ale bardzo chciałam je zobaczyć. Mam wejściówkę vipowską i wolno mi na kilka minut podejść właściwie do samego brzegu kanału akurat w czasie przeprawiania się przez kolejną śluzę wielkiego statku.

Rzeczywiście kanał robi wrażenie, z kolejnych stopni tarasu widokowego widać go z góry jak na dłoni. Muzeum idealnie objaśnia zasady działania całego systemu śluz. Kolejne podróżnicze marzenie spełnione.

 

Targ rybny

Trochę przedłuża się zbiórka powrotna, więc chwytam taksówkę z kilkoma innymi osobami i jedziemy na targ z owocami morza oraz rybami. Tu od rana sprzedaje się dary morza, można też wybierając sobie konkretne stwory mieć je od razu usmażone lub grillowane i podane na miejscu.

Dzisiaj wybieram ceviche, które jest tutaj daniem narodowym, świeżo pokrojona ryba marynowana w sosie z cytryną/limonką, cebulką i kolendrą u każdego kucharza smakuje inaczej.

Na sam koniec dnia wyprawiamy się do restauracji z folklorem panamskim i choć jest małe zamieszanie z godziną rozpoczęcia występów to te już bronią się same i prezentują kilka naprawdę dobrze odtańczonych fragmentów kultury panamskiej.

Pojechali i napisali: