Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Sokotra 20-29.03.2023

Pierwszy dzień wiosny na Sokotrze


21-03-2023

Roszady w grupie

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny, którą powitamy na Sokotrze. Na dzisiaj planowany był wstępnie także początek ramadanu, przesunął się o dwa dni. Jednak i tak załapiemy się na obchody tego ważnego dla Muzułmanów święta na Sokotrze.

Na płycie lotniska spotykamy się z Iwonką i Rafałem, którzy przylecieli z przygodami do Abu Dhabi już w sobotę i mieli chwilę czasu dla siebie. Teraz lecą razem z nami do Jemenu.

Dwie nasze Koleżanki z Omanu Hania i Daga zostały na plażach Omanu, a inna dwójka Bożena i Artur właśnie wracają do Polski. Tak się nam mocno rozjechała grupa po świecie.

Czarterem na Sokotrę

Dla lotu czarterowego, bo takim dostaniemy się na Sokotrę jest wydzielone specjalne stanowisko do odprawy. Ustawiamy się w długiej kolejce, dobrze, że tym razem potraktowałam wskazówki naszych opiekunów całkiem serio i stawiliśmy się zgodnie z wytycznymi z dość dużym wyprzedzeniem. W jednej długaśnej kolejce stoi sporo osób, moje wyobrażenie o małym kameralnym samolocie lecącym na Sokotrę właśnie legło w gruzach.

Do tego wokół nas prawdziwa Wieża Babel, mówi się tu wszystkimi językami świata, słychać całkiem blisko rumuński, włoski, francuski, litewski, rosyjski, angielski. Część narodowości odgadujemy, podglądając okładki paszportów. Samotny pan siedzący za ladą sprawdza nasze paszporty z listą pasażerów. Kiedy jesteśmy odhaczeni, z uśmiechem odprowadza nas do bramki bagażowej wzrokiem, wypytując, czy któraś z nas podróżuje samotnie, bo może i on do nas by dołączył.

Z bagażami idzie sprawniej

Zostawiamy nasze walizki, torby i plecaki i idziemy do bramki odlotu na Sokotrę. Nie chce się nam wierzyć, gdy nad wejściem do rękawa pojawia się szyld z napisem SOKOTRA. Robimy pamiątkowe zdjęcia. Oczekujemy na zapowiedź odlotu.

I wtedy nagle włącza się alarm, syrena wyje jak opętana, w uszach dzwoni, a my obserwujemy obsługę naszego stanowiska, nikt nawet nie drgnie. Podchodzę do jednego z panów z obsługi, wzrusza ramionami, mówi, że wszystko jest ok, a alarm nie ustaje. Uruchamia mi się wyobraźnia, co będzie jak nas teraz cofną z kolejki.

W toalecie pani, która tam pilnuje porządku, informuje mnie ze stoickim spokojem, że to typowy alarm przeciwpożarowy, ale żebym się nie martwiła, bo to minie…

Udaje się nam wsiąść na pokład samolotu przy akompaniamencie alarmu.

Po kilkunastu minutach samolot odrywa się od ziemi. Ja mam szczęście, bo obok mnie siedzi dwójka Panów z Polski, którzy wracają na Sokotrę po zaledwie kilku miesiącach. Mam wiadomości z pierwszej ręki, gdzie najpiękniej, co warto zobaczyć, oglądam zdjęcia. Na szczęście większość miejsc uznanych jako topowe jest na naszym szlaku.

Opłakana pogoda

Po niespełna dwóch godzinach lotu kapitan zapowiada podejście do lądowania. Przez okno nie widać jeszcze zbyt wiele, a raczej widać, że pogoda kiepska. Tego się nie spodziewałam, a że ja lubię opłakiwać pogodę, albo mówiąc precyzyjniej, jej brak, to już mam czarne myśli.

Na szczęście temperatura jest wysoka, lotnisko małe i przytulne, takie jak najbardziej lubię.

Wychodzimy jako jedni z pierwszych i dzięki temu zajmujemy miejsca w klimatyzowanym małym pomieszczeniu pod dachem. Tu trwa teraz kontrola paszportowo-wizowa.

Chwilę to potrwa, tym bardziej że mamy małe problemy ze zdjęciem odcisków palców u dwóch osób. Ale wszystko dobrze się kończy i chwilę potem wszyscy jesteśmy już witani przez naszego lokalnego kontrahenta. Od razu widać mocną rękę doświadczonego organizatora. Chłopaki czekają przy autach, pomagają nam zapakować nasze bagaże do samochodów i za chwilę, podzieleni pomiędzy trzy samochody ruszamy do naszego pierwszego obozowiska.

W drodze do obozowiska

Droga ma nam zająć 1,5 godziny. Pogoda nietypowa jak na marzec, bo zerwał się bardzo mocny wiatr, wiało wczoraj i wieje dzisiaj, co nie jest dla mnie najlepszą prognozą, bo mieliśmy rozłożyć namioty na plaży. Póki co jednak przejeżdżamy przez niewielką stolicę Sokotry. Niestety wszędzie bardzo dużo śmieci. Wraz z ostatnimi domostwami kończą się plastikowe butelki i torebki, które powiewają zaczepione na roślinach.

Naszym oczom w zamian ukazują się coraz piękniejsze widoki: wspaniałe plaże, błękitna woda i cudne góry. Zestaw idealny.

Niespodzianka na trasie: lunch

Ale w jakiej scenerii! Pod pięknym skalnym naturalnym łukiem stoją dwa stoły nakryte wełnianym typowym dla Sokotry obrusem. Zatrzymujemy się, nie wiedząc, czy najpierw jeść, czy najpierw podziwiać i fotografować widoki. I jedno i drugie jest bardzo kuszące. Zasiadamy do stołu, jeszcze nieśmiali, jeszcze niewiedzący co i jak. Nie znamy też naszej załogi, która po chwili jak duchy wychodzi z jaskini z naręczami talerzy i jedzeniem dla nas.

Poznajemy szefa kuchni, zresztą niezastąpionego, jego wspaniałych pomocników. Zapowiada się niezła wyżerka przez najbliższe dni.

Ryba, ryż i warzywa to stały zestaw, który będzie się przeplatał podczas naszego tygodniowego pobytu.

Po obiedzie zdjęcia z wybrzeżem i skałami, a nawet sępami, których zgodnie z obietnicą naszego przewodnika ma być jeszcze dużo, natomiast kto wie, jak to będzie.

Tańczące namioty

Wiatr wcale nie zelżał, a my nie poddajemy się i jedziemy na miejsce, gdzie powinno stanąć nasze obozowisko. Wspólnie z lokalnym opiekunem zdajemy się na ryzykowną decyzję o pozostaniu tutaj, choć namioty tańczą na wietrze. Chłopaki rozkładają je w zacisznym miejscy za skałami w dolince. Na wszelki wypadek związują je bardzo mocno ze sobą.

Pogoda jest dobra, widoki są, namioty stoją, my tylko musimy się jakoś rozpakować na dwie najbliższe noce. Podążając za poradą organizatora, wyjmujemy z toreb tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a reszta zostaje w samochodach. Będzie więcej miejsca do spania.

Wskakujemy w stroje i pędzimy na plażę. Woda jest boska, ciepła i wspaniale błękitna.

Po krótkiej kąpieli i spacerze na plaży wracamy na zaproszenie kucharza do obozowiska, a tam stół ugina się od samych smakowitości. Są pączki smażone na głębokim tłuszczu, maczane w miodzie, są wspaniałe samosy z warzywnym nadzieniem, jest gorąca herbata i kawa. Kiedy zajadamy się tymi smakołykami, okaże się, że to przekąska, a właściwa kolacja dopiero przed nami. A to ci niespodzianka!

Robi się ciemno

Korzystamy z okazji, by wziąć prysznic, obok nas mamy słodkowodny strumyk, a kawałek dalej ujęcie słodkiej wody doprowadzanej rurami tutaj.

Niebo rozświetla tysiąc gwiazd, kolacja smakuje wybornie, inne grupy przestraszyły się wiatru i zrezygnowały z noclegu tutaj, jesteśmy sami. Jest pięknie i cicho. Chwilo trwaj.

Z nadmiaru emocji, stresu i wielu niewiadomych głowa pęka mi z bólu. Poddaję się i zapadam w głęboki sen niemal natychmiast. Dobranoc.

Następny dzień!

 

Pojechali i napisali: