Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wakacje w Apulii 4-15.08.2020

Alberobello o świcie i Locorotondo o zachodzie


11-08-2020

Mam plan

Wstaję przed 6:00 i wracam sama do Alberobello. Nie myliłam się, że o tej porze miasteczko będzie zupełnie puste, nie ma nikogo. Parkuję niemal w centrum miasta bez żadnych problemów. Zdjęcia czy nagrywanie to teraz czysta przyjemność, bo jest puściusieńko.

Widać tylko miejscowych, którzy o tej porze zamiatają przed domkami, podlewają kwiaty. Spotykam śmieciarę i kubły wystawione przed domki. Panowie wymieniają żarówki w latarniach nad ulicą. Jest jakże inaczej od wczorajszych tłumów.

Trulli wyglądają cudownie, zdjęcia są piękne, ale co tu dużo gadać, to miasto ma swój urok, gdy tętni życiem. I nawet ten hałas i gwar, te tłumy ludzi muszą być, by mieć pełen obraz tego miejsca. Ja jednak korzystam w pełni z bycia tutaj samotnie. Robię zdjęcia, zaglądam w każdy zakątek miasteczka. Wreszcie przychodzi ten miły moment, kiedy zaczynam rozglądać się za kawą, nie ma jeszcze 7.

Poranna kawa w Alberobello

Na placu głównym, gdzie jest kilka kawiarni spodziewałam się, że będą otwarte. Jednak napotkany starszy pan rozwiewa moje marzenia mówiąc, że te kawiarnie otwierają się z pierwszymi turystami, czyli około 9. Ale na szczęście zdradza mi miejsce, gdzie on chadza na kawę i ono jest na pewno otwarte. Jakże pyszna kawa i cornetto z czekoladą. Miód malina! No i jestem sama. Zaraz wpadają miejscowi, piją kawę jak ja przy barze i lecą dalej. Dzień się budzi.

Zoo w Fasano

U mnie w domu jeszcze śpiochy, jest zaledwie 8, a na wakacjach czas płynie inaczej. Podrywamy się jednak, bo po śniadaniu chcemy jechać do zoo. I nie żebym bardzo lubiła takie miejsca, ale zoo w Fasano to przygoda safari zoo, czyli w samochodzie jedzie się pomiędzy wybiegami dla zwierzaków. Przygotowując się do wyjazdu poczytałam i znalazłam wiele bardzo pozytywnych opinii na temat tego miejsca. Chwalono warunki, w jakich przebywają zwierzaki, ich duże wybiegi i dobrą organizację, zatem i my ruszamy do Fasano, a daleko nie jest, bo już po 15 minutach jesteśmy na miejscu.

Długa kolejka

No tak wakacje, kupujemy bilet i jedziemy. Co za niespodzianka, już kilka metrów za bramą wjazdową okazuje się, że liczne zwierzaki chodzą sobie pomiędzy samochodami. Wiemy też dlaczego, niektórzy mimo zakazów wwożą orzeszki albo marchewki i dokarmiają zwierzaki. Panowie pilnują, by tego nie robić. Pomiędzy nami przechadzają się jeleniowate, są kozy, osły, które ciekawskie wsadzają głowy do auta. Dzieciaki biegają w samochodzie od okna do okna, robią zdjęcia i piszczą z zachwytu. Zosia, która miała się ku spaniu zapomina właściwie o tym i żywo podgląda zwierzaki.

Przed nami wielki wybieg z lwami, jesteśmy najpierw zbierani w śluzie, a potem wpuszczani na wybieg. Jest gorąco, zwierzaki odpoczywają sobie pod oliwkami. Jest ich tu sporo, dodatkowe auta opiekunów stoją nieopodal zwierzaków, by nikomu nie przyszło do głowy wysiadać, czy otwierać okien. Są nawet maluchy, te dla bezpieczeństwa są na swoim wybiegu.

Po lwach czas na tygrysy, te, a jest ich tu nawet kilkanaście leżą sobie w słońcu, inne w cieniu a jeszcze inne przechadzają się wzdłuż płotu. Są bardzo blisko nas, niektóre maszerują pomiędzy samochodami. Wspaniałe uczucie. To prawda, że zwierzaki mają tutaj bardzo dobre warunki. Mijamy jeszcze strusie, wielbłądy, zebry, żyrafy, które wtykają nam głowy do samochodu, są i słonie oraz bawoły. Odkrywamy lamy i gnu. Naprawdę super zabawa. W samym parku po safari dość szybko się wycofujemy, oglądamy goryla, salę tropikalną z płazami i gadami, wjeżdżamy nawet okratowanym pociągiem na wybieg z pawianami, ale przez gęste kratki niewiele widać. Rozumiem obawy, pawiany to bardzo sprytne i wyjątkowo złośliwe zwierzaki.

Pizza musi być

Ale emocji! Wybija godzina karmienia, jesteśmy głodni. Pani w kasie poleca mi swoją ulubioną pizzerię, bo takie było zamówienie. To rzeczywiście tuż za rogiem. Okazuje się, że lokal jest otwarty, ale pizza będzie dopiero wieczorem. Chłopak odsyła nas kilka metrów dalej, ale tam okazuje się, że pizzeria nieczynna. Panie zapytane przeze mnie, ale i zagadnięci przez Macieja chłopcy wskazują jedno miejsce, w zabytkowym atrium pod łukami. Jesteśmy znowu pierwszymi gośćmi, pani mówi, że potrzebują kilku minut, by ruszyć z kuchnią, ale potem jest już tylko bosko. Pizza niesamowita, my mamy nasze upragnione makarony, w karcie nawet konina. A na koniec pyszna kawa. Niby miejsce z przypadku a warte powrotów.

W domu basen, bo jakże inaczej. Udaje się nam wreszcie uśpić Zosię, która z nadmiaru emocji zupełnie przestawiła sobie dzień. Wieczorem ruszamy do miasteczka Locorotondo.

Locorotondo

Niezwykłe położone na wzgórzu z daleka zachwyca bielą swoich domków i dominującym kształtem katedry na wzgórzu. Jest na co popatrzeć. Nas urzeka atmosfera miejsca. Tuż po zachodzie słońca, ożywiają się wąskie zaułki uliczek, nakryte stoliki z kolorowymi światełkami czekają na pierwszych gości. Miesza się zapach świeżej pizzy z makaronami.

Locorotondo to miejsce uznawane przez winiarzy, stąd sporo tu beczek, winorośli. Odkryłam nawet wine bar pomiędzy krzewami winorośli. Siedzi się na siennikach obleczonych materiałem i popija wino. Można wskrobać się na dach niewielkiego domku, gdzie jest widok na całą winnicę. O mamo! Jak tu pięknie.

Naleśniki na kolację

Dzieciaki, choć nie planowały kolacji chyba natchnione widokami i zapachami tego miejsca zmieniają zdanie i rozglądamy się za pizzą. Wiemy, że nie dowieziemy ich nieśpiących do domu. Pizzy nie ma, ale znajduję creperię serwującą wielkie cienkie naleśniki z nutellą. I to są wakacje! My za to zaczepiamy o sklepik z pieczywem i zabieramy na wynos focaccię w czterech różnych smakach.

Nasza następna wycieczka do Apulii 

Zobacz

Pojechali i napisali: