Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Moskwa i Kamczatka

Trekking zamiast lotu helikopterem


31-07-2019

Nie tak miało być

Nie udało się nam polecieć do Doliny Gejzerów po naszym przylocie do Pietropawłowska. Dzisiaj była kolejna szansa, niestety też się na nie udało. Pogoda zbyt słaba, chmury za nisko, by móc helikopterem przebić się nad Jezioro Kurylskie, które jest marzeniem nas wszystkich. Czyli zgodnie z programem szykujemy się na trekking.

Wybieramy się na trekking

Nasz przewodnik zaproponowała nam pobliskie góry i 15 kilometrów do wodospadu. Sam trekking nie jest zbyt trudny, pogoda nie najgorsza, deszcz wisi w powietrzu, ale na razie nie pada. Idziemy wszyscy z założeniem, że my do końca, a Ela tylko część do jeziora, a potem wróci z kierowcą do samochodu.

Pierwsze kilometry to trasa, którą dzielimy z autami terenowymi, podwożącymi niektórych turystów do jeziora. Przez to droga to potworne koleiny wypełnione brudną wodą z kałużami i mnóstwem błota, ale radzimy sobie z tym, tym bardziej że częściej niż przyglądając się kałużom wypatrujemy grzybów. Kilka z nich znalezionych młodych i zdrowych ląduje w kapeluszu Marcina.

Trasa jest bardzo urokliwa

Zupełnie inna od naszego trekkingu na wulkanie, tu jest szalenie zielono. Ela nazwała tutejszą zieleń tłustą i to idealnie oddaje jej charakter, większość tych roślin znamy z polskich łąk i ogródków, ale te tutaj są o wiele większe, bardziej rozłożyste, pulchne, kwitną teraz kaczeńce, spotykamy niezapominajki, są rododendrony, lilia kamczacka, spotykamy cudne osty i barszcz.

Przeprawa przez rzekę

Atrakcją po mini przerwie okazuje się przeprawa przez małą rzeczkę. Gotowi do przejścia boso w samą porę zostajemy zatrzymani, bo nasz przewodnik odkrywa mały mostek. Ale przy drugiej dużo szerszej rzece nie ma już żadnej alternatywy. Albo idziemy boso w lodowatej wodzie pokonując tę rzekę albo skaczemy w butach z kamienia na kamień. Grupa dzieli się na dwie podgrupy, na tych, co wolą na bosaka i tych, co wolą po kamieniach.

Woda jest rzeczywiście lodowata. Kawałek dalej znajdujemy fragment ziemi nad wodospadem, gdzie rozbijamy mini obóz i robimy sobie piknik. Sasha zadbała o kanapki i przegryzki na ten czas. Część z orzeszków, które dostaliśmy rozdaliśmy pośród łakomych i oswojonych z ludźmi świstaków, te jak tylko usłyszały zbliżających się ludzi wesoło podbiegały na ścieżke czekając na orzeszki i inne smakołyki.

Wracamy tą samą drogą do naszego wielkiego zielonego potwora i jedziemy na kolejny nocleg, tym razem obok Aqua parku.

Akacja kanapka

Dzisiejsza kolacja dopiero późnym wieczorem, a my teraz jesteśmy głodni. Szybko organizujemy postój w sklepie spożywczym, zresztą świetnie sortowanym i Ula zarządza akcję kanapka. Kupujemy chleb, ser, wędlinę, ogórki i serek i szybko na kolanie w naszym samochodzie przygotowujemy każdemu po wielkiej kanapce. Od razu lepiej, w termosach mamy jeszcze ciepłą kawę i herbatę i tak posileni możemy jechać dalej.

Na kolejny Park wodny brakuje nam sił, wolimy przepakować się i przygotować na jutro, bo jest dla nas bardzo dobra wiadomość, istnieje wielka szansa, że uda się nam polecieć nad Jezioro Kurylskie. Zatem wybieramy się na kolacje do eleganckiej restauracji nad jeziorem. Na stole królują łososie, przegrzebki i kawior.

Trzymajcie kciuki za jutrzejszą pogodę!

Pojechali i napisali: