Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
10-godzinny lot dzieli deszczowy Frankfurt od upalnego Windhoek – stolicy Namibii.
Punkt godzina 9 słyszymy upragnione „Welcome to Namibia”. Załatwiamy formalności wizowo-paszportowe, wymieniamy pieniądze, kupujemy lokalne karty sim i ruszamy na spotkanie przygody.
Przed nami ponad 300 km na południe w kierunku wpisanej na listę UNESCO pustyni Namib.
W przerwie tej niekrótkiej trasy zatrzymujemy się na lunch u Pana Guntera – pasjonata kawy, który od kilku lat prowadzi niewielką, acz bardzo ciekawą restauracyjkę. Na stołach pojawiają się tutejsze specjały: mielone i duszone mięso z oryksa, ryż z soczewicą, a na deser domowej produkcji lody!
Po obiedzie oczywiście dajemy się zaprosić na degustację kawy, o której nasz gospodarz wie niemało.
Po kolejnych dwóch godzinach docieramy do naszego pierwszego miejsca noclegowego.
Miejsce jest wręcz magiczne i dopieszczone w każdym detalu. Tutaj spędzimy wieczór sylwestrowy oraz Nowy Rok. Odświeżeni spotykamy się na pysznej kolacji, po której przy ognisku, pod rozgwieżdżonym niebem oczekujemy aż wybije północ.
W pewnej chwili tutejszy personel zaczyna tańczyć, a po chwili i my dajemy się porwać muzyce. Szybko opanowujemy układ taneczny i śmiejąc się, tańczymy w rytm muzyki.
O północy wszyscy obecni wznoszą toast sylwestrowy, składają sobie życzenia i grzecznie udają się do łóżek, by nabrać sił na kolejny dzień.
