Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
W stolicy Kirgistanu, Biszkeku, ląduję wcześnie rano i czekam dwie godziny na lot krajowy do Osz w Dolinie Fergańskiej, znanej mi już z wyjazdu do Uzbekistanu.
W Osz jestem na tyle wcześnie, że mogę zjeść jeszcze hotelowe śniadanie i padam w moim pokoju na łóżko, wymęczona trzema lotami. Ale już po południu ruszam sprawdzić okolice hotelu i coś zjeść.
Na ulicach z beczek sprzedają kwas chlebowy, a ze szklanych pojemników jak akwarium kumys — narodowy napój Kirgizów, czyli sfermentowane, lekko musujące mleko klaczy. A restauracja, którą znalazłam na obiad, raptem kilkaset metrów od hotelu, bardzo mi przypominała te uzbeckie. Ogromny wybór tradycyjnych dań, na stole lepioszka, czyli okrągły chleb i obowiązkowo szaszłyki!
