Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Galapagos i Ekwador 25.03-10.04.2022

Interwencja u ministra


01-04-2022

Plantacja róż

Prima Aprilis, a nam dzień zaczyna się w termach. Niektórzy z nas ponownie korzystając z tych wspaniałości pod nosem jeszcze przed śniadaniem nurkują w wodach termalnych. Potem śniadanie i ruszamy na plantację róż. To nowość na naszej trasie, przed rokiem byliśmy tu w czasie, kiedy w obawie przed zarażeniem plantacje zamknęły się na odwiedzających.

Dzisiaj docieramy do małej położonej bardzo wysoko rodzinnej plantacji, po której oprowadza nas syn właścicieli i zapewne sukcesor biznesu. Fachowo objaśnia nam różnice pomiędzy poszczególnymi odmianami róż, zabiera do tunelu, gdzie wolno nam wejść pomiędzy szereg rosnących tu kwiatów, każdego możemy dotknąć i każdą różę powąchać, choć ku naszemu zaskoczeniu te stąd nie pachną. Pytamy od razu, dlaczego i nasza rozmowa z Fernando to pytanie, to odpowiedź, dowiadujemy się przy okazji bardzo wielu ciekawych informacji o kwiatach.

Po tunelu przechodzimy do wielkiej hali, gdzie kwiaty są okolcowywane i podcinane, pakowane w paczki i sortowane, część z nich leci do Europy, część do Stanów, ale są i takie, które zostaną na rynku rodzimym. Panie chętnie pozują do zdjęć pokazując nam jak wprawnie oprawiają róże, akurat na tapecie piękne czerwone i lekko różowe, cudne.

Kolejnym etapem jest wizyta w lodówce, tu oglądamy kwiaty, które są schładzane przed transportem.

Na koniec każdy z nas dostaje piękny bukiet kwiatów, zabieramy je ze sobą oczywiście szukając na nie pomysłu.

Park Narodowy wulkanu Antisana

Po różach przejeżdżamy do Parku Narodowego wulkanu Antisana. Tu także premiera, przed rokiem mnie tu nie było. Słońce chwilowo chowa się za chmurami, a nawet spada mały deszcz, więc, zamiast gonić od razu do parku zatrzymujemy się w restauracji na przyspieszony lunch. Daleko w dolinie latają kondory, bliżej przy karmnikach uwijają się kolibry, a my zasiadamy do przystawki z bobu, zupy ziemniaczanej i dobrej ryby. Smakuje nam także sok z gumi-jagód bo jest fioletowy. Rodzinny biznes, wokół naszych stolików kręci się cała rodzina od małego do dużego.

Sprawa wagi państwowej

Kiedy objedzeni ruszamy do bram parku okazuje się, że został zamknięty dokładnie o 14:00, a u nas na zegarkach 14:12. Najpierw rusza do akcji Adriana, która próbuje negocjować ze strażnikiem, nadaremnie, potem dołączam ja opowiadając, jacy to z nas wybitni wulkanolodzy i musimy zobaczyć kolejny wulkan na naszej trasie, nie przekonuję pana, wtedy wyskakuje z autobusu Asia z różami, chce wręczyć je Panu, a my jesteśmy pewne, że to ostatecznie sprawę załatwi. Niestety, pan nadal broni swojego stanowiska.

Co możemy zrobić? Telefon do przyjaciela, to jedyna opcja, pan podaje nam numer z ministerstwa, ale nie mamy tu zasięgu, więc musimy nawrócić, co nie jest łatwe na wąskiej drodze busem, ale się nam udaje i jedziemy z powrotem do restauracji, tam dzwonimy, opowiadamy o zaistniałej sytuacji i na szczęście dobrotliwy głos pana ministra zgadza się na wjazd dla naszej grupy. Teraz musimy tylko poprosić Pana ministra o zgodę pisemną przesłaną na numer Adriany i wracamy pod bramę.

Warto było się tak starać o wjazd, bo park piękny. Mijamy po drodze dwa młode kondory, są jelonki, króliczki, inne ptaki. Docieramy do laguny i rześkim krokiem robimy sobie spacer na punkt widokowy. Przy wyjeździe żegna nas sowa, piękna i duża, leci wraz z nami do bramy.

Do Quito docieramy dość późno, wybieramy się jeszcze na spacer po starówce, mieszkamy w samym sercu miasta. Kończymy dzień na dachu jednej z restauracji z pięknym widokiem na miasto i muzyką na żywo.

 

Czytaj dalej!

Pojechali i napisali: