Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 2-21.02.2020

Oni i my, my i oni


04-02-2020

Etiopski poranek

Dzisiaj pobudka wcześnie. Dla niektórych w środku nocy — w chwili gdy zaczęła się burza i deszcz gruchnął o dach hotelu. Blaszany dach hotelu, który spotęgował odgłos uderzających kropli.

Jeśli kogoś nie obudził deszcz mógł liczyć na pobudkę o 6 rano - dworzec autobusowy za oknem jest lepszy niż budzik- nigdy nie zawiedzie. O 6:00 otwierane są bramy dworca i wszystkie autobusy wyruszają w przeróżnych kierunkach. Tłum ludzi, gwar, trąbienie jednym słowem — etiopski poranek.

Pakowanie bagażu, „szybkie” śniadanie i ruszamy w dalszą drogę — przed nam wizyta u Mursi w parku narodowym Mago i droga do Turmi — serca doliny Omo.

Plemię Mursi

To jedno z najbardziej charakterystycznych plemion Etiopii — na pewno każdy widział kobiety, które w rozciętych wargach mają włożony gliniany krążek ....

Tymczasem droga przebiega przez bardzo malownicze tereny — wzgórza i doliny ciągnące się po horyzont, z drzewami i krzewami. Park Mago zamieszkuje wiele gatunków zwierząt- lwy, żyrafy, leopardy. Żeby je zobaczyć, trzeba wjechać w głąb i uzbroić się w cierpliwość... miejscowe plemiona do tej pory polują na zwierzęta mimo zakazu — stąd też zmniejsza się cały czas ich populacja. Po długiej, krętej, ale bardzo malowniczej drodze docieramy do wioski Mursi. Jeszcze kilka lat temu byli niechętni przyjmować gości takich jak my, obecnie za niewielką opłatą możemy spędzić tam trochę czasu.

Mursi uznawani są za najdzielniejszych wojowników, przywędrowali do Etiopii z terenów południowego Sudanu. Żyli głównie z polowań, teraz zostali zmuszeni do zmiany trybun życia i zajęć — hodują bydło, czasem je kradną co prowadzi do ostrych zatargów miedzy plemionami - nie zawsze rozwiązywanych polubownie. Mężczyźni i chłopcy malują ciała, a kobiety przecinają wargę, by włożyć tam gliniany krążek. Powiększają tą dziurę wkładając coraz większe krążki. Tradycja ta sięga czasów niewolnictwa — kobiety Mursi były uważane za bardzo piękne i często porywano je, gdy szły same po wodę, by sprzedawać jako niewolnice. Krążek włożony w wargę miał je oszpecić i zniechęcać do tego procederu. Kobiety do tej pory wierne są tej tradycji. Zresztą nie tylko tej...

Małżeństwa są aranżowane przez rodziców — chłopak musi zapłacić za swoją przyszłą żonę 36-38 krów i jednego kałasznikowa. Wiec wcale to nie jest takie proste się ożenić. Na pytanie, czy kobieta może odmówić zamążpójścia nasz boss wioski najpierw nie zrozumiał pytania, później zaczął się śmiać. Odpowiedź chyba jest jasna.

Krwawy shake

Afryka to miejsce nie do końca przyjazne dla człowieka: susza, brak pożywienia nauczyły ludzi jak sobie poradzić, by przeżyć. Dlatego w ciężkim czasie piją krew bydła — czasami samą, czasami zmieszana z mlekiem (taki krwawy shake), by dostarczyć organizmowi mikroelementów, których jest pozbawiony. Syn wodza wioski pokazał nam jak się upuszcza krew krowie. Brzmi to strasznie, ale jest to zrobione w taki sposób, by zwierzę nie cierpiało i się nie wykrwawiło. Upuszczają ok. 1 litra krwi. „Boss”, czyli syn wodza nie dość, że upuścił krew, to ją przy nas wypił. Kontrowersyjne — dla nas, wychowanych w zupełnie innym świecie i kulturze.

Targ w Alduba

Po wielu wrażeniach ruszamy w dalszą podróż — powrót tą samą trasą do Jinki, lunch, a w drodze do Turmi (gdzie spotykamy na drodze chłopców na szczudłach z plemienia Banna) targ w Alduba. Tym razem jest to duży targ — przychodzą tu (bynajmniej nie przyjeżdżają) ludzie z okolicznych plemion — głównie Banna i Hamar. Sprzedają wszystko — kawę, własnoręcznie zrobione soki, warzywa, owoce, jajka, ozdoby, koraliki, muszelki — słowem wszystko, co się da. Najciekawszym miejscem targu był plac, który można śmiało nazwać chilling place — miejsce spotykań towarzyskich, rozmów, odpoczynku przy wodzie lub miejscowym piwie. Najprzyjemniej byłoby usiąść pod drzewem razem z miejscowymi, poobserwować ich życie ... o wtopieniu się w otoczenie nie ma mowy, ale można przyzwyczaić ich do naszej obecności i nawet nawiązać kontakty towarzyskie.

Wracamy z targu do aut i ruszamy dalej do Turmi — miasteczka w tej chwili już bardziej turystycznego niż kilkanaście lat temu — jest tam kilka lodge, dwie ulice, rondo i miejscowe bary.

Szutrowa droga, chylące się ku zachodowi słońce, akacje na tle pastelowego nieba to magia tego miejsca — mieszaniny kultury i tradycji plemion doliny Omo, które trwają nieprzerwanie od stuleci.

Pojechali i napisali: