Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 22.09-11.10.2019

Niczym celebryci


27-09-2019

Rejs po Jeziorze Chamo

Dzisiaj od rana budzi nas wschód słońca nad dwoma jeziorami, widok na nie z naszych tarasów jest rzeczywiście wyborny. Gdyby nie pokusa zobaczenia jak najwięcej pewnie chcielibyśmy trochę poleniuchować. Jednak spotykamy się na wczesnym, ale bardzo smacznym śniadaniu i zaraz jedziemy nad Jezioro Chamo.

Po drodze zabieramy kapitana. Pogoda nas ciut przeraża — pada, a momentami nawet leje, ale kiedy zbliżamy się do samej przystani nagle deszcz ustaje i przejaśnia się na tyle, że okrętujemy się niemal w słońcu. Już po drodze wypatrzyliśmy sporo zapowiedzianych ptaków, my jednak zamierzamy wypatrzeć też krokodyle i hipopotamy.

Ściskamy się w łódce, myśląc, że w ten sposób będzie nam cieplej i przyjemniej i ruszamy. Silnik terkocze ledwo dając radę, a kapitan ustalił sobie bardzo odległy cel. Na szczęście na łasze piachu wyleguje się kilka krokodyli, inne wychylają z wody głowę albo kawałek ogona.

Zawijamy, niestety już w sporym deszczu, by pomiędzy pelikanami i marabutami na brzegu wypatrzeć hipopotamy. I tak cel został osiągnięty, widzieliśmy wszystko, co było do zobaczenia nad wodą.

Wioska Dorze po balandze

Kolejny punkt programu to wioska Dorze. Tutaj szanse na dobrą pogodę nikną z kolejnymi metrami, które pokonujemy wspinając się w góry. Wioska leży bardzo wysoko, na ponad 2900 metrów i  niestety gęste chmury oraz rzęsisty deszcz nie pozwolą nam w pełni nacieszyć się osobliwą architekturą. Na dodatek dzisiaj obchodzone jest w Etiopii jedno z dwóch najważniejszych świąt: Meskal, upamiętniające znalezienie krzyża przez Helenę. W Dorze świętowano już wczoraj, by uciec przed piątkowym postem. Ślady balangi widać i czuć także dzisiaj. W sali, gdzie zazwyczaj turyści mogą obejrzeć filmik albo wysłuchać opowieści o wiosce, dzisiaj przesiaduje zgraja mocno już podpitych młodziaków, którym wcale nie przeszkadza nasza wizyta, oni bawią się dalej.

Na nasze szczęście, zza płotu dobiega coraz głośniejszy śpiew zbliżającej się procesji. Wychylamy się spoza chaty, by zobaczyć co to i okazuje się, że nadciąga cały rozśpiewany pochód elegancko ubranych mieszkańców Dorze, którzy wraz z Arką Przymierza ciągną do kościoła.

Są bardzo mili, dają się fotografować, mamy pierwszą świąteczną procesję za nami.

Obchody święta Meskal loży VIP

No właśnie, bo to Meskal zadecydował o dacie naszego pobyt tutaj w tym czasie. To charakterystyczne święto, kiedy płoną wielkie stosy drewna i celebrowane są specjalne uroczystości. W Dorze świętowano wczoraj, w Addis będziemy o 1 dzień za późno, zatem stawiamy na miejscowość pomiędzy, gdzie chcielibyśmy zobaczyć obchody tego święta. Kiedy dotrzemy na miejsce okazuje się, że sporo osób zgromadziło się już wokół ustawionego stogu, zbudowano tu specjalną scenę, na której mieści się ołtarz z prominentami kościelnymi i administracyjnymi. Powoli oswajamy się z tłumem podchodząc coraz bliżej głównych obchodów. Ludzie reagują na nas bardzo miło, pozwalają wejść dalej i dalej, ustępują miejsca, aż jesteśmy pod samym ołtarzem, kiedy jeden z księży porządkowych zaprasza nas wyraźnie na sam ołtarz usadzając w pierwszym rzędzie za biskupem. Jesteśmy trochę skrępowani, ale póki miejsca przed nami, choć przygotowane dla kogoś ważnego, bo wyściełane kocami i dywanami są puste, nie mamy wrażenia, że zajęliśmy najlepsze miejsca na imprezie.

W miarę rozwoju wypadków, kiedy księża na dole śpiewają, tańczą, modlą z się z tłumem, jesteśmy świadkami kilku płomiennych przemówień, nawet zaproszeni do udzielenia aż trzech wywiadów.

Wreszcie miejsca przed nami zajmują specjalni goście, których specjalne limuzyny dowiozły pod sam ołtarz. Teraz już nie mamy wątpliwości, że dostaliśmy najlepsze miejsca na imprezie, poza tym będziemy na wszystkich możliwych zdjęciach oraz w telewizji siedząc tak blisko vipów, że nie sposób nas będzie wykasować, lub zasłonić. Spora grupa białych jest poza tym widoczna z daleka. My robimy zdjęcia, nam robią zdjęcia, sytuacja wydaje się opanowana. Kiedy jednak po 2,5 godzinach czekania stóg wielki ustawiony na wprost nas jeszcze nie zamierza zapłonąć, a my wiemy, że przed nami jeszcze kawał drogi, delikatnie staramy się opuścić ołtarz i udać się w dalszą drogę. To dobra decyzja, bo już w następnej miejscowości trafiamy na płonący stóg i tym samym kompletujemy obrządek święta Meskal w Etiopii.

Do hotelu docieramy późno, chce się nam tylko jeść i spać.

Następny dzień

Pojechali i napisali: