Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Izrael 25.01-1.02.2023

Trudna droga do Jerozolimy


29-01-2023

Kierunek Jerycho

Smaczne śniadanie w duchu bio i eko, z własnoręcznie robioną domową marmoladą z gorzkich pomarańczy, jajkami z przepisu mamy i chałwą.

Potem szybkie zakupy pamiątek w pobliskim sklepie i ruszamy dalej. Po drodze jeszcze wskakuję do cukierni, by kupić zestaw ulepkowatych ciasteczek z Betlejem.

Za wcześnie, by jechać prosto do Jerozolimy, bo nasz hotel przyjmie nas dopiero o 15:00. Postanawiamy zajrzeć do Jerycho – najstarszego miasta na świecie.

Korek na granicy

Nie jest nam pisane, nie dość, że nie ma w nim zbyt wiele do oglądania, to już na wjeździe widzimy spory korek przy wyjeździe. Znowu przekraczamy granicę z Autonomią Palestyńską. I choć z Betlejem poszło nam gładko, to tutaj utworzył się korek na 500 metrów przed granicą. Niby nic, ale jak weźmiemy pod uwagę, że ten korek ani drgnie, mijają kolejne długie minuty, a my stoimy nadal w tym samym miejscu. Przesuwamy się do przodu, tylko jeśli, któryś z kierowców przed nami, zrezygnowany wyjeżdża z długiego sznurka aut oczekujących i tym samym przesuwa nas ciut bliżej.

Zrezygnowana i ja, po dwóch godzinach ruszam z paszportami do celników. Jeden mnie wysłuchuje, drugi odmachuje, trzech kolejnych mając mnie na celowniku nawet nie pozwala się zbliżyć.

Sytuacja wydaje się patowa, czekamy już ponad dwie godziny. Na słupku u kontrolerów leżą wprawdzie dokumenty pozostałych kierowców, ale nic poza tym się nie dzieje.

Wracam zrezygnowana do siebie. W tym samym czasie podjeżdża na granicę autokar z innymi turystami, jak się okaże wielką grupą Włochów. Opowiadam kierowcy o naszym problemie i proszę o pomoc. Ten orientuje się tylko, gdzie stoi nasze auto i idzie pogadać z celnikami. Po kilku chwilach i on wraca zrezygnowany i kręci głową. Musimy spróbować innego wyjścia.

Za Włochami na granicę

Kierowca nawraca i wierzy, że na innym przejściu granicznym będzie lepsza sytuacja. Mamy jechać za nim. My naszym małym autkiem suniemy na ogonie wielkiego busa, który bardzo śmiało i odważnie rozpycha się na lokalnych drogach.

Na kolejnej granicy kolejka jeszcze dłuższa. Stajemy i my w ogonku. Kierowca na chwilę przystaje, rozpoznaje sytuację i nagle włącza światła awaryjne i jedzie pod prąd całkiem pokaźny odcinek.

My dzielnie za nim, zgodnie z rozkazem: zamknijcie oczy i jedźcie za mną. Jest wreszcie posterunek, nikt na nas nie trąbi, nikt nawet nie macha rękami. Celnicy podnoszą tylko lekko wzrok i pozwalają jechać dalej.

Ufff jesteśmy znowu w Izraelu

Cała operacja zajęła nam trzy godziny. A teraz jeszcze całkiem kręta i bardzo stroma przez góry, by dojechać do autostrady. Kierowca jest na tyle miły, że stale obserwuje nas w lusterku i czeka na każdym dużym skrzyżowaniu. Zatrzymuje się przed wjazdem do Jerozolimy. Żegnamy się jak wybawca i skazany.

Dziękujemy także Włochom, którzy zgodzili się nam pomóc. Ruszamy każdy w swoją stronę.

Nasz hotel leży tuż przy murach starego miasta. Idziemy na spacer na starówkę ale na kolację wracamy do naszego hotelu. Jest wreszcie spokojnie, przytulnie i ciepło.

Następny dzień

 

Pojechali i napisali: