Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 22.09-11.10.2019

Upalny dzień


07-10-2019

Kolorowe kamienie

Budzi nas grupa, która wstaje wcześniej niż my, bo realizuje inny program. Oni już dzisiaj wspinają się na wulkan, my za to szykujemy się na tyle sprawnie, że przewodnik przyspiesza śniadanie, a potem wyjazd.

Pierwszą atrakcją są kolorowe kamienie. To moje marzenie! Chciałam od zawsze zobaczyć Danakil i właśnie te kolorowe gejzerki, które zawierają wiele minerałów, a te z kolei wybarwiają je na różne kolory. Jest bardzo gorąco, mimo tego, że jest jeszcze bardzo wcześnie i mamy odpowiedni ubiór oraz zapasy wody. Każdy z nas uskarża się na upał niemiłosierny. Jednak dajemy radę i wszyscy zataczamy wielką pętlę, by móc zobaczyć te kolorowe formacje z bardzo bliska.

Afarowie i kopalnia soli

Kolejny punkt programu to jeziorko z bąblującą wodą, a potem jeszcze solne skały i na sam koniec kopalnia soli. Choć to określenie mocno na wyrost, bo przed nami w południowym upale — niektórzy kierowcy podają temperaturę 49 stopni — leżą na środku słonego jeziora wielbłądy, a przy nich pracują Afarowie, plemię od zawsze zajmujące się solą i jej wydobyciem.

Widzimy jak kolejne bloki soli są wydobywane i ciosane na naszych oczach. Etiopczycy wydają się mieć miarkę w oczach, przywiązują kolejne bloki do siodeł wielbłądów. Jak tylko ładunek ok. 150 kg jest gotowy, zwierzę wstaje i ustawia się w sznurku czekając na kolejne objuczone solą wielbłądy.

Kiedy karawana jest już gotowa, cała rusza naprzód. Droga do Mekele to 240 km i zajmie im 6 dni. Wielbłądy maszerują nocą a w dzień, kiedy temperatury są naprawdę nieznośne odpoczywa i się posila. Nie wyobrażamy sobie jak ciężka jest to praca.

Afarowie wydają się zbyt skupieni na swojej pracy i zajęci kuciem bloków soli, by jeszcze przejmować się nami i naszymi zdjęciami, tu cenna jest każda minuta, proszą jedynie sporadycznie o wodę. Bez niej nie byłoby tutaj nic możliwe.

Koniec programu na dzisiaj

Przejeżdżamy do małej restauracji na lunch, a potem na nocleg do agroturystyki, jak nazwiemy skromny, ale bardzo przyjemny dom. Rodzina na czas naszego pobytu przeprowadza się do jednego pokoju udostępniając nam swój salon i dwa mniejsze pokoiki, mamy tu prysznic i toaletę. Nie spodziewaliśmy się takich warunków — zapowiedziane były trzy noclegi na pustyni, ale nie narzekamy, bo nie dość, że jest woda, to jest też zdecydowanie chłodniej.

Spacer po wiosce

Popołudniem wybieramy się na spacer po wiosce. Od razu mamy towarzystwo dzieciaków. Jest ich tu tyle, że przestajemy je liczyć, zza każdego domu wychodzą kolejne i kolejne. Cieszą się, kiedy robimy im zdjęcia, chcą pozować, trzymają nas za ręce i tak sobie kawalkadą maszerujemy przez wioskę.

Tuż przed powrotem na nasze podwórko po raz kolejny zrywa się ten słynny gorący wiatr i przynosi ze sobą rzęsistą ulewę. W ostatniej chwili udaje się nam schronić w pokoju. Teraz w strugach deszczu czekamy na kolację. Śpimy dzisiaj pod dachem w dwóch pokojach. Znowu na kupie jest nam raźniej.

 

Pojechali i napisali: