Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Powrót do Polski mamy zaplanowany na wieczór, więc przed nami jeszcze cały dzień, aby cieszyć się słoneczną Italią.
Późnym porankiem, po śniadaniu i zapakowaniu bagaży, wyruszyliśmy w kierunku Fiumicino, zwiedzając po drodze Orvieto.
Orvieto to umbryjskie miasteczko, zbudowane wysoko na skale z tufu, będące niegdyś jednym z 12 miast etruskich. Dziś słynie ze wspaniałej katedry i cudu eucharystycznego, który wydarzył się w 1263 roku. W jednej z bocznych kaplic znajduje się w szczelnie zamkniętym relikwiarzu korporał z krwią Chrystusa. Jest to miejsce będące celem licznych pielgrzymek.
W innej kaplicy podziwialiśmy wspaniałe freski Luki Signorellego przedstawiające Sąd Ostateczny.
Przed wejściem do katedry, ku naszemu zdumieniu, zobaczyliśmy przepiękne historyczne auta, mieniące się najróżniejszymi kolorami we włoskim gorącym słońcu.
Mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo akurat pod koniec czerwca we Włoszech odbywa się tzw. „Mille Miglia”. Jest to impreza zapoczątkowana w 1927 roku w formie wyścigów ze startem i metą w Brescii (północne Wlochy), przejazdem do Rzymu i powrotem wzdłuż Półwyspu Apenińskiego. Trasa obejmuje ok. 1600 km, co stanowi tysiąc mil (mille miglia).
Absolutnie ostatnim punktem programu całej wycieczki była sławna studnia Św. Patryka – renesansowe dzieło sztuki inżynieryjnej projektu Antonio da Sangallo Młodszego. Pokonaliśmy 248 schodków, aby dojść do dna studni i przekonać się, że wciąż jest tam woda i weszliśmy z powrotem kolejnych 249 stopni. Byliśmy z siebie szalenie dumni, ponieważ przeszliśmy łącznie prawie 500 schodków!
Późnym popołudniem wyruszyliśmy w drogę powrotną na lotnisko.
