Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Meksyk 14.01-1.02.2008

Ciudad de Mexico


15-01-2008

14 stycznia ruszamy z kolejną grupą do Meksyku. Już 13 spotykamy się w Warszawie, ponieważ startujemy bardzo wczesnym rankiem i nocleg w stolicy jest konieczny. Skorzystamy z okazji by się wzajemnie przedstawić oraz poznać. W Amsterdamie dołączy do nas Kasia. I w składzie 18 osób ruszymy na podbój Meksyku!

Spotkaliśmy się w prawie pełnym składzie na dzień przed wylotem w Warszawie. Przy powitalnej lampce wina meksykańskiego przedstawiliśmy się sobie wzajemnie, zapadły pierwsze decyzje. Oto nasza grupa: Ula, Zosia R., Renia, Zosia H., Danusia, Hania, Basia, Asia, Kasia, Krystyna, Ludwik, Janusz, Jan, Antoni, Ryszard H., Ryszard G., Bogdan i Estera.

Nasz samolot ruszał bladym świtem z Warszawy, więc w środku nocy musieliśmy wyruszyć z hotelu. Sprawna odprawa na Okęciu i lot do Amsterdamu. Tu dołączyła do nas Kasia i już w komplecie zasiedliśmy do długiego (aż 12 godzin) lotu do Meksyku. Staraliśmy się sobie umilać czas w samolocie na różne sposoby. Był kącik literacki: Danusia połknęła polecaną lekturę, inni podczytywali artykuły o motylach, Majach, Aztekach. W innym rogu bawił się kącik towarzyski. Wymordowani wysiedliśmy z samolotu na lotnisku w Meksyku, a tu dopiero 17:50. Piękna pogoda, zachodzące słońce, świetna widoczność (jak na warunki zanieczyszczonego Meksyku). Mieliśmy dość sił, żeby dotrzeć do hotelu, zająć pokoje i zjeść kolację. Potem już tylko marzyło się nam spanie. I choć wszyscy zakładali długi odpoczynek, to mimo wczesnej pory teraz (5.30) za drzwiami pokoi słychać zażarte dyskusje i gotowość do zwiedzania. Zmiana czasu (- 7 godzin) robi swoje.

Po śniadaniu ruszamy w miasto. Dziś przed nami zwiedzanie stolicy. Powitał nas dość rzeski poranek, ale niektórzy z nas optymistycznie zapewniali, że to tylko rano, a potem na pewno wyjdzie słońce. I rzeczywiście zbyt długo nie musieliśmy na nie czekać. Już przed katedrą, na Placu Zocalo, od którego rozpoczęliśmy zwiedzanie pojawiły się pierwsze zwiastuny pogodnego, aczkolwiek dość chłodnego dnia. Oglądając ruiny na Plaza Mayor zapoznaliśmy się z historią Azteków, a na sam koniec zostawiliśmy sobie kolorowe murale Diego Rivery. Humory nam dopisywały i jeszcze przed południem udaliśmy się do Xochimilco - pływających ogrodów. Tu ku uciesze nas wszystkich Especialista - jak sam się nazwał nauczył pić nas tequilę po meksykańsku. Especialista nie tylko instruował, ale robił nam zdjęcia i był nadzwyczaj miły... Powód znalazł się i to dość szybko - w połowie drogi nasz kolega otworzył na łodzi swój kram jubilerski. Targowanie i kilka cacek kupionych. Łodzie zrobiły na nas wszystkich wrażenie, feeria kolorów i jasne barwy. Oczywiście zamówiliśmy sobie najprawdziwszych mariachi, którzy umilili nam częściowo wyprawę. W rytmach La Bamby i Guadalajary dopłynęliśmy do portu. I to jeszcze nie koniec. Muzeum Antropologiczne, ale najpierw zasłużony lunch i diabelsko ostra zupa. Odwiedziliśmy tylko wybrane sale Azteków i Majów. By nabrać przygotowania teorytecznego na to co na nas czeka podczas całej trasy. Po krótkiej sjeście w hotelu wszyscy mieliśmy dość sił, żeby pospacerować po oświetlonym centrum miasta i dojść nawet do Placu Garibaldich, gdzie widzieliśmy prawdziwych mariachi po raz drugi. Zakonczyliśmy dzień przy tequili i smakołykach meksykańsko-polskich.

Pojechali i napisali: