Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzisiaj podzieliłyśmy się na dwie grupy. Pierwsza została w hotelu i odpoczywała. Było pływanie w morzu (wreszcie fale się uspokoiły!), siedzenie nad basenem, wyjazdy do Platanias i Chanii na zakupy i kawę w mieście.
Druga część grupy postanowiła spędzić ten dzień bardziej aktywnie i ruszyłyśmy do wąwozu Kourtalioti razem z Magdą i Markiem z Crete your life. Po około 2 h podróży dojechałyśmy do wąwozu. Dostałyśmy do ręki kije, na których potem mogłyśmy się oprzeć i ruszyliśmy w dół.
Na jego dnie wije się rzeka, którą kilkukrotnie przekraczyłyśmy po drodze, brodząc się w zimnej wodzie. Wcale nie była to łatwa wędrówka. Trzeba było uważać na wystające kamienie, głazy, silny wiatr, prąd wody i jej temperaturę (13 stopni!). Nie było lekko ale bardzo satysfakcjonująco.
Nieziemskie widoki i ukojenie od upału w postaci zimnej wody sprawiały, że co chwilę zatrzymywałyśmy się w zakolu rzeki i kąpałyśmy. Były zwisające ze skał paprocie, były mniejsze i większe wodospadziki, było pachnące wszędzie oregano i tymianek. Bajka!
Po dwugodzinnej przeprawie doszłyśmy do głównej kaskady wodospadu. 4 dzielne dziewczyny z naszej grupy wraz z Markiem i Magdą ruszyły wpław do wodospadu, a pamiętajcie, że to nie lada wyzwanie - woda jest lodowata! Ale udało się, dzielne, szczęśliwe i dumne z siebie bezpiecznie wróciły spod głównej kaskady i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
To jeszcze jednak nie był koniec wycieczki - czekał nas przepyszny lunch w ziołowych ogrodach Maravel, po których oprowadził nas właściciel i zakupy w najlepiej zaopatrzonym w kadzidła, ziola i naturalne kosmetyki sklepie na Krecie. Uciechom tego dnia nie było końca. Wróciłyśmy zmęczone, ale bardzo szczęśliwe!
