Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 21.11-3.12.2024

Nikt się nie rwie do powrotu


03-12-2024

Wszystko, co dobre, szybko się kończy

Nikt z nas nie rwie się do powrotu. Spędziliśmy dwa cudne tygodnie w Afryce.

Było nam razem bardzo dobrze, każdego dnia chłonęliśmy tajemnice Namibii, jej piękno. Chcieliśmy wiedzieć jak najwięcej.

Dotarliśmy do pięknych zakątków, podziwiając naturę, spotkaliśmy wiele plemion. Mieliśmy okazję pomóc drużynie futbolowej.

Sporo się działo.

 

Pięknie opisała to Halina w swoim wierszu:

 

Już walizki spakowane

Więc lecimy ani chybi

Dość skomplikowanym lotem

Do Afryki, do Namibii

 

Poskręcani na siedzeniach

Próbujemy łapać kima

Bo my chcemy do ciepełka

Gdyż depresji sprzyja zima

 

No i bach, i lądujemy

Pas jest na sawannie prawie

Jeszcze tylko 3 godzinki

I będziemy po odprawie

 

Choć zmęczeni to radośni

Dary mamy przewiezione

Ale żeby móc je rozdać

Muszą słono być oclone

 

Lecz Estera twarda sztuka 

Wy jej takie fiku miku

To poruszy ministerstwo

Uaktywni polityków

 

Teraz sprawnie do busika

Jeszcze tylko 5 godzinek

No i może zasłużymy 

Na kolację i spoczynek

 

A po drodze oglądamy 

Jak misterne drzewne dacze

Wyplatają sprytne ptaszki

Małe tkacze i wikłacze

 

Dżakaranda rośnie piękna

Cała w ostrym jest fiolecie

Bo to dla niej taki sezon

Gdy się obsypuje kwieciem

 

Są stepówki i perliczki

Guźce też tu spotykamy

I walczymy ze zmęczeniem

Bo serdecznie dość już mamy

 

Wreszcie światło jest w tunelu

kwater naszych stanowisko

Lecz się potem okazuje

Że to wcale nie tak blisko

 

Sossusvlei - koniec drogi

Jeszcze szybki posiłeczek

Drobny prysznic i mykniemy

Do wymarzonych łóżeczek

                    3

Dziś wyspani się budzimy

To przyjemna bardzo chwila

I na grupie znajdujemy

Pejzaż Kasi i Kamila

 

Pięknie dzień ten rozpoczęli

Cudne zdjęcie, miłe słowa

Aż przyjemnie wtedy wstawać

Atmosfera jest gotowa

 

O Janusza i Marzenę

Powiększyła nam się grupa

Wiemy zaś że w kupie siła

A jest nas już niezła kupa

 

Trzeba teraz się posilić

I przygodę zacząć nową

Wiec zbieramy się by zwiedzić

Ciepłą wydmę tatusiową

 

To dopiero jest przygoda

I choć piasek stopy parzy

I choć pot nam ścieka z czoła

To uśmiechy są na twarzy

 

A po lunchu, już bez spiny

W nowe miejsce wyruszamy

Lecz po drodze, niezbyt duży

Sesriem kanion zaliczamy

 

Jeszcze antylopik skoczny

Co pięć metrów w górę skoczy

Błyszczki i srokate kruki

Dziś radują nasze oczy

 

I Oryksy oczywiście

Co poroża piękne mają

To Namibii wielka duma

Bo je w herbie przedstawiają

 

Wjazd Gondwana - dojeżdżamy

A tu dla nas jest gotowa

Lodóweczka z napojami

I foto-ramka różowa

 

Estera nam robi frajdę

Tą miejscówką na wypasie

Z basenikiem przy pokoju

I z jedzonkiem w pierwszej klasie

                  4

Rano w genialnych nastrojach

Wieczną ciszą upojeni

Podążamy na śniadanko

Miejscem tym zauroczeni

 

Bo w przestrzeni i harmonii

To wam powiem moi mili

Czuje się coś pierwotnego

Niezwyczajną magię chwili

 

Lecz na twardy grunt powróćmy

Dość już tych przekminień duszy

Czas wystawić walizeczki

Grupa zaraz dalej ruszy

 

Mkniemy znów naszym busikiem

Trzęsąc pupy na szutrowcach

Bo dojechać chcemy szybko

Do zwrotnika Koziorożca

 

A po drodze popas jeszcze

Solitaire szarlotką wita

Są wiewiórki z dużym członkiem

Mamy zdjęcie - uuuu kobita

 

Teraz zjemy kawał ciasta

By organizm się pokrzepił

Recepturę na ten placek

Moose Percy im przeszczepił

 

Jest tu dużo starych wraków

Rdzą przeżarte, stoją chore

Ostrzegają co cię czeka

Jeśli nie tankujesz w porę 

 

Znów jedziemy, niespodzianka

Dobrze bracie wytęż oczy

A zobaczysz rzadki okaz

To Hartmana zebra kroczy

 

No i zwrotnik co w zodiaku

Koziorożcem nazywają

Sprawnie tu robimy fotki

Wszyscy już pamiątkę mają

 

Znów przystanek - kanion Kuiseb

Zobaczymy go od szczytu

Lśni się w słońcu bo zrobiony

Z miki kwarcu i granitu

 

Teraz drzewa kołczanowe

Stoją na pustyni straży

Skóra z nich płatami schodzi

Bo zbyt mocno słońce praży

 

Lecz pogoda nam się zmienia

A z rzeczy już całkiem nowych

To widzimy całe stadko

Pięknych flamingów różowych

 

Swakopmund jest naszym celem

Miejsce tuż przy oceanie

Nasza grupa w tym miasteczku

Aż dwie noce pozostanie

 

A miasteczko to czyściutkie

Miło po nim przejść się chwilkę

Wiec idziemy na spacerek 

I potem na kolacyjkę 

                 5

Piaty dzień czas miło zacząć

Wiec do dzieła, startujemy

A by dobrze go rozpocząć

Statkiem sobie popłyniemy 

 

No to hops do Walvis Bay

By popłynąć po diamenty

Mamy cel więc nam nie straszne

Morskie fale i odmęty

 

A po drodze pelikany,

Namibijskie morskie statki,

Wesołe skoczne delfiny

I piękne czarne uchatki

 

Może piękne, lecz zjeść lubią

Ryby żrą kilogramami

Wiec są raczej tu zakałą

W konkurencji z rybakami

 

Teraz czas już na posiłek

Ale dziś zamiast kotletów

Są ostrygi, a że zimno

To jemy samych facetów

 

Bo ich płeć uwielbia zmienność

Jak jest cieplej to spermują

Ich kobiety biorą spermę

Gdy potomstwa potrzebują

 

Pan ostryg nią psika w wodę

Nie potrzebne mu jest prącie

Aż tu nagle krzyk Estery

Wieloryb na horyzoncie

 

Więc do burt się każdy rzuca

Żeby olbrzyma zobaczyć

A w tym czasie już obsługa

Zaczyna posiłkiem raczyć

 

Wiec coś pachnie smakowicie

Wciągamy ten zapach nosem

To tłuściutkie są ostrygi

Z pieprzem i tabasco sosem

 

Lecz wracamy, koniec marzeń

Po co było wstawać rano

Miast diamentów złowiliśmy

Komoranowe guano

 

Lecz na dziś nie dość atrakcji

Bardzo fajnie czas nam minie

Najpierw zaliczymy shopping

Potem hajda na pustynię

 

Tam będziemy jeździć w piachu

Bez żadnej dla zdrowia szkody

A po drodze zobaczymy 

Jeziora różowe wody

 

Po tych wydmach samochodem

Jazda jest mega szalona

Aż do chwili kiedy naszym

Z koła zsuwa się opona

 

Więc pomogą przyjaciele

Nie stanęli tu na plotki

My w tym czasie porobimy

Jeszcze jedne piękne fotki

 

No i zwieńczy ten dzień cudny

W knajpie miłe posiedzenie

Bo w Namibii mamy ciągle

Takie przerwy na jedzenie

                    6

Dzionek szósty jest przed nami

Śniadankiem go zaczynamy

Swakopmund już też się budzi

Wiec i my zaraz ruszamy

 

Najpierw spacer w stronę mola

Gdzie Estera nam opowie

Jak tu kiedyś sobie żyli 

 Namibijscy pradziadowie

 

To historia dość okrutna

O tym co tu w wojnę było

Ale nie ma co już o tym

Bo nie będzie nam zbyt miło

 

Mamy tylko wciąż nadzieję 

Że spotkała Niemców kara

Więc uczcijmy chwilą ciszy

Plemię Herrero i Nara

 

Teraz jeszcze czas w miasteczku

By prezentów kupić masę

Więc na buty i pierdułki

Wydajemy naszą kasę

 

Punkt dwunasta na recepcji

Wszyscy karnie się stawiamy

Bo Wybrzeże Szkieletowe

W planach dziś zobaczyć mamy

 

Tutaj groźne prądy morskie

Są postrachem marynarzy

Wolą te wody omijać

Bo kto wie co się wydarzy

 

Wrak Zeili mówi wszystkim

Jak się kończy tu pływanie

A szkielet na piasku straszy

Co ze śmiałków pozostanie

 

No a teraz na obiadek

Bo już puste brzuchy mamy

Ale, ale, nie tak prędko

Trochę sobie poczekamy

 

No i warto było czekać

Bo obiad był pierwsza klasa

Więc ruszamy dalej w drogę

Lekko popuszczając pasa

 

Szybko mkniemy po pustyni

Już za nami stare statki

Teraz znowu czas obejrzeć

Przesympatyczne uchatki

 

Chyba muszę zmienić zdanie

O zapachu i urodzie

One pięknie wyglądają

Ale tylko gdy są w wodzie

 

Tutaj, na Przylądku Krzyża

Gdzie ich chyba są tysiące

Nóż natury tnie nam oczy

A doznania są śmierdzące

 

Teraz nas ciekawość zżera

Co się w nowym miejscu zdarzy

Tym bardziej że nie tak często

Szansa jest mieszkać na plaży

 

No i dostaliśmy klucze

Pokój w morskim stylu mamy

Widok w piersi dech zapiera

Gdy z tarasu wyglądamy

                     7

Lud Damara dziś przed nami

Nowy cel naszej wycieczki

Więc powtórzmy znany schemat

I wystawmy walizeczki

 

Ale zanim wyruszymy

W muzeum coś ciekawego

O uchatkach, wielorybach

I odkrywcy Cao Diego 

 

Teraz coś na temat Johna

Wykształcenia i rodzeństwa

O tym jak się tutaj żyje

Jak zawiera się małżeństwa

 

Jak w dzieciństwie w piłkę grywał

I opiece nad drużyną

I jak zbiera sobie krowy

By ożenić się z dziewczyną

 

Własnym polu namiotowym

spać u niego niezła gradka

Bo ma całe sto hektarów

Które otrzymał od dziadka

 

Teraz z prawej Brandberg widać

Największą w Namibii górę

Szczyt skąpany w ostrym słońcu

Bo tu trudno jest o chmurę

 

W Uis staniemy po benzynę

Jest kolejka, coś sprzedają?

Nie, nie kupisz tu pamiątek

Głowę państwa wybierają

 

Chociaż są też małe kramy

Z ręczną lokalną robotą

Z mopane kupmy ozdoby

A dadzą w pakiecie foto

 

Herrero i Himba panie

Po stacji się przechadzają

Pierwsze w czapach, grubych sukniach

Drugie gołe biusty mają

 

Teraz jedźmy w stronę kramów

Kupmy pierdułki nieduże

Zawieziemy je do domów

Żeby mogły zbierać kurze

 

No a z innych tutaj plemion

Jest wdzięczne plemię Damara

To ciekawy lud z tradycją

A historia ich jest stara

 

Znają dobrze się na ziołach

I rzemiosło swoje znają

Właśnie dzisiaj chętnie o tym 

Wszystko śmiesznie wykląskają

 

Twyfelfontain jest przed nami

Przeżywam zauroczenie

Miejsce pięknie jest wtopione

W góry drzewa i kamienie

 

Nocą tu popatrzeć można

Jak szybko po nieboskłonie

Całe mnóstwo wielkich wozów

Ciągną rącze czarne konie

 

No a pod ich kopytami

Podczas tej szaleńczej jazdy

Niczym piękne snopy iskier

Wypadają srebrne gwiazdy

 

I jak się tak im przyglądam

To mam w głowie straszny zamęt

Bo widzę, że w każdej gwiazdce

Jest zamknięty piękny diament

 

Więc ich nie musimy szukać

Ani w wodzie ani w glebie

Bo najwięcej tych diamentów

Jest na Namibijskim niebie

                 8

Czas rozpocząć dzionek nowy              

Co pod znakiem jest wyborów

Lecz te polityczne sprawy

Nie popsują nam humorów

 

Nasz przewodnik już głosował

Za kobietą jest na tak

I dlatego na paznokciu

Ma czerwony, śmieszny znak

 

Jedziemy krótki odcinek

By zobaczyć w skałach ryty 

Bo zasługą ludu San

Teren nimi jest pokryty

 

Więc śmigamy po kamieniach

W głowach robimy notatki

Oglądamy słonie, zebry

Nosorożce i uchatki

 

Widzimy zwierzęce ślady

I żyrafy postać miłą

Która dzięki długiej szyi

Miała kontakt z wyższą siłą

 

Kiedyś żył tu David Levin

Teraz resztki jego włości

Ale nazwa pozostała

"Źródło pełne wątpliwości"

 

I następna ciekawostka

Zobaczymy niezbyt śliczną 

Lecz niezwykłą w tym terenie

Ichnią sosnę endemiczną

 

Ma dwa liście ta Welwiczia 

Dawno przyszła na ten świat

Bo najstarszy znany okaz

Ma już dwa tysiące lat

 

Becia chce mieć taką w domu

I welwiczię ma na oku

Bo mogła by ją podlewać

Maksymalnie raz do roku

 

I ruszamy w dalszą drogę

Wszyscy trochę podsypiają

Nagle słychać krzyki Joli

"Żyrafy się przechadzają"

 

Potem skromny lunch w Outjo

Tak Estera zapowiada

Lecz czy skromny? Taką porcją

To słonica się najada

 

Znów jedziemy, dziwne stożki

Cóż to znowu do cholery

To mieszanka śliny z piaskiem

Więc po prostu termitiery

 

Wioska Himba teraz w planach

Więc radosne mamy miny

Z przyjemnością obejrzymy

Przepiękne czarne dziewczyny

 

I poznamy ich zwyczaje

Jak mieszkają i jak żyją

Jak rozpoznać płeć po włosach

I jak się bez wody myją

 

Co znaczą różne wisiorki

Co jadają, jak gotują

Co pod głowę kładą na noc

I czym skórę swą smarują

 

Panie żeby nie być nago

Muszą głowy mieć okryte

A by łatwiej w Himba mówić

Dolne zęby są wybite

 

Drzwi zawsze w tą samą stronę

Takie domów ułożenie

Żeby zaraz po pobudce

Na swe bydło mieć baczenie

 

Można jeszcze dużo mówić

Ale czasu już nie styka

A więc jeszcze kilka fotek

I spadamy do busika

 

Teraz do parku Etosha

Tam miejscówkę nową mamy

Trzeba wcześnie iść do spania

Bo o szóstej wyruszamy

 

9

Humor wszystkim dopisuje

To zapowiedź cudnych zdarzeń

Bo jedziemy dziś do parku

Od "jeziora złudnych marzeń"

 

Chcemy poznać wielką piątkę

Bo już dużo o niej wiemy

No to skokiem do busika

Drzwi zamykać i jedziemy

 

Dojeżdżamy do wrót parku

No i tu się przesiadamy

Wóz otwarty, terenowy

Czas startować, zaczynamy

 

Najpierw antylopik skoczny

Potem ratel miodożerca

Niepozorny ale twardziel

Bój się kobro! to morderca

 

I dwa czarne wielkie strusie

Głowy w piachu nie chowają

Bo muszą być bardzo czujne

Gdyż gromadkę dzieci mają

 

Jak się zbliżysz to uważaj

Bo mocne dają kopniaki

Ale mózg ich jak orzeszek

Wiec to raczej głupie ptaki

 

Coś ciemnego, o tam, widzę

Wykrzykuje nam Małgonia

My patrzymy, rzeczywiście

Wypatrzyła w dali słonia

 

Idzie sobie tak dostojnie

Spokojnie za nogą noga

Jest olbrzymi, budzi respekt

Więc tu raczej nie ma wroga

 

Teraz zeber stadko całe

Przyszły ze względu na wodę

Każda w innej jest piżamce

Taką wprowadziły modę

 

O, jakieś dziwne zwierzaki

Wcześniej ich nie znałam wcale

Trochę niczym antylopy

Nazywają się Impale

 

No i antylopa Kudu

Piękne ciało, zwinne nogi

Ale trochę pokręcona

Szczególnie ma kręte rogi

 

Jeszcze Gnu antylop kilka

Ciemna skóra, czarne włosy

Bardzo śmieszne są z profilu

Bo spłaszczone mają nosy

 

No i wreszcie są żyrafy

Dwoje uszu, małe różki

Piękna, silna, długa szyja

I cztery wysmukłe nóżki

 

Głową chmury dotknąć mogą

W szczęce braki oczywiście

Dzięki temu zwiną wargę

I sprytnie oberwą liście

 

Jest tu cudnie, lecz upalnie

Więc podzielmy się na grupy

Jedna wróci do hotelu

A druga po foto-łupy

 

A więc jasno teraz widać

Że na pewno nie zwierzątka

Lecz ta nasza grupa druga

To jest właśnie wielka piątka

 

Bo nie straszne im zmęczenie

Trzęsidupka przez dzień cały

Tylko zwierząt wypatrują

Nie zważając na upały

 

My w tym czasie przy basenie

Leżymy do góry brzuchem

I najwyżej obejrzymy

Latającą obok muchę

             10

Piękny ranek, śpiewy ptaków

Zieleń wkoło fajna sprawa

Więc ruszamy dalej w drogę

No i Walelepo nava

 

Schemat znów powtórzyć trzeba

Więc żegnajmy już Toshari

Teraz w innym miejscu będzie

Popołudniowe safari

 

Ale najpierw w stronę Outjo

Tam przygodę mamy nową

Czeka nas przemiły meeting

Z ich drużyną futbolową

 

To wzruszające spotkanie

Odbędzie się z pełną gracją

Zatrzymamy się przy drodze

W pełnym w cieniu pod akacją

 

Będzie wszystko w pięknym stylu

I przemowy jak należy

A potem każdy zawodnik

Nowy strój piłkarski zmierzy

 

Strój jest piękny z logo grupy

Jeszcze tylko nie ma butów

Ale wkrótce pewnie dotrą

Za to my mamy ombutu

 

Jeszcze okrzyk, pozdrowienie

Uścisk dłoni ze wszystkimi

Fajny drużynowy pokaz

Jedźmy, żegnajmy się z nimi

 

Ciężarówki z Zambii z miedzią

Często po drodze mijamy

A do celu tej podróży

Znów cztery godziny mamy

 

Jedziemy wzdłuż posiadłości

Twarda szutrowa ulica

Patrzcie, patrzcie, wszyscy w lewo

Nowy zwierz, śniada kobica

 

Stoi sobie skryta w cieniu

Drzewo dla niej jest przyczółkiem

I ma śmieszne wybarwienie

Ciemną pupę z białym kółkiem

 

Co my jeszcze tu widzimy

Małe guźce i ich matki

I przecudny smukły oryks

Który biegnie obok siatki

 

Teraz znowu jest ich kilka

Wypełniona nimi droga  

Wyglądają jak przepiękny

Święty zaprzęg Pana Boga

 

Nagle wielkie poruszenie

Bo Estera lwa widziała

Musimy mu zrobić zdjęcia

Więc wysiada grupa cała

 

Ale czas już do namiotów

Nowa nasza destynacja

Kwaterunek potem lanczyk

A po safari kolacja

 

A safari dziś szczególne

Odkrytymi autami

Podjedziemy lwa oglądać

Z dwoma groźnymi lwicami

 

Wszyscy w barwach stonowanych

Żadnych krzyków bez przyczyny

Będziemy go obserwować

Z wyrzutem adrenaliny

 

I podziwiać dostojeństwo

Jego grzywę, ogon, zadek

No i błogosławić w duchu

Że niedawno jadł obiadek

 

A ten lew to niezły ogier

50x na dzień spółkuje

I kolcami na swym członku

Inną spermę wymiatuje

 

Odjeżdżamy już bez spiny

Pół godziny do kolacji

Obejrzymy zachód słońca

Mając w tle drzewo akacji

 

11

Rześki budzi nas poranek

Dziwna tu jest ta natura

W nocy ze dwadzieścia stopni

Spadła nam temperatura

 

Nasi wrócili z safari

Byli w nieco mniejszym gronie

I w emocjach przekazują

Że ich chciały zdeptać słonie

 

Opuszczamy już Timbila

Aby poznawać nowy klan

Bo będziemy się zagłębiać

W życie i zwyczaje San

 

A po drodze są Elandy

Oglądamy całe stadka

To największe antylopy

Móc je widzieć - niezła gradka

 

I żyrafa dumnie kroczy

Strona prawa potem lewa

I tym synchronicznym krokiem

Sprawnie wchodzi między drzewa

 

Znowu żyraf całe stado

Skubią liście pochylone

Samce szyje swe splatają

Kiedy biją się o żonę

 

Ich języki na pół metra

Nie są w różu lecz w fiolecie

Jeśli chodzi o jadłospis

Wierne są wegańskiej diecie

 

Uf, wjeżdżamy do Erongo

Droga już nam trochę zbrzydła

Więc zobaczmy gdzie Buszmeni

Zostawili malowidła

 

Aiaiba- cudne miejsce

Jeden dzień tu zabawimy

I nadzieję mamy na to

Że Agamę zobaczymy

 

A więc patrzmy gdzieś na boki

Za jaszczurką kolorową

I otwórzmy nasze serca

Na przygodę całkiem nową

 

Słoń kamienny grupę wita

Wokół głazy i kamyki

W nich magicznie przechowana

Cała historia Afryki

 

Jest Agama, na lunch przyszła

 Bo jest pyszny oczywiście

Jemy w ciszy i jedynie

Iwonka gdzieś brzmi perliście     

 

Teraz basen albo spanko

No bo wolny czas tu mamy

A potem na zachód słońca

Troszeczkę się powspinamy

 

Tutaj znów dla nas nauka

Bo jak wchodzimy pod górę

Skalne malunki poznamy

I dawną farb recepturę

 

A na szczycie niespodzianka

Zaskoczyli tu nas wszystkich

Czeka na nas John z szampanem

I drobne, smaczne przegryzki

 

Są miłe podziękowania

Bo to blisko jest już końca

Później razem oglądamy

Bardzo piękny zachód słońca

 

No a gdy schodzimy na dół

Na twarzach naszych zdziwienie

Widzimy figę naskalną

Silną, bo kruszy kamienie

 

Ten dzisiejszy miły dzionek

Spokojniejszy był co nieco

Jutro będzie dzień ostatni

Jak te dni szybciutko lecą

               12

Mamy już nową prezydent

Wygrała tutaj bez trudu

Więc radośnie dalej w drogę

Jedźmy teraz do San ludu

                         

To nieduzi szczupli ludzie

I wspaniali z nich myśliwi

Mają oliwkową skórę

I na pozór są szczęśliwi

 

Za pomocą śmiesznych sprzętów

To są sznurki, no i kije

Zanęcają ptaka ziarnem

I pętlą łapią za szyję

 

A gdy duże zwierzę łowią

To bardzo blisko podchodzą

I zatrutą strzałą z kości

W bok zwierzaka nią ugodzą

 

Do wyrobu tej trucizny

Służą larwy i kamfora

Gdy ugodzą nią ofiarę

Szybko wykrwawia się chora

 

Choć już teraz nowocześniej

Strzały mają całkiem nowe

Bo końcówki nie są z kości

Lecz gładkie, ostre, stalowe

 

A do wyrabiania sznurków

Sansiweria im tu służy

Mogą z niej też leki robić

Czas im wcale się nie dłuży

 

Umieją rozpalać ogień

Bo drzewo Mageti mają

W dziurki żeńskiego patyka

Mocno męski dokręcają

 

A że deszcz dość rzadko pada

Umieją go przywoływać

I turystom taniec żyraf

Lubią chętnie pokazywać

 

Chociaż ich umiejętności

Może śmieszne się wydają

Lecz gdy świat współczesny padnie

Jestem pewna że przetrwają

 

Teraz w stronę Omaruru

Kadzia! pożegnajmy plemię

Jedźmy teraz na safari

Na Szwajcara piękną ziemię

 

Lodga Game to miejsce nowe

Mieszkać dzisiaj tu będziemy

Jest wspaniale, jest jak w raju

Ja nie mogę! Zostajemy!

 

Oczko wodne w samym centrum

Zwierząt przy nim cała masa

Teraz chodźmy do pokoju

Pokój też jest pierwsza klasa

 

Jest szesnasta więc ruszamy

Duch w narodzie jest dość hardy

No bo mamy teraz w planach

Dokarmiać groźne gepardy

 

Ale najpierw stanowisko

Wielkich afrykańskich słoni

Podjeżdżamy bardzo blisko

I mamy je jak na dłoni

 

To ogromne mądre ssaki

My ich z chęcią dokarmiamy

Ich smakołyk- suche strączki

Bezpośrednio do trąb damy

 

I znów stado żyraf biegnie

Proszę patrzcie państwo sami

Widać zgrabne dwie kobitki

Bo są z mniejszymi różkami

 

No i wreszcie nosorożce

Łypią na nas małym okiem

Z przodu dwa ogromne rogi

I nozdrza bardzo szerokie

 

To są dość groźne zwierzęta

Ciężkie cielska, duże brzuchy

Jeden samiec i samice

No a przy nich dwa maluchy

 

Teraz do hipopotamów

One głownie siedzą w wodzie

By ich delikatna skóra

Nie straciła na urodzie

 

Chociaż są roślinożerne

Paszcze wielkie zęby zdobią

Lepiej im nie wchodzić w drogę

Bo z człowieka miazgę zrobią

 

No i wreszcie do geparda

Tłumek ludzi się przeciska

To jest troszkę smutny kotek

Bo kiedyś stracił braciszka

 

Jak był jeszcze bardzo mały

To już dobrze o tym wiecie

Czarna Mamba go zabiła

I jest teraz sam na świecie

 

Nie ma brata, nie ma żony

Więc samotny jak cholera

Aby poczuć czyjąś bliskość

To o drzewa się ociera

 

Teraz wróćmy znów do oczka

Gdzie dla zwierząt stoi woda

Bo to czas gdy ich opiekun

Na kolację coś im poda

 

Jest tu śmieszny żyraf Sami

Właśnie teraz nas wyminął

On ciekawą ma historię

Bo w dzieciństwie byłby zginął

 

Ale Sam go uratował

Nakarmił go miodem, mlekiem

No i od tej pory Sami

Bardzo lubi się z człowiekiem

 

Czas na ostatnią kolację

Są przemowy i wzruszenia

Nie chcemy żegnać Namibii

Raczej mówmy "do widzenia"

                   13/14

Rano szybkie pakowanie

Czas do domu, po zabawie

Przy śniadaniu nas żegnają

Tokujące barwne pawie

 

Teraz Windhuk naszym celem

Ale nie jest on tak blisko

Znowu gdzieś cztery godzinki

By dojechać na lotnisko

 

No to w drogę i powiedzmy

Za co sobie wypijemy

Wymieniamy wszyscy miejsca

W które teraz pojedziemy

 

Dojeżdżamy do Windhuku

Mamy postój przy kościele

Janusz z Marzeną żegnają

Bądźcie zdrowi przyjaciele

 

Jeszcze ostatnie zakupy

I coś z czego są tu znani

To są rzeźbione breloczki

Z nasion palmowych mopani

 

Teraz nas odprawa czeka

Szybko sprawnie, po kłopocie

Zajmujemy swoje miejsca

Już jesteśmy w samolocie.

 

Lądujemy, już Warszawa

I żegnaj wycieczko

Teraz naszym celem domek

I ciepłe łóżeczko

 

A jak czasem usiądziecie

Spokojnie przy kawie

To pomyślcie o następnej

Wspaniałej wyprawie

 

Może znów się gdzieś spotkamy

Przemierzając mile

Aby móc razem przeżywać

Tak cudowne chwile

Pojechali i napisali: