Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Na śniadaniu staramy się zjeść jak najwięcej tego, co lokalne - wietnamskich potraw, wietnamskich owoców, warzyw, wietnamskich słodkich wypieków. I oczywiście musimy uraczyć się wietnamską kawą!
Objedzeni wyruszamy do Sajgonu. Czeka nas jeszcze zwiedzanie miasta, zanim rozstaniemy się z przewodnikiem na lotnisku.
Pierwszy punkt to Pałac Zjednoczenia, który jest symbolem "pojednania" Północy Wietnamu z Południem. To właśnie w tym miejscu, po przekroczeniu bram pałacu, Północ ostatecznie zdobyła Sajgon i tym samym pokonała Południe.
Z Pałacu jedziemy zobaczyć również Katedrę oraz budynek Poczty Głównej.
Idąc przez centrum miasta, dowiadujemy się, że akurat dzisiaj odbywają się mistrzostwa świata w teqball. Nie wiedzieliśmy, że istnieje taka dyscyplina sportowa! Zawodnicy stoją po przeciwnej stronie stołu przypominającego ten do ping-ponga, ale... grają piłką do gry w piłkę nożną! Piłkę można dotykać wyłącznie nogami, głową i ciałem (z wyłączeniem rąk). Najbardziej zaskakuje nas jednak, że mamy polską reprezentację w tym sporcie!
Po południu czas na ostatnie szaleństwo zakupowe na targu i później w markecie oraz zjedzenie ostatnich wietnamskich potraw.
Teraz jesteśmy już na lotnisku i czekamy na samolot do domu...do zimna.
Zgodnie stwierdzamy, że będziemy tęsknić za Wietnamem.
