Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
O poranku rozpoczynamy podróż na wybrzeże Morza Południowochińskiego.
Taka ciekawostka: powyższa nazwa jest zakazana w Wietnamie, bo nawiązuje do Chin. Wietnamczycy używają w szkołach i na mapach innej nazwy: Morze Wschodnie!
Bez względu na nazwę przed nami niemal dwa dni odpoczynku po tak intensywnym wyjeździe.
Wyjeżdżamy z Sajgonu w godzinach porannych. 100 km drogi pokonujemy sprawnie bez żadnych problemów. Zatrzymujemy się jeszcze na zakupy w supermarkecie, aby nabyć ostatnie produkty wietnamskie, które posłużą nam do gotowania bądź na prezenty.
Około południa docieramy do naszego pięknego resortu. Na nasze szczęście udaje nam się dostać pokoje wcześniej niż oficjalny check in. Mamy pół dnia na eksplorację plaży, basenów, barów i okolicy.
Hotel jest przepiękny, basen od razu nawołuje, aby do niego wskoczyć, obsługa uśmiecha się i zaprasza do restauracji, czy salonu spa. Przychodzi czas na tak bardzo zasłużony relaks. Wieczorem spotykamy się na kolacje przy świetle księżyca i z widokiem na piękne Morze i urokliwie podświetlone baseny!
