Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Japonia 12-23.04.2015

Sakura hanami - czas kwitnących wiśni


15-04-2015

Pobudka o 4:30, 5:00, 6:00 i 7:30, jeszcze nie wszyscy przyzwyczailiśmy się do zmiany czasu, ale nikt nie narzeka, ponieważ obudziło nas słońce zaglądające do naszych pokoi. Udało się, mimo iż w prognozie pogody straszyli deszczem. Dziś osoba która wczoraj zaspała stawiła się przed czasem na miejscu zbiórki. Inni również punktualnie. Midori jak zwykle uśmiechnięta od ucha do ucha. Ruszamy.

Kolejny dzień zwiedzania  z pomocą transportu publicznego: kolej miejska oraz metro. Zaczęliśmy dzień od wizyty w świątyni shintoistycznej Meiji. Najpierw wejście do soczyście zielonego, ogromnego parku, następnie przejście aleją poprzez bramę tori,  po bokach datki dla Bóstw shinto: beczki z sake oraz beczki z francuskim winem jako podarunek od Francji. W końcu doszliśmy do chramu, głównej świątyni shinto, zbudowanej z drewna z elementami miedzi. Przeszliśmy rytuał oczyszczania ciała wodą, tak jak prawdziwi Japończycy, następnie przyjrzeliśmy się modlitwie typowej dla wyznawców shinto i po dłuższej opowieści na temat różnic między shinto a buddyzmem ruszyliśmy w kierunku powrotnym.

Na prośbę części grupy odwiedziliśmy również park Yoyoyogi, przytaczany wielokrotnie w książce „ Rekin z parku Yoyogi” autorstwa Joanny Bator. Park ten zajmuje  obecnie częściowo obszar miasta olimpijskiego z 1964 roku, obfity w najróżniejsze gatunki drzew i pełen spacerowiczów, grup medytujących. Z turystów byliśmy tylko my.

Po długim spacerze przeszliśmy na ulicę Omotesanto – kolejna ulica mody w Tokio, gdzie mogliśmy obserwować nowoczesna budowle ze sklepami bardziej i mniej znanych marek europejskich, europejską kuchnią oraz kawiarniami. Na ulicy istna rewia mody: zadbane, eleganckie, szykowne panie w średnim wieku w towarzystwie Panów pod garniturem, oryginalnie ubrana młodzież często w zbyt dużych butach i o specyficznym chodzie nogami do środka (obecnie w Japonii panuje trend wśród młodych na noszenie butów o większym rozmiarze i koślawy chód).

Zrobiliśmy przerwę na zakupy  na orientalnym bazarze oraz możliwość spaceru do końca ulicy Omotesando,  po czym przeszliśmy do ulicy Takeshita, na której młodzi Japończycy po szkole oraz w weekendy mogą odreagować od mundurków, które muszą nosić na co dzień i prezentują najróżniejsze stroje z Mangi, Anime oraz Gotów

Przeszliśmy do stacji  kolei miejskiej i udaliśmy się do dzielnicy Shinjuku, skąd spacerem doszliśmy do ratusza, podziwiając po drodze najróżniejsze nowoczesne wieżowce, w tym jeden, najbardziej charakterystyczny, zwany kokonem.

W ratuszu wjechaliśmy na 45 piętro, skąd ku naszemu szczęściu mogliśmy zrobić zdjęcia panoramy na miasto przy dobrej widoczności. Przypomnieliśmy sobie miejsca, w których już byliśmy i gdzie jeszcze będziemy, pokazałam też gdzie zlokalizowana jest góra Fuji, której zarys mogliśmy zobaczyć między chmurami, a następnie zjechaliśmy z powrotem na dół.

Zrobiła się godzina 13:30 i padło hasło: jemy! Dziś zdecydowaliśmy się na restaurację specjalizującą się w makaronie udon.  Zamówiliśmy wersję z owocami morza, z mięsem, tempurę jak i sałatki. Wszystko było przepyszne, a makaron był tak miękki i świeży, że nawet Midori to miejsce dziś zachwyciło.

Nasza oficjalna część programy dobiegła końca, my jednak nie chcieliśmy tak szybko wracać do hotelu i tracić tak pięknej pogody. Zaproponowałam park Shinjuku, do którego nawet ci najbardziej zmęczeni weszli chociaż na chwilkę, ponieważ okazało się, że właśnie ten park jest naszym szczęśliwym. To tu nareszcie doczekaliśmy się kilkudziesięciu drzew kwitnących wiśni, od anielskiego białego, poprzez bladoróżowy, aż po intensywny fioletowy. Sesjom, westchnieniom i kontemplacjom nie było końca. Co niektórzy postanowili wczuć się w prawdziwych Japończyków i położyli się pod kwitnącymi wiśniami, by wyciszyć się na chwilę i chłonąć piękno tego miejsca. Radość była ogromna.

Byliśmy na tyle nasyceni dzisiejszym dniem, że zdecydowaliśmy się na powrót do hotelu. 45 minut przerwy na odświeżenie i wyruszyliśmy na odkrywanie dzielnicy Ikebukuro, w której mieszkamy, zmierzając docelowo do wypatrzonej przez nas wcześniej restauracji specjalizującej się w stekach wołowych i wieprzowych. Ponownie wszystko było pyszne. Może tylko puree z yamu z dodatkiem cienko krojonych glonów nie przypadło nam do gustu, gdyż miało ciągnącą się konsystencję i było trudne do zjedzenia pałeczkami. Cała reszta wyśmienita!

W pewnym momencie Ela zarządziła wyjście, przysypiała nam przy stole, ale dzielnie nie narzekała ani chwili. Nam pomysł bardzo się spodobał gdyż jutro wstajemy bardzo wcześnie. Zostawiliśmy pieniądze i wyszliśmy, mijając po drodze kilkunastoosobową kolejkę Japończyków czekających na miejsce w restauracji. Gdy ruszaliśmy w drogę zostałam zatrzymana przez zaniepokojoną panią z obsługi, która mówiąc do mnie po japońsku zaprowadziła mnie z powrotem do restauracji. Część osób z grupy ruszyła za mną, obawiając się, że może zapłaciliśmy za mało. Nic podobnego.Nie wzięliśmy reszty, a w Japonii napiwków się nie zostawia. Nawet jeśli chcemy pozbyć się kilku drobnych, jest to dość trudneJ

Podczas powrotnej drogi do domu udaliśmy się jeszcze do salonu gier Pachinko, gdzie przy setkach automatów zasiadała tak samo pokaźna liczba Japończyków w różnym wieku i o różnym statusie i jak zahipnotyzowani grali na automatach w najpopularniejszą japońską grę jak zahipnotyzowani. Hałas ogromny, nasi bohaterowie jak w transie, a my szybko czmychnęliśmy na zewnątrz, gdyż trudno było tam dłużej wytrzymać. Mimo wszystko wrażenie warte przeżycia.

Nadszedł czas na powrót do hotelu. Jutro pobudka o 3:00 w nocy, gdyż udajemy się na najsłynniejszy na świecie targ rybny. Trzymajcie kciuki, byśmy się dostali, gdyż wpuszczają tylko pierwsze 200 osób. 

Pojechali i napisali:

PFR