Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
To safari to marzenie niejednego z nas.
Wczesne śniadanie i o godzinie 6.30 ruszamy do Parku. Zaczęła się już pora deszczowa, więc zwierzęta nie gromadzą się już całymi stadami przy oczkach wodnych, dlatego musimy trochę się natrudzić i wykazać cierpliwością.
Bez trudu znajdujemy impale, kudu, gnu i żyrafy. Nadal ogromną radość sprawa nam podglądanie żyraf w ich naturalnym środowisku.
Hitem poranka okazuje się jednak spotkanie z królem świata zwierząt. Na łące przed nami leży dostojny lew z piękną grzywą wraz z dorodną lwicą.
Zjeżdżamy na przerwę do jednej z położonych na terenie parku lodży i tutaj zamawiamy lekki lunch. Po obiedzie część z nas postanawia wrócić do hotelu na odpoczynek, a pozostała grupa kontynuuje safari.
Już chwilę po starcie w krzakach dostrzegamy pięknego słonia, który niewiele robi sobie z naszej obecności.
Paręset metrów dalej krzyk radości, bo oto przez drogę przeszła nam para nosorożców.
Sesja fotograficzna trwa w nieskończoność.
Są ponownie zebry, gnu, żyrafy, springboki i majestatyczne strusie.
Powoli opadają z nas siły, kiedy nagle pod drzewem dostrzegamy koty. Podjeżdżamy bliżej i okazuje się, że to gepardzica z młodymi. Długą chwilę z podziwem przyglądamy się rodzince i jej popołudniowej sjeście.
Zachwyceni opuszczamy to piękne królestwo zwierząt i wracamy na kolację.
