Kierunek Panama
Czas na nową przygodę! Azja już była, więc teraz pora odkryć drugą stronę globu...
Jeszcze nie wiem, co mnie czeka, ale już czuję ekscytację. Jak zwykle, jedyne co mam to bilet lotniczy do pierwszej destynacji (Panama) i powrotny do Polski z ostatniej (USA). Natomiast jedyny plan to dotarcie do USA w ciągu najbliższych 3 miesięcy.
Pierwsze wyzwanie - spakować plecaki
Doświadczenie robi swoje, więc z każdym kolejnym wyjazdem zabieram coraz mniej rzeczy. Plecaki, które zabieram też stają się coraz mniejsze. Tym razem wybór pada na 40 l (wielkość walizki kabinowej) + plecak dzienny. Odnoszę pierwszy sukces! Rok temu podczas podobnej wyprawy duży plecak (miał 50 l) ważył jakieś 13-14 kg. Teraz ok. 8 kg! I nie wiem, co jeszcze mogłabym dopakować... Moje 40 l jest w 1/4 puste...
Jadąc na tak długo, zazwyczaj nie zastanawiam się, czy tam dokąd się wybieram, jest akurat sezon i gwarancja ładnej pogody. Mogłabym powiedzieć, że kierunek podpowiada mi serce (co w sumie nie jest dużym kłamstwem). Ale prawda jest taka, że ostateczną decyzję podejmują za mnie... linie lotnicze! Chcąc nie chcąc ceny są zazwyczaj niższe na kierunkach, gdzie akurat nie ma najpiękniejszej pogody.
Pora deszczowa oznacza dla mnie jedno - nie mogę zapomnieć o crocsach!
Walizki... yy... plecaki dopięte - czas ruszać!
Na początek przesiadka w Stambule
Mam sporo czasu, więc Turkish Airlines proponuje mi darmową wycieczkę po mieście spośród kilku opcji. Jeszcze w Polsce decyduję się na tę z Wielkim Bazarem, Niebieskim Meczetem i Hagia Sophia. Wycieczka ma zacząć się o 16:00, a ja mam wylądować o 14:20. Niestety nasz samolot wylatuje z Warszawy z 1,5 h opóźnieniem...
Po przylocie biegnę przez lotnisko w Stambule. Może zdążę? Jeszcze kontrola paszportowa. Dalszy bieg i... nie zdążyłam. Pani na miejscu zbiórki proponuje mi za to inną wycieczkę - wieczorny rejs po Cieśninie Bosfor. Z braku innych pomysłów zapisuję się. W międzyczasie w aplikacji Turkish Airlines pojawia mi się komunikat, że z uwagi na opóźnienie mojego samolotu (1 h), przysługuje mi darmowy posiłek finansowany przez linie lotnicze. Szok! Darmowy posiłek przez 1 h opóźnienia?! Mam dużo czasu do kolejnego lotu, więc na pewno skorzystam.
Rejs po Cieśninie Bosfor
Nasza wycieczka liczy ok. 50 osób. Z piątką od razu tworzy się nam mini grupa. Każdy z nas jest z innego kraju, każdy leci gdzieś solo, każdy ma inną historię i podróżuje w innym celu. Jest chłopak mieszkający w USA, ale pochodzący z Panamy, jest dziewczyna z Portugalii, która wraca z 3-miesięcznego pobytu w Korei, jest inna, która biznesowo poleciała na 3 dni z Hiszpanii do Tajwanu, jest też chłopak, który na co dzień mieszka w Austrii, ale pochodzi z Syrii. Wraca, żeby odwiedzić swoją daleką rodzinę pierwszy raz po ponad 20 latach!
Wycieczka jest dobrze zorganizowana i przed północą wracamy na lotnisko. Każdy z nas ma samolot o innej godzinie, a ja wygrywam w konkursie na najpóźniejszy lot. Zostało mi kilkanaście godzin oczekiwania. Zbliża się noc, więc trzeba będzie się gdzieś przespać. Jak zwykle, nastawiam się na spanie na lotnisku. Powinnam gdzieś znaleźć kilka krzeseł lub ławkę... o ile inni pasażerowie mnie nie uprzedzili, co jest bardziej niż prawdopodobne...
Noc na lotnisku
Trudno, będę się martwić później. Z moich głośnych rozmyślań o wolnej przestrzeni do spania, wybija mnie jeden z nowo poznanych znajomych. Okazuje się, że ma dostęp do saloników lotniskowych i zaprasza mnie jako osobę towarzyszącą! Nie wierzę w swoje szczęście! Dowiedział się, że niedługo są moje urodziny, więc prosi, żebym potraktowała to jako prezent. Nadal nie wierzę! Saloniki to szczyt luksusu, do którego nie jestem przyzwyczajona. Nie odrzucę jednak takiego prezentu! W lounge jest wszystko (oprócz łóżek) - darmowe pyszne (!) jedzenie, picie (w tym nawet alkohole), różne atrakcje dla dzieci i dorosłych. Najbardziej zachwycona jestem jednak czymś tak prozaicznym jak... prysznice!
Wykąpana i najedzona moszczę się wygodnie na dwóch połączonych ze sobą fotelach (jeden z plusów bycia niską osobą, że wszędzie się mieszczę) i... zasypiam. Budzi mnie dopiero mój nowy kolega, który ucieka na swój lot. Wymieniamy kontakty, a ja ponownie zasypiam. Całkiem nieźle wypoczęta jem śniadanie, opuszczam salonik i idę pod bramkę.
Pora już oficjalnie rozpocząć moja podróż!
I tu pojawia się kolejne wyzwanie. Pracownicy lotniska mają wątpliwości, czy mogą puścić mnie w dalszą drogę. Mam kupiony bilet w 1 stronę, a powrotny z innego kraju jest po 94 dniach. W kraju, do którego lecę mogę być maksymalnie 90 dni. Moja opowieść o planach na te 94 dni i tłumaczenie, że na pewno nie przekroczę dozwolonego czasu, bo czeka mnie jeszcze kilka innych krajów po drodze, przynosi pozytywny rezultat. Zostaję wpuszczona na pokład, chociaż z dozą niepewności i krzywym spojrzeniem kilku pracowników Turkish Airlines.
Lot jest długi - trwa ponad 13 h, ale w końcu ląduje w... Panamie!
Pora przejść na hiszpański
Podstawy umiem, ale mogłabym więcej. Nie ma jednak co zwlekać, tylko od razu trzeba zacząć ćwiczyć! Pierwsza okazja nadarza się przy kontroli paszportowej, ale kończy się jak zwykle. Po powitaniach po hiszpańsku, pytaniu o imię, nazwisko i hotel, pojawia się takie, którego nie rozumiem. Tradycyjnie odpowiadam - English? Nie zawsze daje to rezultat, ale próbować warto. Jeżeli się nie udaje (tak jest w tej sytuacji), to po prostu po hiszpańsku proszę, żeby rozmówca mówił wolnej. W zrozumieniu pytań nie pomaga też inny akcent i typowe dla Panamczyków skracanie wyrazów.
Dokumenty załatwione, pieczątka w paszporcie przybita, więc pora do hostelu! Jest późna godzina, nie znam miasta i kultury, więc ten jeden raz stawiam na Ubera. Pierwsza zasada podróżowania solo - podróżuj z głową! Znając siebie, wiem, że czas na podejmowanie niepotrzebnego ryzyka jeszcze na mnie przyjdzie, ale niekoniecznie chcę, żeby to było dzisiaj.
Pełna ekscytacji ruszam odkrywać pierwszy z krajów na mojej drodze przez Amerykę Środkową. Nie wiem jeszcze, ile krajów odwiedzę, gdzie dokładnie będę, na co starczy mi czasu, co będę chciała zobaczyć, a co pominę, ale już teraz wiem, że będzie to niezapomniana przygoda!