Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Ruszamy na spacer. Chcemy zobaczyć co najważniejsze punkty w ramach murów Starego Miasta. Nie ma dużej kolejki przy Grobie Chrystusa, potem kilka rzędów sklepików i wychodzimy na mury miejskie. Dochodzimy nimi aż do Ściany Płaczu, tu jak zwykle ścisła kontrola bagażu. Zarówno pod ścianą w części dla mężczyzn jak i dla kobiet spory ruch.
Dzielimy się na grupy i podchodzimy pod samą ścianę.
Potem próbujemy dostać się do meczetu Al Aksa ze swoją charakterystyczną złotą kopułą, ale niestety jesteśmy zbyt późno i musimy tę wizytę przełożyć na jutro.
Krótka przerwa w hotelu, kawa, gorąca czekolada, crepes przed hotelem od ulicznego sprzedawcy.
Wieczorem ruszamy do żydowskiej dzielnicy Mea Szarim. Naszym oczom ukazuje się zupełnie inny świat, dzieciaki porównują go do scen z książki i filmu Harry Potter. Zza każdego węgła wyłaniają się postaci przyobleczone w długie czarne płaszcze, ich głowy zdobią wysokie kapelusze a pejsy rozwiewa wiatr. Każdy gdzieś się spieszy, przechadzają się niemal bezszelestnie i dość szybko.
Obok dorosłych mnóstwo dzieci, najwięcej widać ich na skrzyżowaniu czterech ulic, nagle gdy światła zmieniają się z czerwonych na zielone, tłum rusza nie zachowując absolutnie żadnych linii. Rondo wygląda jak zatłoczony plac, przez który każdy idzie w swoim kierunku.
Docieramy na targ Ben Yehuda, a tu dopiero raj dla oka i ucha, nie wspominając feerii zapachów i smaków. Bloki chałwy do sufitu, wspaniałe rogaliki z makiem, niesamowite ułożone w piramidy granaty i truskawki. Dzień kończymy w restauracji polecanej przez poznańskich właścicieli La Ruina. Dobry pomysł i smaczne jedzenie.
