Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Maroko 2-13.05.2023

Niebieskie miasto Chefchaouen


04-05-2023

Chefchaouen

Już wczoraj wieczorem spacerowaliśmy wąskimi uliczkami mediny, zatłoczonymi, pełnymi gwaru i kolorów. Spacer o zachodzie słońca dał nam możliwość obserwacji, jak toczy się tutaj życie — nie tylko codziennie, ale także jak spędzają czas wolny Marokańczycy. Trafiliśmy na wiosenną przerwę wakacyjną, więc wiele rodzin wybrało się w podróż, by odwiedzić ciekawe miejsca w kraju.

Nasz poranny spacer wygląda nieco inaczej niż wieczorny — na wąskich niebieskich uliczkach jest pusto… trafiliśmy również do pralni, specjalnie wyznaczonego miejsca pod zadaszeniem, w którym kobiety piorą na wyżłobionych w kamieniach tarkach. Tuż obok płynie strumień wypływający z pobliskiego źródła w górach Rif.

Niebieskie domy

Zachwyceni prostotą architektury, wszechobecnym błękitem i wszelkimi jego odcieniami, niespiesznie przemierzamy medinę, poznajemy jej historię. Jako jedną z przyczyn malowania ścian domów na odcienie błękitu podaje się, że muchy i insekty nie lubią tego koloru — teoria powstała już dawno temu wiec jej twórcy nie znali jeszcze wyników badań, które mówią, iż muchy nie rozróżniają kolorów …
Zgodnie uznaliśmy, że nie jest ważne, dlaczego domy malowano odcieniami błękitu- najważniejszy jest przepiękny efekt.

W piekarni, obok której przechodzimy, kupujemy kilka ciastek, obserwujemy też, jak kobieta odbiera wypieczone chleby. Tak, w Maroku można przynieść do piekarni własnoręcznie wyrobiony chleb, a piekarze wkładają go do tradycyjnego glinianego pieca.

Po długim spacerze wyjeżdżamy z Chefchaouen — wracamy częściowo tą samą drogą- przez zielone góry Rif, plantacje oliwek, warzyw. Przed nami długa droga, ale malownicza i z ciekawymi przystankami.

Obiad w riadzie

Na Lunch zatrzymujemy się w miejscowości Mulaj Idris, położnej na malowniczym wzgórzu, w którym mieści się również mauzoleum władcy Matoka — Mulaja Idrisa. Wspinamy się wąskimi uliczkami mediny, przepuszczamy zapakowanego osiołka i wchodzimy z jednej z uliczek do czyjegoś domu.

Dzisiejszy posiłek mamy w riadzie, który jest dość mocno ukryty. W menu jest oczywiście zupa jarzynowa, tajin, oraz na deser plasterki pomarańczy, które możemy posypać cynamonem.

Volubilis

Z tarasu domu — restauracji rozciąga się przepiękny widok na Volubilis — stanowisko archeologiczne z czasów rzymskich.

Po przepysznym lunchu, przygotowanym przez żonę właściciela riadu, ruszamy na zwiedzanie ruin rzymskiego miasta, które niegdyś było stolicą rzymskiej prowincji Mauritania Tintignana.

Doskonale zachowane mozaiki w niektórych pomieszczeniach domów, prasy do wytłaczania oliwy, kolegiata, luk triumfalny Karakalli oraz schody i kilka kolumn świątyni Jowisza — to tylko niektóre z pozostałości po mieście Volubilis.

Nie omieszkaliśmy zwiedzić również publicznej toalety, po której zostało co prawda niewiele, ale nasz lokalny przewodnik wytłumaczył, jak ona działała.

Stanowisko jest przepiękne, cześć miasta leży nadal pod warstwami ziemi i czeka na odkrycie. Kto wie, jakie jeszcze skarby w sobie kryje i ile różnych historii o życiu codziennym może opowiedzieć…

Droga do Fez

Dalej nasza droga prowadzi przez Meknes do Fes, gdzie mamy nocleg.

Zatrzymujemy się w Meknes, by zobaczyć słynną bramę Bab Al Mansur. Niestety jest on w tej chwili odnawiana, wiec jedyne co zobaczyliśmy to płachtę materiału ze zdjęciem zabytku. Przejechaliśmy wzdłuż murów pałacu wybudowanego przez Mulaja Ismaila w XVII wieku- surowego władcy, który przeniósł tu stolicę, o wielu kompleksach z setkami żon …

Mogliśmy też skosztować świeżo wyciskanego soku z trzciny cukrowej z dodatkiem limonki.
Stad już prosta droga do Fez, w którym śpimy w riadzie — czyli tradycyjnym marokańskim domu przekształconym na hotel.

Następny dzień!

 

Pojechali i napisali: